Piekarnia przy placu Przyrynek w Łowiczu prowadzona przez Jadwigę Rutkowską działa od ponad 70 lat. W sobotę 30 listopada po raz ostatni jej pracownicy rozpalili w specjalnym piecu i wypiekli ostatnią partię chleba i bułek.
Odwiedziliśmy to "miejsce z duszą", jak o swojej piekarni mówi jej właścicielka, Jadwiga Rutkowska. - Piekarnia działa od ponad 70 lat. Najpierw tę piekarnię kupił mój teść od Niemca w latach 40. Potem przyszły czasy komunistyczne i piekarnia przestała należeć do mojego teścia. Zostawili nam tylko jedno pomieszczenie, gdzie teściowa prowadziła warzywniak.
Od Jadwigi Rutkowskiej dowiadujemy się, że po upadku komunizmu piekarnia w opłakanym stanie powróciła w ręce jej teścia, a następnie męża pani Jadwigi. Musiał on odbudować m.in. piec, w którym od lat wypiekane było pieczywo - Z mężem prowadziłam piekarnię przez 47 lat - zaznacza Jadwiga Rutkowska. Potem, po śmierci męża, sama przejęła piekarnię.
Jednym z najtrudniejszych okresów w ostatnich latach działalności rodzinnej piekarni były podwyżki podatków, a także cen wody i opału oraz kłopoty z jego dostępnością. Jak wspomina Jadwiga Rutkowska, ogromną pomocą okazał się wtedy lokalny przedsiębiorca, Wojciech Urbanek, który pomógł jej w zakupie opału po niższych cenach. Właścicielka piekarni mówi też, że problemem jest zbyt mała liczba pracowników. - Jest tylko jeden pracownik, piekarz, a trzeba codziennie upiec od 100 do 200 sztuk pieczywa. Poza tym od czasu do czasu pomagają mi moje dwie córki.
Jedna z nich przyjeżdżała z Olsztyna do Łowicza, żeby wesprzeć mamę. W piątek przez całą noc pomagała piekarzowi w wypieku chleba i innego pieczywa, które w sobotę po raz ostatni zostało sprzedane.
Stali bywalcy rodzinnego przedsiębiorstwa nie zapomnieli o Jadwidze Rutkowskiej - Już w piątek przychodzili do mnie klienci - zaznacza właścicielka piekarni. - Dziękowali mi, przynosili czekoladki, kwiaty, a nawet szampana. To było bardzo wzruszające. Nie wiedziałam, że tak bardzo mieszkańcy lubią to miejsce.
Jadwiga Rutkowska jest bowiem osobą bardzo ciepłą w kontakcie z drugim człowiekiem - nie tylko z każdym zawsze porozmawia, ale i pamięta o klientach piekarni. Jej córka mówi, że zdarzało się przed świętami, kiedy ruszały zapisy na chleb, że niektórzy zapominali o zapisach. Wtedy Jadwiga Rutkowska sama zaznaczała w specjalnym zeszycie, żeby wypiec pieczywo dla konkretnej osoby.
- Warto było tyle lat popracować, żeby przeżyć to, co przeżyłyśmy - dodaje córka Jadwigi Rutkowskiej.
1 0
pracuje piekarzy wielu? Galancie.