Problem w tym, że odpowiedź na to pytanie zostanie przed nami jeszcze prawdopodobnie na kilka miesięcy zakryta. Oto bowiem Sąd Rejonowy w Łowiczu wyłączył dziś jawność rozprawy, w której oskarżonym o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 40-letniej pacjentki, która w roku 2016 stawiła się w szpitalu w Łowiczu na planowe cięcie cesarskie, a w efekcie tej operacji zmarła, jest lekarz anestezjolog.
Co ciekawe, wniosek o wyłączenie jawności złożyła pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, którymi są mąż zmarłej i jej dzieci, a nie obrona ani prokuratura. Co jeszcze ciekawsze, sam tryb podejmowania przez sąd tego postanowienia, w obecności stron, został także wyłączony z jawności, więc nie możemy Państwa poinformować jakie argumenty wysuwała pełnomocnik, czy ktoś miał kontrargumenty i czym kierował się sąd.
A sprawa jest niewątpliwie ważna, dotyczy bowiem, szeroko rzecz ujmując, bezpieczeństwa pacjentów w łowickim szpitalu. Zbieranie materiału dowodowego trwało prawie pięć lat i zakończyło się wcale nieoczywistym aktem oskarżenia. Oskarżonym jest bowiem wcale nie lekarz ginekolog - jak wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka - lecz anestezjolog.
O sprawie pisaliśmy obszernie w Nowym Łowiczaninie krótko po sporządzeniu aktu oskarżenia. Opisaliśmy całą żmudną drogę dochodzenia do prawdy, pełną przeszkód i zwrotów akcji. Ten tekst możesz przeczytać nadal tutaj.
W akcie oskarżenia prokuratura zarzuca anestezjologowi Romanowi P., że:
– 12 lutego 2016 roku jako lekarz anestezjologii i intensywnej terapii, włączając się w proces leczenia Beaty G., przyjmując tym samym na siebie rolę gwaranta jej bezpieczeństwa, nie zachował reguł ostrożności przez niezastosowanie się w procesie intensywnego leczenia krwotoku położniczego do powszechnie znanych i uznanych za standardowe w takich przypadkach metod postępowania w ciężkim krwotoku okołoporodowym, w ten sposób, że:
– podawał pacjentce wyłącznie koncentrat krwinek czerwonych oraz zbyt małą ilość – dwie jednostki – osocza świeżo mrożonego (FFP), przy równoczesnej podaży dużych ilości krystaloidowych i kolonoidowych preparatów krwiozastępczych niezawierających naturalnych czynników krzepnięcia – oraz zaniechał – wbrew zaleceniom w tym zakresie – przy trwającym i nasilającym się masywnym i ciągłym krwawieniu – podania preparatów soli wapnia, kwasu transeksamowego pod postacią leku Exacyl zapobiegającego fibrynolizie, uzupełniania czynników krzepnięcia krwi za pomocą przeznaczonych do tego preparatów – krioprecypitatu, koncentratu fibrynogenu, koncentratu krwinek płytkowych, koncentratu czynników protrombiny
– powodując uniemożliwienie opanowania u Beaty G. masywnego krwawienia tkankowego, przez co, nie przewidując takiego skutku, choć mógł go przewidzieć, utrzymywał i pogłębiał stan narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, czym w konsekwencji doprowadził do jej śmierci – tj. o czyn zabroniony z art. 155 k.k. Jest to czyn zagrożony karą do 5 lat pozbawienia wolności.
Czy jednak sąd przychyli się do takiej oceny postępowania lekarza, jakie zaprezentowała prokuratura? Czy standardy postępowania, na które wskazują biegli, mogły i powinny obowiązywać 5 lat temu w powiatowym szpitalu? Dowiemy się tylko z wyroku. wal
Uu12:00, 27.07.2021
3 8
Niebawem pozostali prosrovidowi lucyferianie wylądują na ławce oskarżonych 12:00, 27.07.2021
Gość22:42, 28.07.2021
2 1
Znależli sobie sobie kozła ofiarnego. Lekarz asystent postępował według standartòw które w tym szpitalu ustalali ci którzy rządzili. 22:42, 28.07.2021