Zamknij

Łowią drapieżniki - ale pozwalają im przeżyć. Zawody spinningowe na Bzurze.

20:43, 02.10.2022 . Aktualizacja: 15:02, 03.10.2022
Skomentuj

Około pięćdziesięciu wędkarzy pojawiło się dziś, w sobotę 1 października rano nad Bzurą, w okolicy stopnia wodnego w pobliżu ujścia Słudwi, by wziąć udział w zawodach spinningowych o puchar prezesa koła PZW w Łowiczu Tomasza Stolarczyka. Gdy wczoraj wieczorem pytaliśmy o spodziewaną frekwencję wiceprezesa koła Pawła Godosa, który dziś jest głównym sędzią zawodów, miał już zapisanych 45 uczestników - i rano ogromna większość się odhaczyła na liście, przyjechali mimo ograniczającej widoczność mgły.

Zawody są jednymi z cyklu 5 zawodów o Grand Prix okręgu skierniewickiego, w Łowiczu organizowane są po raz pierwszy.. W planie są jeszcze w październiku zawody w Skierniewicach i w Rawie Mazowieckiej, cykl zakończą 11 listopada zmagania w Żyrardowie. Trzech  najlepszych w Grand Prix i trzech najlepszych w Mistrzostwach Okręgu rozegranych u progu lata (drugi był w nich Dawid Majewski z koła łowickiego) jest branych pod uwagę przy wyłanianiu Wędkarza Roku w okręgu. Zostaje nim ten, kto zebrał najmniejszą liczbę punktów w tych startach - przy czym za miejsce pierwsze jest jeden punkt itd.

Nie na wagę

Spinning to łowienie ryb na metalową (tzw. "błystkę"), gumową czy plastikową przynętę holowaną na żyłce przez wędkarza, która w oczach drapieżnej ryby jawi się jako potencjalna zdobycz. Łowi się więc drapieżniki : szczupaki, sandacze, bolenie, okonie. Tych też gatunków można oczekiwać w Bzurze, choć sędzia Godos przewiduje, że najwięcej będzie okoni.

Sędziów jest czterech, dysponują samochodami, by dojechać do rozstawionych po obu brzegach rzeki stanowisk wędkarzy gdy tylko ktoś z nich zasygnalizuje zdobycz. Złowiona ryba jest przetrzymywana w siatce w wodzie i mierzona. W spinningu nie waży się bowiem ryb, lecz mierzy i zalicza je, jeśli przekraczają minimalny rozmiar, inny dla różnych gatunków. Dla szczupaka jest to np. 45,1 cm długości, dla okonia 20 cm. 

-Prezes Stolarczyk zachęcał uczestników zawodów, by nawet jeśli komuś się zdarzy niczego nie złowić, nie odjeżdżał, bo na koniec będzie integracyjne ognisko.

Na żywej rybie

Po sędziowskim sprawdzeniu ryba trafia ponownie do wody. - Od lat łowimy już humanitarnie, "na żywej rybie" - wyjaśnia Paweł Godos. Zapytany, czy ryba naprawdę potem przeżywa, odpowiada, że tak - jeśli tylko nie połknie haczyka zbyt głęboko, a wędkarz nie uwalnia jej z haczyka brutalnie. To może się zdarzyć, ale nie powinno.

A czy w takich zawodach są murowani faworyci? Obejrzyjcie nasz film.

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%