19 stycznia w Zespole Szkół przy ulicy Narutowicza w Żychlinie odbyło się spotkanie uczniów klas III a, III b, II a i I b z trzeźwiejącymi alkoholikami. Goście opowiadali niesamowite historie ze swojego życia, wyjaśniali dlaczego sięgali po alkohol, jak on ich pogrążał i zniszczył ich życie.
To były dwie godziny prawdziwych historii – przy prawdziwej ciszy na sali. Wszyscy słuchali ze skupieniem i zaciekawieniem. Jak mówili trzeźwiejący już alkoholicy, przez alkohol doszli do życiowego dna, stracili pracę, rodzinę, przyjaciół i zobaczyli bezsens swojego życia.
Spotkanie z trzeźwiejącymi alkoholikami: Andrzejem, Janem, Małgorzatą i Marią zostało zorganizowane z inicjatywy nauczycieli i Gracjana Przyłogi, ucznia szkoły, który też poprowadził to spotkanie. Za obsługę sprzętu nagłaśniającego odpowiadał Antoni Galiński.
– Celem spotkania było przedstawienie młodzieży problemu, który często jest wśród nas, w naszych domach, a czasem dotyczy nas samych – mówi Gracjan Przyłoga. – Nikt lepiej o problemie alkoholizmu nie opowie jak trzeźwiejący alkoholicy, którym udało się wyrwać z uzależnienia.
Sięgali po alkohol, by być macho
Wszystkie historie prowadzące do uzależnienia były podobne. Alkohol miał być antidotum na różne kompleksy. – Jak wypiłam alkohol na imprezie, byłam wodzirejką, gwiazdą w towarzystwie. Popisywałam się przed innymi, by zaistnieć, by mnie zauważono – opowiadała Małgorzata.
– Byłem najmniejszy w klasie, popychano mnie, wyśmiewano się ze mnie, byłem zakompleksiony – opowiadał Andrzej. – Gdy wypiłem alkohol, byłem bohaterem, alkohol dodawał mi śmiałości i siły, byłem wesoły, żartowałem, wszystko po to,by zaistnieć, by inni mnie zauważali. Wtedy byłem na świeczniku! Nawet nie zauważyłem jak szybko uzależniłem się od alkoholu, który na początku był dla mnie jak afrodyzjak do działania, a później sprawił, że stoczyłem się na dno.
Cienka granica uzależnienia
– Picie alkoholu zaczynało się niewinnie, na imprezach, dla poprawy humoru, dobrej zabawy, by zagłuszyć pojawiające się problemy życiowe, odreagować stres – mówiła Małgorzata. – Tylko że alkohol działał chwilowo, a gdy się obudziłam, zamiast jednego problemu pojawiało się kilka innych. I znów sięgałam po alkohol, antidotum na problemy. I tak spirala uzależnienia się nakręcała. Aż ciało odmówiło posłuszeństwa.
Wszyscy goście zgodnie opowiadali, że po chwilowym relaksie spowodowanym piciem alkoholu zaczęły pojawiać się dolegliwości. Nie mogli normalnie funkcjonować bez alkoholu, bo ręce się trzęsły, bo wszystkie części ciała ich bolały. W tych sytuacjach pili, by złagodzić ból fizyczny i psychiczny. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Po pijanemu padało za dużo gorzkich słów, które raniły, czasami pojawiała się agresja. Tracili rodziny, a przez alkohol tracili pracę i źródło utrzymania. Stawali się menelami, których nikt nie szanował. A z każdym kieliszkiem dusza cierpiała jeszcze bardziej.
– Nie wiem kiedy się uzależniłam – przyznaje pani Małgorzata. – Jak mi ktoś mówił,że zaczynam się uzależniać, wyśmiewałam go. Wydawało mi się, że wszystko jest pod moją kontrolą, ale tak nie było. W rodzinnym domu był alkoholizm, męża miałam alkoholika i zaczęło do mnie docierać, że zaczynam się zachowywać jak oni i wtedy zadzwoniłam do kolegi, który był w klubie Anonimowego Alkoholika. Zaczęłam chodzić na mityngi. Inni alkoholicy opowiadali o swoim życiu i zobaczyłam, że ich życie było dokładnie takie samo jak moje zaczęło się robić. Ja miałam to szczęście, że „otrzeźwiałam” w porę, nie doszłam do kompletnego dna.
Jak mówi pan Andrzej, on miał mniej szczęścia. Alkohol całkowicie zniszczył mu życie. Stracił rodzinę, przyjaciół, został mu tylko pies i bezsens życia. Były próby samobójcze,3 razy detoks, kilkakrotne pobyty w psychiatryku.
– Podczas któregoś pobytu w psychiatryku widziałem człowieka, który umierał i wtedy dotarło do mnie, że jeśli czegoś nie zrobię, to zostanę w tym zamkniętym zakładzie na zawsze – opowiadał pan Andrzej. – I wtedy przyszła ta chęć, aby skutecznie zmienić swoje życie, by trzeźwieć. Widziałem jak inni idą na Wigilię, siadają do wspólnego stołu, a ja jestem sam jak palec, nikt mnie nie kocha, nikogo nie obchodzę. Wtedy zapytałem sam siebie: – Andrzej, zobacz do czego się doprowadziłeś! Po raz kolejny poszedłem na terapię, ale już z nastawieniem, że chcę się zmienić. Odkąd nie piję, moje życie znów się układa. Znalazłem kochającą kobietę, naprawiły się stosunki z dziećmi, miałem pracę i wreszcie znalazłem spokój wewnętrzny i radość z życia!
Trzeźwienie boli
Pan Jan opowiadał, że przez 3 lata chodził na mityngi AA, słuchał opowieści alkoholików, ale wciąż się bronił, że on taki nie jest, nie jest alkoholikiem.
– Dopiero po 3 latach dotarło do mojej głowy, że jednak jestem alkoholikiem i mam problem alkoholowy! Trzeźwienie boli, bardzo boli – mówił pan Jan. – Na początku cierpi ciało, cierpi dusza, bo wszystko wewnątrz jest popalone przez alkohol.
– Zaprzestanie picia daje człowiekowi wolność – podkreślała pani Maria. – Nareszcie można robić wiele ciekawych rzeczy. W zamroczonej alkoholem głowie sensem życia było tylko poszukiwanie alkoholu.
Te historie – prawdziwe, wzruszające, a nawet szokujące, opowiedziane przez osoby, które doświadczyły skutków picia alkoholu, miały pokazać młodym ludziom jak cienka jest granica między piciem kontrolowanym a niekontrolowanym. Jak można szybko stoczyć się na dno. By sięgając po alkohol przypomnieli sobie opowiedziane przez nich historie. By opamiętanie przyszło w porę!
Cisza na sali i łzy wzruszenia w oczach potwierdziły jak ważna i edukacyjna to była lekcja życia.
4 0
No proszę, dzieci potrafią odróżnic, dobro od zła.
Takich właśnie prelekcji potrzeba - szczególnie w szkołach, a nie granie na przerwach w chińczyka etc.etc.