Zamknij

Jak Nomada pojechał rowerem do Senegalu za 8 € dziennie? W Łowiczu opowiadał o niezwykłej wyprawie

19:35, 17.04.2024 . Aktualizacja: 13:31, 25.04.2024
Skomentuj

Ok. 40 osób odwiedziło dzisiaj, 17 kwietnia Przystanek Podrzeczna 20 Łowickiego Ośrodka Kultury, gdzie odbyło się ciekawe spotkanie z Łukaszem Majewskim znanym jako NOMADA, który przybył do Łowicza, by opowiedzieć o swojej ostatniej wyprawie - "Afrykańska odyseja. Z Poznania do Senegalu na rowerze."

Wszystkich zgromadzonych przy Podrzecznej 20 przywitał pracownik łowickiego Ośrodka Kultury Mateusz Rudak, który po zapowiedzi dzisiejszego gościa powiedział także o nadchodzących spotkaniach z podróżnikami, które odbędą się tradycyjnie w środy o godzinie 17:00, odpowiednio:

15 maja - z Arkadiuszem Winiatorskim i Olą Synowiec

12 czerwca - z Miłoszem Szymańskim

Podróż będąca tematem spotkania trwała od września 2023 r. do lutego 2024. Codziennie podróżnik pokonywał dystans ok. 70-150 km, choć jak nam powiedział nie prowadzi szczegółowych statystyk, ba -  nie korzysta nawet z licznika rowerowego.

W rozmowie z nami Łukasz Majewski przyznał, że na co dzień pracuje jako kurier rowerowy. Pierwszą większą podróżą był dla niego wyjazd na Nordcapp w Norwegii w 2013 roku natomiast od 8 lat żyje w systemie: pół roku pracy, półroczna podróż. W tym czasie odwiedził już 44 kraje na 4 różnych kontynentach, m. in.: Pakistan, Tadżykistan, Iran, a nawet Meksyk. Ostatnia podróż była dlań pierwszą, ale zapewne nie ostatnią do Afryki. W planach ma już kolejną, ale na razie nie chciał jeszcze zdradzać szczegółów destynacji. Poza wyznaczeniem kierunku podróży Nomada nie robi specjalnych przygotowań, uwielbia podróżować "z dnia na dzień", a noclegi znajduje "na dziko" na 2-3 godz. przed snem. W trasie towarzyszy mu ważący 35-40 kg bagaż z podstawowym ekwipunkiem takim, jak namiot, karimata, czy kuchenka turystyczna.

Dzisiaj chciał się podzielić ze słuchaczami spotkania wrażeniami z ostatniej wyprawy, która zaczęła się w Poznaniu, a po ponad 4 miesiącach jazdy skończyła w stolicy Senegalu - Dakarze. Na slajdach wyświetlani byli napotkani przez Łukasza Majewskiego ludzie, zabawne historie z trasy, czy ekscytujące widoki; za tło historii służyły natomiast Alpy, góry Sierra Nevada, Sahara czy senegalski busz.

"Nomada" podczas "Afrykańskiej Odysei" przemierzył 11 krajów pokonując 7.500 km. W tym czasie ok. 100 nocy spędził w namiocie, co nie ukrywał, że po prostu bardzo lubi.

Jego dzienny budżet wynosił 8 €, za co robił drobne zakupy, głównie spożywcze, czasami (ale bardzo rzadko) jakiś nocleg.

Wbrew pozorom rower podróżnika (który nazwał "Fatou") nie jest sprzętem nie wiadomo jak wysokiej klasy, kosztował go jakieś 1.000-1.200 zł i został zbudowany z części, na ramie pochodzącej od roweru jeszcze z lat 90-tych ubiegłego wieku. Najważniejsza jest dla niego niezawodność roweru i możliwość łatwej, samodzielnej naprawy.

Wystartował jeszcze w tamtym roku z Poznania przez Niemcy Austrię, Włochy, Francję, Monako, Hiszpanię, Gibraltar.

Odwiedził też m. in. najwyżej położoną drogę w Europie - Pico del Veleta, znajdującą się w paśmie górskim Sierra Nevada w Hiszpanii - prowadzącą na szczyt Veleta, który mierzy 3.394 m. n .p. m. Wtedy też jedyny raz podczas całej wyprawy musiał ustawić budzik, ale było warto - po pokonaniu 42 kilometrowego podjazdu po raz pierwszy zobaczył ze szczytu Afrykę.

Jego namiot uległ zniszczeniu już trzeciego dnia wyprawy. Jak opowiadał podczas spotkania, najcięższy był dla niego pierwszy miesiąc podróży, jeszcze przez Europę ze względu na fatalne warunki atmosferyczne, w tym silny wiatr i deszcze. "Najtrudniejszy odcinek był we Włoszech - pogoda raczej dla koneserów, przez 2 tygodnie niemal codziennie padało, ale widoki i noclegi na opuszczonych plażach rekompensowały ten trud" - mówił podróżnik. Później - od Hiszpanii, aż do samego Dakaru towarzyszyło mu w podróży piękne słońce.

"Kiedyś pracowałem na polach winogron, a teraz na nich sypiam" - opowiadał żartobliwie Nomada o noclegach we Francji na winogronowych polach, których w tym kraju nie brakuje.

Z dużym przepychem spotkał się w Monako prezentując na slajdach ogromne jachty, które kontrastowały z położonym niespełna 2.500 km dalej Marokiem, gdzie w wielu miejscach nie ma dostępu do bieżącej wody, czy elektryczności.

Łukasz Majewski mówił, że jadąc lądem ma możliwość obserwacji całego spektrum miejsc i wpływu człowieka na ekosystem i geologiczny system planety. Szokująca była dla niego ilość budynków, zwłaszcza nad Morzem Śródziemnym, we Francji i Włoszech, gdzie ciężko było znaleźć miejsce na nocleg "na dziko".

W Afryce spotkał innego polskiego podróżnika - Mateusza z Wrocławia który towarzyszył mu przez ok. 1-1,5 miesiąca w dalszej wyprawie. Najbardziej symptomatyczne było dla niego olbrzymie zróżnicowanie etniczne tego kontynentu.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

RowerzystaRowerzysta

2 0

Zdrowo zazdroszczę ☺️. 05:34, 18.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%