W sobotę, 22 kwietnia, przy tamie na Mrodze w sąsiedztwie ulicy Ludwika Norblina w Głownie pojawili się pasjonaci marki Citroën, aby uczcić 123. rocznicę przyjazdu do miasta Andre Citroëna. Wizyta ta stała się momentem zwrotnym i przyczyniła się do powstania marki samochodów, której dał swoje nazwisko.

Citroën odwiedzając działającą w Głownie "Hamernię" po raz pierwszy zobaczył pracujące w niej zbudowane z drewna zębate koła daszkowe. Koła te niedługo po tej wizycie, wykonane już z metalu, znalazły zastosowane w produkowanych przez Citroëna samochodach, a dwa "wycięte" z koła zęby (szewrony) stały się logo marki i do obecnych czasów są nierozerwalnym jej symbolem.

Pasjonaci marki Citroën przyjechali do Głowna samochodami wyprodukowanymi przez francuski koncern, były samochody nowe, ale też prawdziwe motoryzacyjne rarytasy, jak Traction Avant, jego następca DS, czy znaney z komedii o żandarmach z Saint Tropez citroën 2CV, którym podróżowała siostra Klotylda, w każdym z odcinków ratująca sierżanta Cruchota (Louis de Funes) z licznych opresji oraz Mehari, którym w filmach jeździli żandarmi.

Właściciel tego ostatniego, Janusz Adamkiewicz z Konina powiedział nam, że mehari było jego marzeniem od lat, od momentu, gdy po raz pierwszy zobaczył Żandarmów z Saint Tropez. Jak zaznaczył, obecnie kupno tego modelu w dobrym stanie graniczy z cudem, we Francji osiąga on cenę ponad 20 tys. euro.

- Długo czekałem na ten samochód, w końcu znajomy dał znać, że jest i właściciel chce go sprzedać, dosłownie w nocy podjąłem decyzję, wykonałem telefon i stałem się jego właścicielem. Był w dobrym stanie, przez 12 lat właściwie stał w stodole, był tylko na dwóch większych imprezach. Obecnie 100 procent tego samochodu składa się z części oryginalnych. Jazda nim to dla mnie ogromna przyjemność, choć rozpędzi się tylko do 90 km/h, a jego karoseria zbudowana jest z tworzywa. Od razu zadbałem też o odpowiedni mundur żandarma. Wszędzie gdzie się pojawimy wzbudzamy duże zainteresowanie. Ten samochód wywołuje miłe wspomnienia o serii filmów, które chyba każdy z nas oglądał i świetnie się bawił - powiedział nam właściciel auta, który przyznał, że jest wiernym fanem marki i do pracy dojeżdża niewielkim Cirtroënem AMI z napędem elektrycznym, którego zasięg to zaledwie 70 km. - Dla mnie wystarczy, pracuję zaledwie dwa kilometry od domu - dodał śmiejąc się.

Konrad Dula, prezes Amicale Citroën Pologne, stowarzyszenia, które zorganizowało we współpracy z Francuskie.pl wizytę w Głownie powiedział nam, że miasto to jest dla sympatyków marki, niemalże świętym miejscem, tu bowiem rozpoczęła się historia marki, którą darzą miłością. Związek ten z pewnością w przyszłości przyniesie kolejne spotkania, podobne do tego, które odbyło się w sobotę. Dodał też, że cieszy go współpraca z władzami Głowna i ma nadzieję, że będzie się rozwijać.

Burmistrz Grzegorz Janeczek w rozmowie z nami powiedział, że w listopadzie ubiegłego roku radni miejscy zdecydowali o nadaniu nazwy Citroën, zielonemu skwerowi, który położony jest pomiędzy zbiornikiem Huta Józefów a ul. Norblina w sąsiedztwie dawnej Hamerni. - Teraz myślimy nad tym, aby na skwerze pojawił się jakiś element, który będzie informował o związku Andre Citroëna z Głownem, jego wizycie i jej znaczeniu, nie śpieszymy się, bo trzeba zrobić to z rozmysłem - powiedział. Zaznaczył przy tym, że oprócz nazwy skweru, innym wykonanym już ruchem jest umieszczenie na tamie tablicy informującej o wizycie w mieście konstruktora i fabrykanta z Francji.