Sąd Rejonowy w Łowiczu kontynuuje sprawę, w której oskarżonym jest mieszkający w Łodzi Robert K., niechlubny bohater pościgu po drogach Łowicza i powiatu łowickiego z 12 maja ubiegłego roku.
To właśnie wydarzenia do jakich doszło w trakcie tego pościgu były przedmiotem postępowania przed sądem dzisiaj, 15 stycznia. Przypomnijmy, że na oskarżonym ciążą jeszcze inne zarzuty dotyczące czynów z wiosny tego roku, takie jak prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, niezatrzymanie się do kontroli drogowej, spowodowanie w Łodzi wypadku, w którym ciężkich obrażeń doznała trzyosobowa rodzina, jak i liczne kradzieże paliwa na stacjach benzynowych województwa łódzkiego.
Oskarżony przyznaje się do wszystkich stawianych mu zarzutów, poza jednym, ale istotnym dla sprawy, ponieważ grozi za niego najwyższy wymiar kary - chodzi o próbę przejechania samochodem interweniującego funkcjonariusza Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Łowiczu.
To właśnie ten policjant, Edwin K., był jedynym świadkiem, który stawił się dzisiaj w łowickim sądzie. Ponieważ jego zeznania w tej sprawie w sposób znaczący różnią się od wyjaśnień składanych przez oskarżonego, na wniosek obrońcy przeprowadzono konfrontację. Polegała ona na tym, że przed sądem oskarżony i świadek odpowiadali na te same pytania adwokata oskarżonego.
Robert K. utrzymuje, że podczas próby zatrzymania prowadzonego przez niego Audi w Michałówku, na odcinku drogi asfaltowej do ronda drogi krajowej 70, w żadnym momencie policjant nie znajdował się na wprost maski samochodu. Według jego wersji, Edwin K. oddawał strzał ostrzegawczy, a następnie strzały w opony, stojąc z boku samochodu, po jego lewej stronie.
Policjant na wiele szczegółowych pytań odnośnie tego zdarzenia, odpowiadał, że już nie pamięta. Stanowczo utrzymuje jednak, że Audi jechało w jego kierunku i gdyby nie odskoczył w bok, z dużym prawdopodobieństwem mógł zostać potrącony. Zaznaczał też, że gdyby stał stał z boku samochodu, to nie miałaby sensu cała zastosowana przez niego procedura dania sygnału zatrzymania, okrzyku i oddania strzału ostrzegawczego w przydrożny rów lub wyżłobienie w ziemi (bo nie pamiętał dokładnie co to było).
Edwin K. mówił, że ma dobry wzrok, więc przy panujących wtedy dobrych warunkach atmosferycznych i dziennym świetle wyraźnie widział kierowcę za kierownicą nadjeżdżającego Audi. Nie pamiętał natomiast jaka dzieliła go od maski samochodu odległość gdy odskakiwał, nie był też w stanie określić dzisiaj szybkości ani dynamiki jazdy samochodu, ani położenia względem poszczególnych obiektów (radiowozów, ronda czy rowu, w który oddał ostrzegawczy strzał).
Konfrontowane osoby inaczej oceniają też wcześniejszą sytuację, w wyniku której samochód ścigany i ścigający radiowóz zderzyły się bokami, w wyniku czego auto policyjne wpadło na barierki ochronne przed rondem. Po tym jak Audi gwałtowanie hamował przed rondem, policyjny Hyundai, aby uniknąć zderzenia, wjechał na pas techniczny pomiędzy ściganym samochodem a barierkami.
W ocenie policjanta doszło do celowego zepchnięcia, zaś uciekający Audi twierdzi, że nie wykonywał wtedy skrętu w prawo.
W sumie podczas całego pościgu Audi oraz goniący go radiowóz, którym jechali policjanci, w tym także Edwin K., zderzały się trzy razy.
Pioś10:30, 16.01.2021
2 0
Trudno dokładnie powiedzieć jak było, ale jedno jest pewne - ten człowiek jest zbyt dużym zagrożeniem, żeby przebywał na wolności. Zabranie prawa jazdy nic nie da, bo prawdopodobnie jeździłby dalej bez. 10:30, 16.01.2021