Zamknij

Głowno. To moje powołanie, żeby uczyć drugiego człowieka

. 08:00, 20.10.2024

Głowno. To moje powołanie, żeby uczyć drugiego człowieka

Z okazji minionego Dnia Edukacji Narodowej, Agnieszka Włodarczyk rozmawia z Krystyną Słomską, nauczycielką języka rosyjskiego, pochodzącą z Łowicza, lecz od wielu lat mieszkającą i wykonującą zawód w Głownie. Pani Słomska wprowadza nas do świata zawodu nauczyciela, opowiadając o swojej pracy, doświadczeniach i wartościach, którymi się kieruje, nie tylko w pracy z młodzieżą, ale i w życiu.

Co sprawiło, że zdecydowała się Pani na zawód nauczyciela? Czy było to powołanie, czy jednak przypadek? 

Zaczęło się od tego, że kiedy byłam w ostatniej klasie szkoły podstawowej, w mojej rodzinie przeżyliśmy bardzo przykrą sytuację, ponieważ tragicznie zginął mój tata. Dla mnie to było straszne. Ale trzeba było wybrać szkołę, do której pójdę po ukończeniu podstawówki. Nie ukrywam, że nie umiałam siebie odnaleźć, ale mój kochany Pan Dyrektor Szkoły Podstawowej Nr 2 w Łowiczu, do której chodziłam, powiedział do mojej mamy w ten sposób: "Krystyna musi iść tylko do liceum pedagogicznego, ponieważ ona musi zostać nauczycielką. Ona ma takie predyspozycje, że ja jej nie widzę w innym zawodzie".

Moja mama wzięła do siebie jego słowa i wybrałyśmy Liceum Pedagogiczne w Łowiczu, ponieważ tam się też urodziłam i wychowywałam. To była świetna szkoła, bardzo dobrze przygotowała mnie do zawodu nauczyciela, a trwała 5 lat. Jednak bardzo trudno było się tam dostać, ponieważ było dużo chętnych. Oprócz świadectwa, które otrzymaliśmy po ukończeniu szkoły podstawowej, mieliśmy także egzaminy wstępne. Przystąpiłam oczywiście do nich, był polski, matematyka, egzamin ze słuchu z muzyki, bo nauczyciel powinien mieć też uzdolnienia w tym kierunku.

Wiem, że te egzaminy zdałam, ale czy będę przyjęta? Tego mimo wszystko nie wiedziałam. Tak się jednak pięknie złożyło, że bardzo dobrze wszystko zdałam, dostałam się i 5 lat uczyłam się w tej szkole oraz przygotowywałam do tego zawodu. Tak więc to mój Pan Dyrektor wybrał mi ten zawód.

Jak Pani wspomina czasy nauki w tym liceum? 

Bardzo dobrze, chodziłam do świetnej szkoły, która wspaniale przygotowała nas do zawodu nauczyciela, naprawdę wiele się nauczyłam, mieliśmy bardzo dużo zajęć praktycznych. Poza oczywistymi przedmiotami, takimi jak polski, matematyka, historia czy geografia, mieliśmy także zajęcia plastyczne czy muzyczne, ponieważ nauczyciel, zwłaszcza w tych młodszych klasach, musi odnajdywać się w każdej dziedzinie.

Każdy np. musiał umieć grać na jakimś instrumencie. Ja wybrałam skrzypce, moją mamę nie było stać w tamtym czasie na taki instrument dla mnie, więc pożyczyliśmy od kogoś i przez 5 lat nosiłam do szkoły futerał ze skrzypcami i uczyłam się gry na nich. Już po zakończeniu szkoły jednak nie kontynuowałam tego, bo muzyka nie była nigdy czymś, czym chciałabym się zajmować, jednak do tej pory skrzypce to mój najukochańszy instrument. 

Skąd pomysł na język rosyjski?

Ponieważ sytuacja rodzinna nie była zbyt prosta, musiałam podjąć dość szybko pracę. Z tego względu zaczęłam pracę jako nauczycielka, mając wtedy jeszcze średnie wykształcenie, ponieważ w tamtym czasie tak było można. Ja byłam od zawsze bardzo ambitną osobą, chciałam się dalej uczyć i rozwijać, jednak nie mogłam rezygnować z pracy, więc musiałam dostać pozwolenie z Inspektoratu Oświaty, które gwarantowało mi możliwość dalszej kontynuacji nauki. Wtedy jak się okazało, było duże zapotrzebowanie na nauczycieli języka rosyjskiego.

Najpierw poszłam do tzw. Studium Nauczycielskiego, a tam wybrałam kierunek języka rosyjskiego, co trwało 2 lata. Po tej szkole zdecydowałam, że chcę kontynuować naukę i rozpoczęłam studia na Uniwersytecie Łódzkim, żeby mieć takie pełne wykształcenie i żebym ja, jako nauczyciel czuła się dobrze w tym zawodzie. Po 5 latach ukończyłam studia z języka rosyjskiego z tytułem magistra.

Język wybrałam dość przypadkowo, ale okazał się być językiem, który bardzo pokochałam. W szkole średniej miałam też niemiecki, ale absolutnie tego nie czułam, a rosyjski jest moim zdaniem taki piękny, melodyjny i miękki. Nie ukrywam, że wciąż mam kontakt z tym językiem i z uczniami, a także często oglądam filmy rosyjskie, czy jakieś ciekawe programy, pomimo obecnej sytuacji politycznej. Nie zwracam na to uwagi, ponieważ uważam, że ten język to jest coś pięknego. To po prostu trzeba kochać. 

Czy towarzyszył Pani na początku nauczycielskiej drogi stres, związany z wykonywaniem tego zawodu i z pracą z dziećmi? 

Początki na pewno zawsze są stresujące i tak też było w moim przypadku. Człowiek zawsze wtedy czuje się niepewnie, bo wie, że musi zapanować nad całą klasą, nie tylko przekazywać wiedzę, ale również mieć dobry kontakt z uczniami i zachować jakąś dyscyplinę. To na początku nie było takie proste.

Jak objęłam pracę, to uczyłam też dzieci młodsze, bo byliśmy do tego przygotowani, a rosyjski pojawiał się międzyczasie, a mnie jednak od zawsze lepiej pracowało się z młodzieżą. Młodsze dzieci, wiadomo, że są pocieszne, kochane i bardzo szczere, nie kłamią i nie kombinują jak te starsze, lecz jednak zawsze to właśnie z tymi starszymi miałam lepszy kontakt.

U mnie domeną natomiast było to, że nawet jak miałam hospitowane jeszcze lekcje, tzw. lekcje ćwiczeń w szkole średniej, to zawsze dużym plusem było to, że ja umiałam zapanować nad klasą, bo u mnie zawsze była dyscyplina, nie miałam problemów wychowawczych. Tak było od zawsze i myślę, że chyba to jest cecha, którą się ma, że wzbudza się dyscyplinę, ale też umie przyciągnąć do siebie i zwrócić uwagę innych, więc to raczej wychodzi z wnętrza człowieka. 

Według Pani, jakie cechy powinien posiadać nauczyciel? 

Przede wszystkim, powinien kochać młodzież, bo to jest podstawa. Powinien mieć także zachować dyscyplinę na lekcjach, to jest według mnie szczególnie ważne, że kiedy nauczyciel pracuje, przekazuje wiedzę, to nie może się już martwić o to, że ktoś mu będzie przeszkadzał. Żeby umieć nauczyć, trzeba wprowadzić dyscyplinę i wymagać.

Nauczyciel powinien kochać młodzież, bo to jest podstawa. Ale żeby umieć nauczyć, trzeba wprowadzić dyscyplinę i wymagać.

Moja rola jest taka, żeby tych uczniów jakoś tak przygarnąć do siebie, ale jednocześnie ich zainteresować. To jest bardzo ważne i to jest tak naprawdę podstawą naszej pracy. Już nie mówiąc o tym, że nauczyciel musi być najlepszym fachowcem, u mnie w tej kwestii nie ma dyskusji. Uważam, że wielu jest niestety nauczycieli bez powołania, którzy wykonują zawód dlatego, że nie znaleźli nigdzie indziej pracy po nabyciu wyższego wykształcenia, dlatego skończyli kursy nauczycielskie i wykonują zawód. Lecz to jest na pewno męczarnia dla nich, denerwują się lub tylko czekają aż skończy się dzień i tak wygląda ich codzienność. Niestety, są tacy. Być może jeszcze się odnajdą w przyszłości w tym zawodzie, ale to nie jest takie proste jeżeli nie czuje się tego od początku.

To musi być "to coś" i uważam, że tak jest z każdym zawodem. To muszą być predyspozycje, a może i nawet powołanie. Możemy oczywiście patrzeć na sprawy finansowe, bo jest to ważne, ale nie można się tylko tym sugerować. Co z tego, że podejmę się pracy, której nie lubię. Ja mogę zarobić mniej, ale robię to, co kocham i chodzę tam z ogromną przyjemnością, żeby spotkać się z młodzieżą.

Więc rzeczywiście to jest moje powołanie, żeby uczyć drugiego człowieka. 

Co jest najtrudniejsze dla Pani w tym zawodzie?

Jeżeli chodzi o pracę z młodzieżą, to na pewno metody nauczania, bo one są bardzo istotne. Trzeba trochę urozmaicać, zaciekawiać i sprawiać, że młodzież złapie tego bakcyla, że poczuje ten język, bo jak go poczuje, to już dalej stara się pracować nad nim i chce go chłonąć.

Co w mojej pracy było najtrudniejsze? To oczywiście kwestie techniczne, komputerowe, nie jestem w tym najlepsza. Jednak mogę powiedzieć, że była naprawdę bardzo duża wyrozumiałość ze strony uczniów, ponieważ jak nie umiałam czegoś zrobić, coś mi nie wychodziło, to zawsze mogłam na nich liczyć i sami chętnie mi pomagali. Więc oni podchodzili do tego z takim szacunkiem, zdawali sobie sprawę, że człowiek ma prawo czegoś nie wiedzieć, ja też nie ukrywałam, że czegoś nie wiem, technologii z czasem było coraz więcej, a ja dopiero się jej uczę. Więc zdecydowanie to było dla mnie najtrudniejsze. Bo sama praca z młodzieżą, czy osiągane wyniki, to nigdy nie był dla mnie problem. 

Co zmieniło się Pani zdaniem w podejściu uczniów do nauki czy do samego nauczyciela, na przestrzeni lat? 

Ja akurat miałam taką młodzież, że nie napotykałam jakiegoś buntu, niechęci do nauki tego języka. Obecnie jest taka sytuacja, że mają oni prawo wyboru języka, więc jest to drugi język w szkole. Więc oni sami deklarują, czego chcą się uczyć. U mnie na lekcjach dobrze się czują, starają się być aktywni, dużo się nauczą i nawet potrafią zapytać pod koniec lekcji "proszę Pani to już koniec?". To jest dla mnie miłe zobaczyć, że oni faktycznie się nie nudzili, że byli zaangażowani i nawet nie zauważyli, kiedy lekcja dobiegła końca. Tak więc ja raczej nie miałam sytuacji, żebym jakąś taką zmianę zauważyła, tak było w moim przypadku od zawsze.

Wcześniej jednak czasami miałam bardzo sporadyczne sytuacje, że rodzic przychodził zdenerwowany, że będę jego dziecko uczyła akurat języka rosyjskiego. Ale w takich sytuacjach zawsze pozwalałam, żeby nawet i sobie pokrzyczał, żeby się wygadał, ale zawsze po rozmowie było już sympatycznie, jak już nerwy opadły. Wtedy u takiego rodzica pojawiało się słuszne stwierdzenie, że to jest po prostu język obcy, który jednak zawsze się przyda. Ale to było bardzo dawno temu, więc większą zmianę widzę w rodzicach, jeżeli chodzi o podejście do samego języka i różnych uprzedzeń, które mogą być z nim związane. 

Jakie były najbardziej satysfakcjonujące dla Pani momenty, takie chwile, które Pani szczególnie zapamiętała? 

Przede wszystkim, moją radością było to, że moi uczniowie byli wielokrotnie laureatami wojewódzkich konkursów z języka rosyjskiego, ale także na szczeblu centralnym, bo był taki czas, kiedy konkursy miały zasięg ogólnokrajowy. Więc jeśli ja miałam laureatów, to było moją chlubą, że umiałam przygotować ucznia i że właśnie moi uczniowie osiągali tak wysokie wyniki.

Później, kiedy pojawiły się już egzaminy zewnętrzne gimnazjalne czy dla klas 8, no to moi uczniowie bardzo ładnie je pisali i z języka rosyjskiego średnia była zawsze bardzo wysoka. To dawało mi bardzo dużo radości, że umiałam ich do tego przygotować, a uczniowie też byli zawsze bardzo wdzięczni za to i dziękowali, że taki wynik udało im się uzyskać.

Wielokrotnie pracowałam również z uczniami nad brakami, które wynikały z wcześniejszych zaniedbań nauczycieli, więc kiedy mimo tych wcześniejszych braków, ich wyniki wychodziły bardzo dobrze, to też była to ogromna satysfakcja, że jednak wszystko jest możliwe i że naprawdę jestem w stanie przekazać wiedzę uczniom. 

Sympatyczne jest także to, że moi absolwenci o mnie pamiętają. Miałam już wcześniej wywiad i odzew w komentarzach pod nim, był niesamowity. Komentarze nawiązywały nie tylko do mojej roli nauczyciela, ale także do tego, jakim człowiekiem jestem. Była to lawina niezwykle miłych wypowiedzi i to też daje ogromną radość człowiekowi, że jednak w jakiś sposób jest doceniany.

Poza tym, miałam wiele takich sytuacji, które mnie bardzo rozczulały. Jakiś czas temu miałam problemy zdrowotne związane z nogą, przez jakieś niewłaściwe stąpnięcie kość stopy uległa pęknięciu. W związku z tym miałam ją unieruchomioną i jakiś czas nie było mnie w pracy. Kiedy wróciłam po moim 2,5 miesięcznym zwolnieniu, zrobiło mi się bardzo miło, ponieważ dzieci biegły do mnie z radością i cieszyły się że wreszcie do nich wróciłam, że już jestem zdrowa i że już się dobrze czuję. To było bardzo miłe wiedzieć, że dzieci za mną tęskniły, pomimo, że jestem osobą wymagającą, zarówno w stosunku do siebie, jak i do innych, a uczniowie i tak żywili do mnie sympatię i tak miło mnie powitali.

Miałam nogę unieruchomioną po pęknięciu stopy i kiedy wróciłam po 2,5 miesięcznym zwolnieniu, zrobiło mi się bardzo miło, ponieważ dzieci biegły do mnie z radością i cieszyły się że wreszcie do nich wróciłam. To było bardzo miłe wiedzieć, że dzieci za mną tęskniły, pomimo, że jestem osobą wymagającą, zarówno w stosunku do siebie, jak i do innych

 

Później również musiałam delikatnie oszczędzać tą nogę więc w czasie dyżurów, dzieci wynosiły mi krzesło na korytarz, żebym ja mogła sobie siedzieć. Zdarzały się takie sytuacje, że trwała jeszcze lekcja i jakiś uczeń z korytarza wchodził do klasy i pytał "Proszę Pani, czy ma Pani teraz dyżur? To wyniosę już Pani krzesełko". Było to szczególnie wzruszające dla mnie, że te dzieci potrafią to uszanować, że widzą że ja akurat w tym momencie wymagam opieki z ich strony i bezinteresownie mi pomagają. Nawet ci uczniowie, których ja nie uczyłam, przychodzili zapytać, czy mam dyżur.

Myślę więc, że mimo bycia nauczycielem wymagającym, trzeba okazać dzieciom ciepło, bo oni to doceniają. Poza tym ja wychodzę z założenia, że jeżeli ja szanuję uczniów, to też uczniowie będą szanować mnie.

Czy to jest prawda, że nauczyciel ma wyjątkową pamięć do uczniów, że wszystkich pamięta latami? 

W moim przypadku jest tak, że może nie pamiętam nazwiska, ale imię i twarz obowiązkowo. Zdarza się tak często, że np. idę ulicą, ktoś idzie przede mną, z kimś rozmawia, a ja po głosie, nie widząc twarzy już wiem, że to jakiś mój były uczeń lub uczennica. To jest naprawdę takie nawet dziwne, że na naszej drodze pojawia się tylu uczniów, a mimo to, zawsze każdego się pamięta, nieważne ilu by ich było. 

Co by Pani zmieniła w edukacji w Polsce? 

Nie podoba mi się, że na co dzień w nauczaniu zwracamy dużą uwagę na trudności dziecka w nauce i na to, że jedni wykonują zadania szybciej, drudzy wolniej, bo jeśli uczeń w ramach wyników badań z poradni psychologiczno-pedagogicznej ma zaniżone wymagania względem niego na lekcjach, to na egzaminach powinno być tak samo, a tego nie ma. Wszystkie testy są takie same, nieważne czy uczeń ma problemy w nauce, czy jest to normalnie funkcjonujący uczeń. To moim zdaniem jest niesprawiedliwe, że dziecko z trudnościami pisze ten sam test, co dziecko bez trudności, a oczekuje się od niego tak samo dobrego wyniku.

Indywidualne podejście jest bardzo ważne, ja zawsze starałam się to uwzględniać i doceniać pracę ucznia, bo to trzeba uszanować, nawet jeżeli wynik nie jest wybitny. Co więcej, jeżeli dziecko uczy się drugiego języka w szkole, to ma zmniejszoną ilość godzin na jego naukę, ponieważ zamiast trzech godzin lekcyjnych, jak w przypadku języka angielskiego, ma dwie. Dodatkowo, język angielski wprowadzony jest już w 1 klasie, a drugi język dużo później, więc jest to bardzo mało, szczególnie dla tych uczniów, którzy decydują się na egzamin zewnętrzny z tego drugiego języka. Tutaj nie ma czegoś takiego, że bierze się pod uwagę to, ile godzin miał uczeń, tylko jeżeli wybrał ten rosyjski, to musi zdawać na takich samych zasadach i przygotować się tak samo dobrze, jak uczniowie zdający język pierwszy, czyli angielski. Tak więc zarówno wymagania są dość wysokie, jak i zestaw zadań na takim samym poziomie trudności. Przy małej ilości godzin ten kontakt z językiem jest jednak dużo mniejszy. 

Jestem także przeciwna, żeby tuż przed nowym rokiem szkolnym dokonywać jakichkolwiek zmian w systemie nauczania, bo to jest zawsze duży problem dla nauczycieli, ale też dla uczniów. Jeżeli chcemy cokolwiek zmieniać, to z jakimś wyprzedzeniem, co najmniej rocznym albo i dwuletnim, gdzie mamy czas, żeby się do zmiany dostosować i w odpowiedni sposób też przygotować ucznia. W edukacji nic nie powinno być zmieniane nagle, wszystko wymaga usystematyzowania i stopniowego wprowadzania.

Powinny być też według mnie lepiej stworzone warunki, żeby podczas lekcji  uczeń miał możliwość kontaktu językowego, nie tak jak jest obecnie, zgodnie z wymogami, czyli lekcje oparte na testach. Ja jestem przeciwna formie testowej, bo my mamy uczyć się żywego języka i potrafić za jego pomocą reagować. 

Czy umie Pani wskazać jakieś błędy, które były przez Panią popełniane na przestrzeni lat? 

Na pewno pierwsze lata mojej pracy były dla mnie czasem nauki tego zawodu, żeby może jednak nie za dużo wymagać, żeby bardziej próbować tego ucznia zrozumieć, no bo zwykle to staramy się wymagać, bo uważamy, że jak wymagamy to wprowadzamy tą dyscyplinę, bo uczeń zacznie się nas "bać", choć to dość niefortunne stwierdzenie. Dopiero później człowiek ucznia bardziej poznaje, stara się go zrozumieć i operuje nie tylko wymaganiami, lecz też zachętą i włączaniem do aktywnej pracy. Ale to wszystko przychodzi z biegiem czasu, trzeba na kilku błędach się nauczyć i z czasem nabrać większego doświadczenia w pracy z młodzieżą i też indywidualnego zrozumienia.

Jednak uważam, że byłam bardzo dobrze przygotowana do tego zawodu, ponieważ jeszcze przed rozpoczęciem pracy miałam naprawdę dużo praktyki, więc wiedziałam "z czym to się je" i jakich błędów na pewno nie chciałabym popełniać. 

Czy odczuwała Pani w jakimś momencie swojej pracy wypalenie zawodowe? 

Nie, wypalenia zawodowego u mnie nie było nigdy. Absolutnie nigdy tego nie czułam, ja nawet do dnia dzisiejszego pracuję z młodzieżą i dla mnie ta praca, te lekcje, które prowadzę są lekarstwem i tak było zawsze. Ja nigdy nie narzekałam, że jestem już tym zmęczona, jak moje niektóre koleżanki, które już miały dosyć i wyczekiwały tylko emerytury. Ja nigdy tego nie czułam.

Wypalenia zawodowego u mnie nie było nigdy. Absolutnie nigdy tego nie czułam, ja nawet do dnia dzisiejszego pracuję z młodzieżą i dla mnie ta praca, te lekcje, które prowadzę są lekarstwem.

Nigdy nie straciłam zapału do tej pracy. Dla mnie to wejście do klasy i prowadzenie zajęć to jest radość życia. Wewnątrz czuję się dowartościowana i spełniona. Mam potrzebę przekazywania wiedzy, ja lubię uczyć. Bardzo się cieszę, że wybrałam ten zawód, bo nigdy mnie praca nie męczyła i to jest najlepszy dowód na to, że wypalenie zawodowe nie przyjdzie nigdy, jeżeli się robi to, co się kocha. 

Według Pani, jak duży wpływ na wychowanie dziecka ma nauczyciel?

Ten wpływ oczywiście, że jest bardzo duży. Ja od zawsze byłam przeciwnikiem krzyczenia na dzieci. Absolutnie to nie jest metoda wychowawcza. Nie akceptuję krzyczenia na dzieci, bo z dziećmi trzeba rozmawiać. Jeżeli my do nich podchodzimy pogodnie, ciepło, to te dzieci zupełnie inaczej reagują i krzyk jest niepotrzebny.

Jak słyszę nieraz te krzyki nauczycieli, którzy wydobywają z siebie tyle głosu, ile tylko są w stanie, to myślę sobie "Boże po co to? To daje przecież całkowicie odwrotny efekt". To jest według mnie nietaktowne. Najgorsze co może być to krzyk na drugiego człowieka, bo my mamy ze sobą rozmawiać i dawać dziecku stosowny przykład.

Na zakończeniu roku 8-mych klas uczniowie robili takie charakterystyki wszystkich nauczycieli i mnie określili jako osobę, która zawsze zachowywała stoicki spokój i nigdy nie udało się wyprowadzić mnie z równowagi i faktycznie tak zawsze było. Krzyk w wielu sytuacjach może być oznaką braku szacunku, a my przede wszystkim tego szacunku mamy w szkole uczyć.

Uważam, że my musimy szanować siebie, szanować uczniów ale i wymagać tego szacunku w stosunku do siebie. Nie wyobrażam sobie, że ja rozmawiam z uczniem, stoję obok niego, a on sobie siedzi. Musimy zwracać też uwagę na kulturę. Dla mnie to jest bardzo ważne, bo dzieci muszą wiedzieć gdzie i jak muszą się zachować i na ile mogą sobie pozwolić. Oczywiście nie chodzi o stanie na baczność, absolutnie, ale niech uczeń umie okazać szacunek, bo ja jemu też ten szacunek okazuję i wtedy bardzo dobrze nam się rozmawia.

Najgorzej jest jednak, kiedy uczniowie wyczują słabość nauczyciela i później na tym bazują, wyśmiewają, robią na złość. Bardzo mi żal takich nauczycieli, że sobie z tym nie radzą, ale też nie pracują, żeby to zmienić. Jeżeli pracowaliby nad sobą, to uczeń też by to wyczuł.

Kultura osobista i wzajemny szacunek to są podstawy funkcjonowania i tego właśnie mamy uczyć dzieci.

Rozmawiała Agnieszka Włodarczyk

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS

komentarz(1)

Marek JóżwiakMarek Jóżwiak

0 0

Pani Krystyna łączy w sobie dydaktyczny profesjonalizm z ludzkim podejściem do ucznia.Osiągała wyniki wybitne z uczniem zdolnym,nie zapominając o uczniach mniej utalentowanych,było dla mnie wielkim zaszczytem móc z Panią współpracować.

20:43, 23.10.2024
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%