Dla wielu będzie to książka cenna, choćby ze względu na to, że na jej kartach odnajdą zapisane obrazki ze swego życia, a często też wyczytają swoje nazwisko.
Zaprezentowana 23 października na spotkaniu promocyjnym w Bibliotece Miejskiej w Łowiczu książka Stanisława Żaka „Syntex. Zakłady Przemysłu Pończoszniczego w Łowiczu. Wspomnienia” nie jest monografią zakładu. Nie znajdziemy w niej informacji o setkach istotnych faktów, umknęły dziesiątki ważnych dat, nie obejrzymy fotokopii dokumentów, nie wyczytamy analizy trudności, z jakimi zakład się borykał, nie rzucimy nawet okiem na wzory wyrobów, jakie opuszczały hale fabryczne przy ul. Powstańców. Próżno będziemy też szukać analizy przyczyn upadku (dwukrotnego) tej firmy, nie wspominając już o opisie okoliczności okołozakładowej prywatyzacji w latach 90.
Z pewnością wielu dawnych pracowników fabryki czeka i na taką pozycję. Czy się doczekają? Temat dla dobrego historyka wprost leży na ulicy, żyje jeszcze wielu świadków.
A jednak, mimo tych braków, książka Stanisława Żaka jest cenna, przede wszystkim dla tych, którzy w Syntexie pracowali, jak i dla licznej grupy tych, którzy interesują się wszystkim, co dotyczy naszego miasta. Wymienię trzy jej główne zalety.
Po pierwsze to, że w ogóle powstała. Znalazł się ktoś, kto chciał ocalić dla potomnych to, co był w stanie odnaleźć, zebrać, przypomnieć sobie. Obraz jest pozytywny, pozbawiony niuansów, z pewnymi wyjątkami nieledwie cukierkowy, charakterystyczny dla osób piszących o tym, co same przeżyły, a co z biegiem lat wydaje się - zawsze - dobre, lepsze, niż było ocenianym wtedy. Taki wyjątek to np. krótki opis trudnych warunków pracy, na każdym właściwie wydziale. Ale ważne, że w ogóle ten obraz jest zachowany.
Przy czym jest także w wielu aspektach prawdziwym, bowiem ogromnej roli, jaką Syntex odegrał w historii miasta nie da się zaprzeczyć. Nie można negować tego, jak wielką dźwignią rozwojową dla Łowicza było jego istnienie. I tego, że mimo ograniczeń stwarzanych przez niewydolny system, Syntex produkował na wysokim poziomie, a praca w nim była dla tysięcy ludzi pierwszym zetknięciem się z produkcją przemysłową, zapewniała awans materialny i rozwój mentalny. Syntex, jak pisze Stanisław Żak: „Budził nadzieję na poprawę życia wielu rodzin, szczególnie osób młodych”. I dla wielu ta nadzieja się spełniała.
Druga zaleta książki to ilość zgromadzonych w niej fotografii. Jest ich 165. Od razu zastrzeżenie: pochodzą ze zbiorów raptem sześciu osób, stąd można sobie wyobrazić, jak wiele jeszcze wspomnieniowych zdjęć może tkwić w domowych albumach innych pracowników – skoro tych były tysiące.
Tym fotografiom, które zaprezentowano, czas nie przysłużył się dobrze, ale mimo to stanowią wartość, choć rzuca się w oczy przewaga zdjęć z oficjalnych uroczystości i z okołozakładowego życia społecznego czy towarzyskiego. Brakuje zdjęć z produkcji, transportu, z tego, co stanowiło rację bytu zakładu. Ale, znając realia tamtego czasu, takich zdjęć może brakować, wszak niemal wszystko, co dotyczyło gospodarki, było tajemnicą… Fotografie tego typu istnieją być może w archiwach dawnych gazet, trudno oczekiwać od autora takiej, bardzo w gruncie rzeczy osobistej książki, że da radę je wyszukać. To jest praca dla historyka, do monografii.
Trzecia, największa zaleta książki, która pewnie najbardziej będzie doceniona przez dawnych pracowników, to ilość przytaczanych nazwisk. Głównie kadry zarządzającej, ale nie tylko. Z pewnością każdy, kto w książce odnajdzie nazwisko swoje lub taty czy mamy, będzie chciał tę książkę mieć w domu, choćby jako pamiątkę.
Książka jest do kupienia w siedzibie Klubu Seniora Radość w Al. Sienkiewicza 62 (na parterze) w Łowiczu. (budynek d. Gimnazjum Nr 1).
2 2
Bo nie wiesz o tym że każda osoba po 10 latach pracy otrzymywała odprawy 3 miesieczne wynagrodzenie i 3 miesięczna odprawa ... przy stanie załogi b
1200 pracownikow zorganizowano spotkanie z załoga na której zaproponowano załodze zainwestowania 6 miesięcznego wynagrodzenia w wykup akcji by stworzyć spółkę pracownicza ... tylko 50 osób wyraziło zgodę