Przez ponad 30 lat dyrektorem Szkoły Podstawowej im. Bohaterów Września w Dąbkowicach był Jacek Stelmaszewski. Jednak w maju tego roku wójt ogłosił konkurs na tę pozycję, gdyż po latach wykonywania zawodu, nauczyciel postanowił udać się na zasłużoną emeryturę. Nową dyrektorką została Iwona Hendrysiak, nauczycielka języka niemieckiego i wychowania fizycznego. Postanowiliśmy się spotkać z przedstawicielami dwóch "dyrektorskich pokoleń", aby porozmawiać z nimi o ich doświadczeniach w oświacie i planach na przyszłość.
– Dlaczego zdecydowali się Państwo zostać nauczycielami? Co zmotywowało Państwa do rozpoczęcia pracy w systemie oświaty?
Jacek Stelmaszewski: Pytanie jest trudne... Ja do końca nie wiedziałem czy zawód nauczyciela to dobry wybór. Myślałem, że zostanę elektrykiem czy kimś w tym rodzaju, ale stało się inaczej dzięki mojej Pani wychowawczyni z Technikum Elektrycznego w Łowiczu – Pani Krystynie Sidorowicz uczącej mnie języka polskiego. Interesowała się zagadnieniami humanistycznymi i w pewien spokój zaraziła mnie swoją miłością do nich. Przez to zdecydowałem się pójść na studia humanistyczne, elektrykiem jestem z zamiłowania i mam wykształcenie techniczne, a humanistą zostałem na studiach pedagogicznych ale przez długi czas nie byłem pewien czy chcę być nauczycielem.
Iwona Hendrysiak: W przeciwieństwie do mnie. Ja już od podstawówki wiedziałam, że zostanę nauczycielką. Nie wiedziałam tylko czego będę uczyła, ale życie tak mnie pokierowało, że najpierw poszłam na studia z germanistyki, potem z wychowania fizycznego i nauczam tych dwóch przedmiotów do dzisiaj.
– Co Panią najbardziej zmotywowało do wzięcia udziału w konkursie na pozycję dyrektora?
IH: Najbardziej pan dyrektor z informacją, że będzie chciał odejść na emeryturę. Ktoś musiał przejąć ten obowiązek, a ja miałam odpowiednie kwalifikacje, wsparcie pana dyrektora, rady pedagogicznej oraz rady rodziców
– Wspominał Pan o tym, że interesował się Pan językiem polskim. Czy mam rozumieć, że tego przedmiotu Pan nauczał?
JS: Nie, nie.... W zasadzie uczyłem wszystkiego. Jestem tutaj 40 lat i gdy dyrektor mnie zatrudniał, grałem wtedy na gitarze, więc uczyłem muzyki i prowadziłem tzw. zajęcia praktyczno-techniczne. Wtedy nie były potrzebne uprawnienia, nauczało się tego co się znało. Uczyłem, więc muzyki, techniki, wychowania fizycznego, informatyki…
– Jak Pan powiedział, pracuje Pan w tej placówce aż 40 lat. Proszę powiedzieć – co sprawiło, że zdecydował się Pan oddać tej placówce?
JS: To jest fascynujący, naprawdę fascynujący zawód. Tak jak mówiłem, na początku nie byłem pewien czy jest dla mnie, ale w tej chwili jestem w stanie powiedzieć, że nie żałuję decyzji zostania nauczycielem. To jest tak urozmaicona , rozwijająca i niesamowita praca.
IH: Sukcesy naszych uczniów są naszymi sukcesami i to one motywują nas do dalszej pracy. Jak się usłyszy od ucznia, że "dzięki pani wiem kim będę" czy "zainspirowała mnie pani", to jest to dla każdego nauczyciela najcenniejsza nagroda i satysfakcja z wykonywanej pracy.
– Na stronie szkoły można przeczytać o Pana licznych sukcesach. Proszę powiedzieć, którą akcję Pan wspomina najlepiej?
JS: Każdą. Naprawdę każdą... Oczywiście życie to nie tylko radości, to także smutki, ale najbardziej chyba się cieszę, że szkoła dobrze funkcjonuje i że nie zmarnowałem sobie zdrowia przez te lata, podczas których pracowałem. Nie każdy ma taki luksus. Co do funkcjonowania szkoły, przez te wszystkie lata przeszliśmy przez mnóstwo reform. Ja byłem dyrektorem już wtedy, gdy prezydentem był Wojciech Jaruzelski, jeszcze za czasów komuny, więc przez te wszystkie lata doświadczyliśmy naprawdę niesamowitych transformacji. Przechodziliśmy z modelu sześcioklasowego na ośmioklasowy, z ośmioklasowego na sześcioklasowy. Mamy za sobą gimnazja…Najbardziej chyba cenię sobie fakt, że szkoła się tak rozwinęła i rozbudowała, ale pomimo, że tak sprawnie funkcjonowała, to przez długi czas działała bezimiennie. W końcu w 2001 roku otrzymała imię. Mamy teraz szkołę z pięknym imieniem, piękną tradycją i jesteśmy z tego dumni.
Z uroczystości jego nadania jestem najbardziej dumny. 16 września 2001 roku – piękna i ważna uroczystość dla całej społeczności. Pamiętamy to razem z panią Iwoną, ona wtedy zaczynała pracę. Było pięknie, była kompania honorowa z Warszawy, były salwy, kombatanci, autentyczni AK-owcy, uczestnicy wojny obronnej w 1939 roku oni wszyscy niestety już nie żyją, ale byli tutaj, w Dąbkowicach. To było tuż przed wyborami, więc gościliśmy dużo kandydatów do Sejmu. Dużo osób się podpięło pod to, ale uroczystość była naprawdę piękna. Wspominamy ją do dzisiaj.
Konsekwencją nadania tego imienia szkoły jest wychowanie patriotyczne. Świadczy o tym np. to, że jesteśmy dumni z tego, że na naszym sztandarze jest wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej, Pana Jezusa... "Bóg, Honor, Ojczyzna" – te są nasze wartości i będziemy o nie walczyć ,bo niestety mam wrażenie jakiegoś deja vu z przed wielu lat gdzie polityka ingerowała w wolność szkoły i za noszenie medalika czy krzyżyka można było mieć kłopoty np. ze zdaniem egzaminu. Ja osobiście tego doświadczyłem, dlatego ze zdziwieniem obserwuję dziwne tendencje do ponownej próby ograniczania naszej wolności w tej dziedzinie. Rozwój patriotyczny naszych uczniów jest dla nas bardzo ważny bo oni są naszą przyszłością
Mieszkańcy Dąbkowic są związani z jej historią. Jest tu cmentarz wojskowy żołnierzy poległych podczas obrony w 1939 roku. Od momentu jego powstania mieszkańcy i uczniowie o niego dbali. Mamy zdjęcia, jeszcze z czasów dyrektora Henryka Becmera, jak uczniowie w fartuszkach przeprowadzali tam porządki. My też niedawno byliśmy tam z dziećmi. Ten cmentarz jest miejscowym wzorem wychowawczym. Pokazuje, że ojczyzna jest czymś ważnym i wcale nie odległym. Pani Teresa Becmer w jednym ze swoich wierszy napisała o poległych Żołnierzach nad Rydwanem, że „to są nasi krewni, bo oddali swoje życie za nas tuż pod naszym progiem”. Ten cmentarz wojskowy uczy jak ważne jest to, abyśmy się wspierali i pamiętali o tym, że mamy korzenie. Nie trwamy tylko rok czy dwa – mamy historię.
IH: Trzeba o tym pamiętać, kultywować i pielęgnować.
JS: Zgadza się, bez tego byłby chaos.
– Wspomniał Pan o smutkach – co było najgorszym wyzwaniem z jakim musiał Pan się zmierzyć?
JS: Smutki są zawsze. Moim zdaniem są związane z odejściem ludzi. Dla mnie najsmutniejszy był moment, gdy zmarła pani Teresa Becmer. Pracowała tutaj w latach 60. i uczyła języka polskiego, historii.... Mamy o niej całą zakładkę na stronie internetowej szkoły. Dla mnie była drugą matką – wychowała mnie w pewien sposób. Była moim mentorem i bardzo wpłynęła na moje przekonania. Jak odchodzi osoba, która wywiera na nas taki wpływ i nie tylko zawodowy, tylko też osobisty – jest trudno. Ciężko mi było wtedy stanąć na ambonie na jej pogrzebie i pożegnać ją jako dyrektor. To była jedna z najsmutniejszych chwil jaka mi się wydarzyła w Dąbkowicach, jednak wierzymy w to, że świat i życie nie kończy się na śmierci. Oczywiście, trzeba też było zmierzyć się z szeregiem przemian politycznych i koncepcjami oświaty. Małe wiejskie szkoły są najbardziej zagrożone, ponieważ jest mało dzieci. Tymczasem ich mała liczebność to też ogromny plus, który obecnie jest widziany jako poważny atut. Jak zauważamy wiele rzeczy, które dzieją się w dużych szkołach, w większych miastach, jest niekorzystnych dla dzieci i młodzieży.
IH: Tutaj mamy do czynienia z brakiem anonimowości. Wszystkie dzieci są pod opieką, znamy sytuację rodzinną każdego dziecka. Dzięki temu możemy im lepiej pomóc.
JS: Ludzie szukają teraz tego. Ostatnio przyjechało do nas małżeństwo z Łodzi, przeprowadzają się tutaj i chcą przepisać swoje dzieci. Patrzymy, więc optymistycznie w przyszłość. Nasza szkoła ma już ponad 200 lat.
IH: Tak, pierwsze wzmianki pochodzą z 1820 roku…
JS: Znaleźliśmy je w dokumentach w parafii św. Ducha. Jesteśmy z panią Iwoną częścią historii. Cieszę się, że tworzymy coś fajnego w życiu.
IH: Tak, tak. Będę chciała kontynuować wiele z działań , które rozpoczął pan dyrektor.
JS: Cieszę się, że idę na emeryturę, a gdybym miał powiedzieć czemu, to bym odpowiedział: dlatego, że mogę. Nie jest mi łatwo ot tak zostawić to miejsce, w końcu jest to mój drugi dom, ale wiem, że znalazłem kogoś, kto świetnie ją poprowadzi. Mogę spokojnie patrzeć na dalsze losy szkoły i jestem Iwonce bardzo wdzięczny, bo nie jest łatwo przyjąć taką odpowiedzialność. Jest drobnej postury, ale silna duchem, więc jestem pewien, że sobie poradzi. Nawet Pani nie wie, jak ważne jest dla mnie to, że mogę zostawić szkołę pod opieką kogoś komu mogę zaufać.
– Czy zamierza się Pan angażować w życie szkoły?
JS: 2 września odchodzę oficjalnie, ale nic nie zakładam, bo życie jest różne. Nie wiadomo co będzie. Raz w życiu się idzie do Pierwszej Komunii Świętej, raz w życiu idzie się do pierwszej klasy. Pamiętam jak bardzo ja przeżywałem swoje pójście do pierwszej klasy i przejście na emeryturę też przeżywam.
IH: Może się okazać, że będzie brakować pracy.
JS: Możliwe, ale na szczęście mogę zawsze tu przyjechać – co deklaruje moja następczyni.
IH: Oczywiście, pan dyrektor jest zawsze mile widziany i oczekiwany.
– To w takim razie jakie ma Pan plany na emeryturę?
JS: Chcę się zająć sobą. Mam to szczęście, że cały czas jest ze mną moja mama, większość moich kolegów nie może tego powiedzieć, więc chcę jej poświęcić dużo więcej czasu. Mam też dużo rozmaitych zainteresowań, więc może w końcu będę miał na nie czas. Chciałbym mieć więcej czasu na swoje pasje. Interesuję się fizyką, zwłaszcza nowymi osiągnięciami – fizyką kwantową, fraktalami– to są naprawdę bardzo ciekawe rzeczy, a nie mam na nie czasu. Tak samo ze sportem – interesuje się strzelectwem sportowym, oraz modelarstwem. Mam wspaniałe wspomnienia ze szkoły z Dąbkowic – przez pierwsze pięć lat, gdy tu przyszedłem do pracy, razem z uczniami budowaliśmy przeróżne modele, których budowa była niezapomnianą przygodą.
Zawsze interesowałem się muzyką, grą na instrumentach – być może więcej czasu poświęcę na te zainteresowania
– Pani dyrektor, proszę powiedzieć czy praca w Dąbkowicach to była pierwsza praca, której Pani się podjęła?
IH– Tak, to była moja pierwsza szkoła i pierwsza praca jakiej się podjęłam od razu po studiach.
– Proszę zdradzić, jakie ma Pani plany co do placówki?
IH– Oj, nie będę na razie nic zdradzała. Czas pokaże. Stanowisko dyrektora szkoły obejmuję z dniem 2 września 2024 roku.
– Chciałam porozmawiać z Państwem na temat relacji i nastawienia co do pracy z gminą. Rozmawialiśmy z Panem Wójtem Krzysztofem Igielskim i zaznaczył, że jest pozytywnie nastawiony co do pracy z panią Hendrysiak, ale jednak ubolewa nad odejściem pana Stelmaszewskiego.
JS: Ja też ubolewam, ale widzę , że przychodzi nowe pokolenie. Ekscytuje mnie ten fakt, bo zarówno pan wójt, jak i pani Iwona są jego przedstawicielami. Myślę, że będzie dużo nowych pomysłów, że będzie tworzyło się coś nowego, będzie dużo energii. Jestem przekonany, że może być tylko dobrze.
Podkreślę, że ja idę na tzw. wcześniejszą emeryturę i wszyscy to oczywiście mi odradzają ze względów finansowych, jednak trzeba pamiętać, że w życiu trzeba dokonywać wyborów. Pieniądze są ważne dla każdego, jednak nie są najważniejsze. Dlatego ja wybieram czas i jeśli Pan Bóg pozwoli, będę go miał więcej.
Mniej istotne jest dla mnie to, że ten wybór może być gorszy pod względem finansowym. Ważniejszy jest dla mnie czas spędzony z ludźmi, bliskimi i przyjaciółmi. Tego nie da się zastąpić, więc cieszy mnie możliwość nadrobienia go.
IH: Co do pracy z panem wójtem, jestem bardzo pozytywnie nastawiona. Pan Wójt Krzysztof Igielski jest wg. mnie otwarty na współpracę ze szkołami i będzie dążył do wszechstronnego rozwoju oświaty w Gminie Łowicz .
– Oboje pracowali Państwo z dziećmi przez długi czas. Proszę powiedzieć, gdy patrzy się na dzieci teraz i te kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu co się zmieniło?
JS: Dzieci tutaj przychodzą do przedszkola, jako trzylatki, i odchodzą w wieku piętnastu. Przedszkole to bardzo sympatyczne miejsce. Ale myślę, że dzieci się nie różnią. Różnią się czasy, nie dzieci same w sobie. Teraz młodym to trudno sobie wyobrazić, ale kiedyś w szkole znajdował się jedyny telefon we wsi. Gdy coś się stało, to przychodziło się właśnie tutaj, aby np. zadzwonić do lekarza. Na pewno zauważamy wpływ mediów na życie wokół. Dzieci są narażone na wiele bodźców ze świata zewnętrznego.
Mamy do czynienia z uzależnieniem od internetu czy telefonu. Przy pomocy rodziców na szczęście udaje się nad tym zapanować. Pojawiają się też liczniejsze przypadki chorób, których wcześniej nie było, lub nie były diagnozowane, między innymi cukrzyca. Dzieci są też pod większą opieką medyczną. Świat na pewno jest inny.
– A czy zauważają Państwo większe problemy ze skupieniem, niż kiedyś?
JS: Uczniowie nie umieją samodzielnie zagospodarować sobie czasu. Jak ja wspominam swoje dzieciństwo to nigdy nie było sytuacji, gdy miałem za dużo czasu. Zawsze go brakowało, nigdy się nie nudziłem... Cały czas rozmawiamy o czasie, o przemijaniu, jak czas wpływa na człowieka. Jako dzieci nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czas płynie – nieważne czy tego chcemy czy nie i jak łatwo jest go nieświadomie zmarnować. W pewnym momencie okazuje się – o, czy czegoś nie przegapiłem, czy czegoś nie zapomniałem i zaczyna się gonitwa, aby to wszystko nadrobić...
Tak więc czas jest czymś bardzo ciekawym. Trzeba pracować nad dziećmi. Od rana do wieczora jesteśmy zarzucani informacjami i życie wymaga, abyśmy nad tym pracowali. Trzeba patrzeć na to wszystko optymistycznie, ale jednak trzeba pamiętać, że technologia to miecz obosieczny. Nie krytykuję jej, sam jestem informatykiem i fanem nowinek technicznych, ale należy znaleźć złoty środek i mieć umiar.
– Czy jest jakaś rzecz lub zjawisko, które będzie Panu zawsze kojarzyło się z tą szkołą?
JS: Słowo "Dąbkowice" zawsze będzie mi przypominać o cudownej przygodzie, pełnej niesamowitych ludzi i ich cudownej życzliwości. To miejsce jest częścią mojej kochanej Ojczyzny i chociaż byłem w wielu miejscach, to jest mi najbardziej bliskie i wszystkim, których tutaj poznałem i spotkałem dziękuję za dar czasu jaki mi ofiarowali. Dziękuję, moim uczniom i ich rodzicom za te 40 wspólnych lat i wspólnych wspomnień
Jak się przechodzi na emeryturę to człowiek zaczyna mieć refleksje o przemijaniu, wracamy do pojęcia "czasu" i jak ważny dla nas jest. Ostatnio w głowie utkwiła mi pewna piosenka Polskiego zespołu Hedone. Fragment z jej tekstu brzmiał następująco – "Nie ma sieci w Niebie, nie mogę dodzwonić się do Ciebie". Każdy z nas ma telefon komórkowy i im jesteśmy starsi, tym więcej kontaktów z tego telefonu przestaje być aktualnymi, ponieważ coraz więcej osób po prostu odchodzi. Dlatego nie odkładajmy na później rozmów i spotkań z bliskimi nam ludźmi.
– Teraz zadam Państwu trochę bardziej pragmatyczne pytanie. Jak wygląda sytuacja demograficzna w szkole w Dąbkowicach? Czy szkole grozi brak uczniów?
JS: Nie mamy wpływu na demografię, jedynie na dostępność szkoły.
Nasza szkoła jest teraz zupełnie inna, niż jakiś czas temu. Zrobiliśmy wszystko, aby szkoła była bezpieczna i nowoczesna. Mamy nowe boisko wielofunkcyjne i nowe wyremontowane przedszkole. Dzieci przychodzą do bezpiecznego budynku pełnego przeróżnego rodzaju udogodnień i pomocy naukowych – interaktywnych podłóg, dronów, itp.
IH: Klasy liczą średnio ok. jedenastu uczniów, oczywiście sami uczniowie może nie są z tego powodu zadowoleni, ponieważ na każdej lekcji mogą być odpytani przez nauczycieli, ale dzięki temu rodzice mają pewność , że stan wiedzy ich dzieci jest systematycznie sprawdzany, co jest niewątpliwym atutem niedużych szkół.
JS: Jestem przekonany o wartości takich szkół jak Nasza. Dlatego obowiązkiem nas dorosłych jest dbać o nie , zabiegać o ich rozwój i troszczyć się o ich przyszłość, gdyż jak wcześniej powiedziałem – nie zawsze pieniądze i koszty muszą nas sprowadzać na ziemię, bo to My – dorośli podejmując różne decyzje mamy wpływ na kształtowanie tej przyszłości.
0 2
Kukiz: Priorytetem jest odsunięcie Tuska od władzy. Ponad JOW-y, ponad wszystkie moje idee. Bardzo chciałbym się mylić, ale to człowiek, który publicznie wyznaje Boga, kiedy ma w tym interes polityczny. Jest hipokrytą - zarzucił Donaldowi Tuskowi Paweł Kukiz w Telewizji Republika. Wskazał, że obecnym priorytetem jest dla niego "odsunięcie Tuska od premierostwa".