Mszę św. na cmentarzu katedralnym w Łowiczu poprzedziła procesja po cmentarzu z modlitwą za zmarłych.
Znicz nie starczy, kwiaty nie starczą. Gdy przychodzimy na cmentarz wspomnieć naszych bliskich zmarłych, jesteśmy im coś winni: modlitwę za nich – starał się uświadomić wiernym uczestniczącym we Mszy św. na cmentarzu katedralnym w Łowiczu w samo południe proboszcz parafii katedralnej ks. Dariusz Kuźmiński. Czasu na to nie ma zbyt wiele.
- Stojąc przy grobach naszych najbliższych uświadamiamy sobie, że życie przemija, nasze życie przemija - mówił. - Niektórzy ze zmarłych tak bardzo niedawno byli z nami. Odejście ich było dla nas bardzo bolesne, jest bolesne.
Mówił, że może niektórych z nas życie wciągnęło w wir zabiegania, trosk, obowiązków, czasem również różnych bezsensownych zabaw życiem, które przecież mamy tylko jedno. Dla innych odejście, które nastąpiło to wciąż bolesna rana. Bo bardzo brakuje, bo jest ciężko. Bo odeszła osoba małżonka, rodzica, dziecka…
Przeżyte odejście jest jednak wyzwaniem, zadaniem. Dlaczego?
Święto Wszystkich Świętych to uroczystość wszystkich tych, którzy zostali ogłoszeni świętymi - lub nie zostali ogłoszeni, ale takimi byli. Kim bowiem są święci? Gdy ich wychwalano, święci zawsze buntowali się. Wskazywali na Boga. Nie lubili mówić o sobie. Mówili: to Bogu należy się cześć i uwielbienie, nie mi.
- Obchodzić uroczystość Wszystkich Świętych to uwielbiać Boga w życiu tak wielu ludzi, przy których grobach stajemy, którzy świętość uczynili programem swojego życia. A my jesteśmy bardzo wdzięczni, że zostawili nam ten znak – mówił ks. Kuźmiński.
Wskazywał na to, że kolor szat liturgicznych dzisiejszego dnia nie jest fioletowy jak na pogrzebie, ale jest biały jak na Wielkanoc, dzień radości. - Tak wielu naszych braci i sióstr szło przez życie z Chrystusem, współcierpieli z Chrystusem. I zostali razem z Chrystusem uwielbieni – mówił. - Wielu spoczywających na naszym cmentarzu to ludzie zwyczajni, ale przed Bogiem nadzwyczajni. Bo cierpliwie każdego dnia poświęcali się dla innych, i w ten sposób oddawali chwałę Bogu. - Ilu tutaj, na naszym cmentarzu, jest świętych! - mówił.
Ilu tutaj, na naszym cmentarzu, jest świętych!
Święci już są przed Bogiem, w Jego objęciach. - Trochę racji jest w tym powiedzeniu, że nie wiemy jak tam jest, bo do końca nie wiemy – kontynuował proboszcz katedry. - Ale jednak trochę wiadomości na ten temat mamy. Przebywanie w niebie to największe szczęście jakie może człowieka spotkać, takie, że gdybyśmy je znali już teraz, każdy bez wahania oddałby wszystko za nie. Nie ma słów, które by oddały tę rzeczywistość.
Czy tak zatopieni w ramionach Boga pamiętają o nas? Oczywiście, że tak. To jest "świętych obcowanie", o którym mówimy w wyznaniu wiary. - Świętych obcowanie to pewna komunikacja między tymi, którzy są w niebie i tymi którzy są na ziemi. To jest najważniejsza komunikacja ludzkiego życia - zaryzykował twierdzenie ks. Kuźmiński.
O zmarłych ks. Kuźmiński mówił, że są po śmierci na tyle szczęśliwi, na ile potrafili uszczęśliwiać tych, z którymi na ziemi się spotykali. - Czas po śmierci jest bowiem po części sprawiedliwą i zasłużoną „emeryturą” dla tych, którzy przepracowali przypisane im lata ziemskiego życia. - opisywał. - Ale tę emeryturę liczy się inaczej niż w ziemskich warunkach. Nie zależy ona od czasu pracy, od uzbieranych sum na kwitkach.
Nie wszyscy są już u Boga. Niektórzy trafiają do czyśćca. To ci, którzy dobre uczynki przeplatali momentami, w których ich ręce brudziły się złem. - Za nich szczególnie modlimy się – mówił. - Stamtąd są tylko jedne drzwi, do nieba. Oni bardzo tęsknią, chcieliby już być w ramionach Boga… Odczuwają ogromną tęsknotę za niebem. Możemy im pomóc przez modlitwę za nich, przez ofiarowane odpusty, Msze św. zamawiane za nich - to znak naszej miłości do nich.
- Niestety, wiemy wszyscy o tym, choć nie chcemy o tym mówić, że istnieje jeszcze inna możliwość: budowanie przez całe życie domu zła. To ci, którzy interesowali się tylko sobą, własną przyjemnością i to za wszelką cenę. Czy towarzyszą im nieskończone wyrzuty sumienia? Ciągłe powtarzanie sobie: jak ja byłem głupi… Jakże byśmy chcieli, by żaden z naszych bliskich zmarłych pośród nich nie trafił – mówił.
Całe kazanie na cmentarzu było przypomnieniem o potrzebie modlitwy za zmarłych. - Od nas żyjących na ziemi wciąż tak wiele zależy – powiedział ks. Kuźmiński pod koniec.
Ile mamy na to czasu? - Tego dnia myślimy, że my też nieuchronnie zbliżamy się do tego momentu. Trzeba będzie przekroczyć próg życia, wejść w nową rzeczywistość… - mówił.
1 0
Dobrze powiedziane.
0 0
Uwielbiam słuchać faryzeuszy w długich szatach:-)
0 0
rysiowa onuca.