Zamknij

60 lat razem – historia miłości Janiny i Zenona Walaków z Dmosina

Agnieszka Włodarczyk Agnieszka Włodarczyk 17:00, 03.05.2025

60 lat razem – historia miłości Janiny i Zenona Walaków z Dmosina

Tuż przed świętami wielkanocnymi, Państwo Janina i Zenon Walak świętowali wyjątkowy jubileusz, ponieważ dokładnie w sobotę, 19 kwietnia, minęło 60 lat od dnia, kiedy złożyli sobie małżeńską przysięgę. Ich wspólne życie, pełne miłości, szacunku i zrozumienia, jest pięknym świadectwem tego, że prawdziwe uczucia nie przemijają z czasem. O swojej drodze, codziennych radościach i trudnościach, a także o receptach na długie i szczęśliwe małżeństwo, opowiedzieli z serdecznością i wzruszeniem redakcji Wieści.

Ciężkie czasy młodości

Pani Janina urodziła się 27 czerwca 1944 roku w Grodzisku, a pan Zenon 10 stycznia 1937 roku w Dmosinie Pierwszym. - Czasy naszej młodości były ciężkie. Ja byłam sierotą, tata zmarł, kiedy miałam 8 lat, później mama wyszła drugi raz za mąż. Chciałam dalej iść do szkoły, ale musiałam pójść do pracy w wieku 15 lat. I tak pracowałam jako młody dzieciak, a mąż na swoim gospodarstwie - opowiada pani Janina. Pan Zenon natomiast chodził do szkoły zawodowej w Głownie, gdzie uczył się zawodu ślusarza samochodowego.

Ciekawa historia kryje się też za datą urodzenia pana Zenona. Jak nam powiedział, tak naprawdę urodził się 11 listopada 1936 roku. - W tamtych czasach dzieci często rodziły się w domach, a porody odbierały babki wiejskie, więc wpisy w dokumentach zależały od uczciwości rodziców i łatwo było o przekłamania - doprecyzował wnuczek.

Poznali się 22 lipca 1964 roku. Pani Janina miała wówczas 20 lat, a pan Zenon 28. - Przywiózł do mnie naszego wspólnego kolegę, a został moim mężem - wspomina pani Janina. To był zwykły dzień i żadne z nich nie przypuszczało wtedy, że stanie się początkiem ich wspólnego życia.

Zaledwie dziewięć miesięcy później, 19 kwietnia 1965 roku, wzięli ślub w kościele św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty w Dmosinie. Był to drugi dzień Świąt Wielkanocnych.

Trudne początki i codzienność

W 1966 roku urodziła się ich córka, a trzy lata później syn. Początkowo mieszkali w domu rodzinnym pana Zenona w Dmosinie, gdzie jak mówili, życie do łatwych nie należało, bo brakowało prądu i bieżącej wody. - Czasy były wtedy bardzo ciężkie, a ja ze wszystkim musiałam radzić sobie sama - mówi pani Janina.

W tych trudnych warunkach zajmowała się ona dziećmi, gospodarstwem i chorą teściową. Pan Zenon w tym czasie pracował jako kierowca i bywał w domu tylko raz w tygodniu - Czekałam na męża cierpliwie, nie było innej opcji - wspomina pani Janina.

Pan Zenon pracował jako kierowca w Spółdzielni Kółek Rolniczych, mając pozwolenie na przewóz osób, które uzyskał jeszcze w wojsku. Dzięki temu zarabiał znacznie więcej niż przeciętny kierowca - średnio 12.000 złotych, podczas gdy inni kierowcy zarabiali około 2.000 złotych. - Dziadek był bardzo zaradny. Za to go zawsze podziwiałem. W czasach, gdy ciężko było cokolwiek osiągnąć, on walczył o swoje - mówił wnuczek Sebastian Walak.

Mimo wielu trudności, pani Janina dzielnie prowadziła dom i gospodarstwo. - Było ciężko. Męża nie było cały tydzień, a jak wracał, to tylko na jeden dzień - mówiła. Na barkach pani Janiny spoczywała opieka nad domem, dziećmi i chorą teściową. - Babcia była bardzo silna, nie wiem, jak dawała sobie radę sama, z dziećmi i jeszcze chorą teściową. Wszystko dźwigała na własnych barkach - słyszymy od Sebastiana.

Po 8 latach pracy w trasie pan Zenon zrezygnował z pracy kierowcy i wspólnie z żoną skoncentrowali się na powiększaniu gospodarstwa. Kupili dwie działki w pobliżu domu rodzinnego i w 1972 roku wprowadzili się do nowego, wybudowanego własnymi siłami domu, w którym mieszkają do dziś.

Całe życie państwo Walakowie zajmowali się rolnictwem. Prowadzili własne gospodarstwo, hodowali kozy, krowy, konie i kury. Syn państwa Walaków poszedł w ślady ojca i również został kierowcą. - To jest straszny zawód, syn teraz jeździ i to przeżywam - przyznaje pan Zenon.

Państwo Walakowie nie podróżowali dużo - wspólnie byli tylko w Częstochowie i Warszawie. - Nie było kiedy podróżować. Za dużo było obowiązków - mówi pani Janina.

Rodzina jest wszystkim

Rodzina zawsze była dla nich najważniejsza. Mają syna i córkę, a także czworo wnucząt - trzy wnuczki i jednego wnuka - oraz cztery prawnuczki: 3-letnią Lilianę, 3-letnią Blankę, 2-letnią Józefinę i półroczną Luizę. Z córką, która ukończyła studia i pracuje jako księgowa w Urzędzie Gminy Dmosin, mieszkają pod jednym dachem. - Najbardziej cieszymy się z tego, że mamy ładne i mądre dzieci, wnuki i prawnuki - mówią.

Wnuk państwa Walaków szczególnie zapamiętał opowieść o pierwszym samochodzie dziadka - warszawie, będący tym samym pierwszym takim pojazdem w okolicy. Jak podkreśla, dziadek zawsze był zaradny, a w czasach bez prądu, telefonów i komunikacji - osiągnięcie czegokolwiek było nie lada wyzwaniem, którego mało kto się podejmował.

 Istotne jest w związku wzajemne słuchanie się, bo - jak sami mówią - życie nie jest bajką i nie zawsze jest idealnie.

Państwo Walakowie mogą liczyć na wsparcie nie tylko rodziny, ale też pani Kasi, ekspedientki z pobliskiego sklepu, która troszczy się o nich, przynosi potrzebne zakupy i zostawia im najnowsze wydania Wieści, których czytanie jest już tradycją w ich domu. Pomoc jest szczególnie ważna, ponieważ małżeństwo ma problemy z poruszaniem się.

Podstawą wzajemne zrozumienie

Zapytani o to, co najbardziej cenią w sobie nawzajem, pani Janina podkreśliła, że w mężu zawsze najbardziej ceniła jego opiekuńczość, odpowiedzialność oraz to, że był głową rodziny, na której wsparcie mogła zawsze liczyć.

Państwo Walakowie zgodnie przyznają, że ich przepisem na udane, długie i pełne miłości małżeństwo było życie w zgodzie oraz umiejętność odpuszczania wtedy, kiedy było to potrzebne. - Najważniejsze, żeby obie osoby potrafiły ustąpić, szanowały siebie nawzajem i umiały pójść na kompromis. Wtedy wszelka burza przejdzie i wszystko się ułoży - podkreśla pani Janina.

Małżonkowie zgodnie zaznaczają, że kluczem do ich wspólnego szczęścia był wzajemny szacunek i zrozumienie. Wyraźnie wskazali również na to, jak istotne jest w związku wzajemne słuchanie się, bo - jak sami mówią - życie nie jest bajką i nie zawsze jest idealnie. Zwrócili uwagę, że podobieństwo charakterów bardzo im w tym pomagało - dzięki temu łatwiej im było o wzajemne zrozumienie. - Doczekać 60 lat małżeństwa to coś rzadko spotykanego, ale to dzięki Bogu - dodaje pan Zenon. 

11 maja w kościele w Dmosinie odprawiona zostanie msza święta zamówiona przez małżeństwo Walaków z okazji ich jubileuszu, aby razem z bliższą i dalszą rodziną modlić się i celebrować ich święto.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lowiczanin.info. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%