Zamknij

Dlaczego tną te drzewa?

Wojciech Waligórski Wojciech Waligórski 08:00, 11.05.2025

Dlaczego tną te drzewa?

Co pewien czas czytelnicy nadsyłają nam zdjęcia cięć dokonanych przez leśników w kolejnych miejscach w lasach nieborowskich czy w Puszczy Bolimowskiej. Najczęściej z wyrzutem i pytaniem: dlaczego znowu?

Wszelkie te alarmy, że „oni znowu wycinają”, że „lasy idą pod topór” sugerują , że Lasy Państwowe podejmują decyzje o wycięciu danych areałów na zasadzie widzimisię bądź zwiększonego zainteresowania ze strony  firm meblarskich czy innego biznesu zainteresowanego drewnem. Często w ogniu politycznych połajanek zarzuca się aktualnie rządzącym (najczęstsze to było w czasach rządów PiS), że lasy są trzebione dla doraźnych korzyści finansowych państwa.

 

Czy te zarzuty są uzasadnione? Przedstawiciele Lasów Państwowych odpierają je jako fałszywe i wynikające z niewiedzy. LP prowadzą bowiem prowadzą gospodarkę jak najbardziej planową, metodyczną – i nastawioną raczej na zwiększanie areałów powierzchni leśnych niż na ich zmniejszanie. Nadleśnictwo Radziwiłłów, na którego terenie położona jest większość Puszczy Bolimowskiej, utraci wprawdzie w najbliższym czasie wiele hektarów lasów z racji planowanych inwestycji infrastrukturalnych (szybka kolej, zewnętrzna autostradowa obwodnica Warszawy), ale gdyby nie to, obszar jego lasów by się powiększył, gdyż w planach jest zakup kilku hektarów. Celem jest wzrost powierzchni zalesionych, a nie ich zmniejszanie.

Plan ponad polityką

Leśnicy w każdym nadleśnictwie działają wg. tzw. planu urządzania lasu, przyjmowanego raz na 10 lat.  Obecny plan, według którego pracuje Nadleśnictwo Radziwiłłów, kończy się w 2026 roku, leśnicy już są w trakcie opracowywania następnego, na kolejny okres dziesięcioletni. - To nie ma nic wspólnego z polityką, kto rządzi w tej chwili lub kto nie rządzi – mówi leśniczy Jan Szczurek z nadleśnictwa Radziwiłłów, z którym rozmawiamy w lesie pod Joachimowem Mogiłami w gminie Bolimów.  

Plan dotyczy każdego hektaru lasu podlegającego nadleśnictwu. Powierzchnie leśne są podzielone na oddziały, sporej wielkości, około 35 ha, a te z kolei na tzw. wydzielenia, czyli fragmenty lasu jednolite pod względem dominującego tam gatunku drzew, wieku drzewostanu, rodzaju gleby itp.

Wydzielenia więc mają różne kształty, najczęściej nieregularne, ale są łatwo zauważalne dla fachowca, choć pewnie dla laika mniej. W określonym siedlisku leśnym  prowadzi się określoną gospodarkę – inną niż w siedliskach sąsiednich.

Gospodarka w danym wydzieleniu zależy od tego, jaka jest tam gleba, jaka jest wilgotność – więc jaki  będzie tam rósł las. - My najwięcej mamy sosny, dlatego że dużo jest u nas siedlisk dosyć ubogich, piaszczystych, dosyć suchych, nieprzyjemnych rolniczo. Dlatego te tereny zostawały przeznaczone pod hodowlę lasu.

- Więc to nie jest tak, że jeśli ktoś lubi lasy dębowe to może je sadzić wszędzie w Polsce – opowiada leśniczy. - To jest tak samo jak z rolnikiem: jeżeli ma dobrą glebę może uprawiać pszenicę, buraki, zasadniczo wszystko, ale jak ma bardzo ubogą glebę to tylko żyto i ziemniaki.

Plany urządzania lasu są tworzone do każdego takiego wydzielenia. Zawierają dokładny opis, jakie gatunki w danym miejscu należy sadzić czy jakie już tam rosną, od kiedy, jaka jest struktura lasu, jakie zmieszanie gatunków.

Wszystko to jest naniesione na mapy, które leśniczy ma w swoim tablecie i w każdym miejscu, w którym jesteśmy – a przeszliśmy kilka kilometrów – jest w stanie pokazać na jakim wydzieleniu stoimy, jakie drzewa tu dominują (i spojrzenie wokół to potwierdza), jaki jest wiek tego drzewostanu i jakie są planowane tutaj działania do wykonania w najbliższych latach.

- Wszystko jest zinwentaryzowane, wszystko policzone i tam znajdują się wskazówki gospodarcze na najbliższe 10 lat – opisuje leśniczy.

Plan urządzenia lasu jest zatwierdzany przez ministra, nie może go zmieniać nawet dyrektor generalny LP.  Wyjątkiem są sytuacje po huraganach, gdy w lesie powstały wiatrołomy, wtedy decyzje o cięciu podejmowane są na niższym szczeblu.

Tak powinno być w stanie idealnym

Sposoby gospodarowania na różnych siedliskach są różne, ale wszędzie postępowanie jest planowe. Rodzaj i czas planowanych cięć jest zaznaczony w planie urządzenia lasu dla każdego jego fragmentu.

Mniej więcej to się opiera na tzw. teorii lasu normalnego. Założenie jest takie, że gdybyśmy mieli 100 ha lasu i ten 100-letni las podzielili na 100 działek, to co roku moglibyśmy jedną działkę wyciąć i jedną zasadzić i mielibyśmy ciągle praktycznie ten sam las.  Tylko, że w Polsce masowe nasadzenia lasów miały miejsce przed i po I wojnie światowej, potem po II wojnie – i to na otwartych przestrzeniach, dawniej rolniczych - i teraz mamy dużo drzewostanów w podobnym wieku.

I dlatego jest teraz dużo cięć lasów właśnie sprzed 80 czy 100 lat – bo one tego cięcia wymagają.

Tykająca bomba

- Są tereny, gdzie drzewa mają 110-130 lat – opisuje Jan Szczurek.

- Dotrwały tak długo? – pytamy.

- Tak. Natomiast trzeba mieć świadomość, że to jest tykająca bomba. Bo są to lasy słabe,  mało odporne na szkodniki, podatne na ich gradację czyli masowy wysyp, nadto po prostu dożywające swego wieku biologicznego, często grożące zawaleniem.

 

Są tereny, gdzie drzewa mają 110-130 lat, ale trzeba mieć świadomość, że to jest tykająca bomba. Bo są to lasy słabe, dożywające swego wieku biologicznego, często grożące zawaleniem.

Na te normalne problemy, związane z wiekiem drzewostanu, nakłada się obniżający się w ostatnich latach gwałtownie poziom wód gruntowych. Powoduje on to, że niektóre gatunki po prostu nie dadzą rady w tak suchej glebie przetrwać – i obumierają. Tym bardziej dotyczy to drzew starych, które nie rozbudowują swego systemu korzeniowego.

 Dlaczego powstają gniazda

Cięcia w lesie, inaczej rębnie, wykonywane są po to, żeby odpowiednio wcześniej, z dużym wyprzedzeniem tworzyć najbardziej korzystne warunki dla rozwoju cennych gatunków, jak dąb, jak buk, jak jawor. Bo gatunki takie, jak sosna, brzoza czy olcha one są mało wymagające, one mogą rosną na otwartej przestrzeni, nie boją się przymrozków. Natomiast gatunki cenne muszą wzrastać w innych warunkach. I dlatego leśnicy z dużym wyprzedzeniem pewne czynności wykonują po to, żeby wykorzystać jeszcze to ochronne działanie pozostałego, otaczającego obszar rębni, drzewostanu.

Przykładem takiej gospodarki są tzw. cięcia gniazdowe, gdy pośrodku lasu wycina się „gniazda” o powierzchni 30-40 arów, na których sadzi się cenniejsze gatunki (o ile gleba w danym miejscu na to pozwala), i przez kilka lat te sadzonki, potem młodniaki, rosną otulone przez starszy las, np. sosnowy.

Leśnictwo dzisiaj w Polsce jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Natomiast brakuje zwykłego zaufania w to co robimy - twierdzi Jan Szczurek.

Pożądanym stanem jest wieloetapowy proces przebudowy drzewostanu, tak by uzyskać las, w którym część drzew ma 40 lat, inne 20 lat, a część dopiero 10 albo 5. Do tego pożądana jest wielogatunkowość. Bo  jeżeli coś się stanie z jednym gatunkiem, np. w wyniku inwazji szkodników, przeżywają inne.

- A jak mamy tylko jeden gatunek to jest ryzyko. Każdy tak robi. Staramy się to robić bezpiecznie. Leśnictwo dzisiaj w Polsce jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Natomiast brakuje zwykłego zaufania w to co robimy - twierdzi Jan Szczurek.

 Sceptycznie wobec "lasów społecznych" 

Są wprawdzie sytuacje, w których drzewostany normalnie nadające się do wycięcia bądź wprost tego wymagające, mogą zostać zagospodarowane w nieco inny sposób: mowa tu o tzw. „lasach społecznych”. Lasy te powstają przy dużych aglomeracjach. Tam przyjmuje się taki rodzaj zagospodarowania, żeby jak najdłużej zachować stary drzewostan. Ale i tam nie można przesadzać z „igraniem z ogniem”, jakim może być pozostawianie zbyt długo drzew, które dożyły już swego wieku i po prostu grożą zwaleniem się. - Skoro las ma być społeczny, to powinno się w nim bezpiecznie czuć. W momencie, gdy rezygnacja z cięcia zagraża ludziom przychodzącym do lasu, to nie znajdę nadleśniczego, który taką decyzję by podjął – mówi Jan Szczurek.

Koncepcja „lasów społecznych” to nie jedyne obostrzenie, które Lasom Państwowym narzucają politycy. Gdy rozmawiamy w niedalekiej odległości od brzegów Rawki, leśniczy zaznacza, że w tym miejscu zapis planu będzie musiał ulec zmianie, bowiem ministerstwo klimatu wydało rozporządzenie, w myśl którego w odległości 30 m od cieków naturalnych nie wolno stosować rębni zupełnych, czyli całkowitego usuwania drzew. Gdy pytamy, czy nie spowoduje to w jakiejś perspektywie zagrodzenia biegu Rawki przez walące się stare drzewa, leśniczy odpowiada:

- Nie będę tego komentował. Jest taki zapis. Takimi obostrzeniami my przez krótki czas przytrzymamy las na pniu, ale nic innego nie uzyskamy bo przyjdzie moment, że to się wszystko wywali. Natomiast w lasach zagospodarowanych normalnie, nawet jak taka sytuacja będzie miała miejsce, będziemy mieć gniazda np. bukowe, młodsze, odporniejsze.

 Słowo klucz: kompromis

Obecnie Nadleśnictwo Radziwiłłów jest na etapie założeń projektu planu urządzenia lasu na kolejne 10 lat. Kilka tygodni temu odbyła się „narada urządzeniowa”, z udziałem przedstawicieli różnych grup społecznych, najczęściej są to samorządowcy, przedstawiciele starostw, stowarzyszenia, także społeczne, ale jest też przedstawiciel przemysłu drzewnego, przedstawiciel świata nauki, przedstawiciel firmy leśnej.

- Ze wspólnej naszej przestrzeni korzystają przecież bardzo różne grupy społeczne. Jest to miejsce, w którym to wszystko trzeba pogodzić – mówi Jan Szczurek. - Są ci, co chcą kupić drewno, niektórzy chcą biegać, pojeździć rowerem, niektórzy chcą poprzytulać się do drzew. Więc słowem-kluczem jest tu słowo kompromis. Przez lata udawało się to skutecznie robić, ale w ostatnim czasie jest jakby mniejsze zrozumienie dla naszych działań. Mam takie wrażenie, że to się wzięło z polityki.

 Przykład pierwszy: świeży bór

Podczas naszej wędrówki z leśniczym Janem zatrzymywaliśmy się w kilku miejscach, we każdym zajmująco potrafił on opowiadać o tym, co widzimy wokół nas i pokazywać, jak jest to ujęte na mapie.

Przykład pierwszy: siedlisko o powierzchni 3,71 ha. Według mapy w tablecie leśnika mamy tutaj tzw. „świeży bór”, na którym jest 70% sosen, 20% buku, 10% dębu. Choć dęby i buki są tu starsze od sosen, wydają się stosunkowo małe. Warto dodać, że słowo „bór” oznacza teren mniej cenny, bardziej ubogi gatunkowo, najczęściej z dominantą drzew iglastych – niż las, który jest pojęciem szerszym.  

- No tak – przytakuje Jan Szczurek. – Bo są gatunki, które rosną szybko i takie, które rosną wolno. Dąb jest gatunkiem, który potrafi szybko rosnąć pod warunkiem, że nie ma niekorzystnych warunków. Dąb się boi bardzo przymrozków, gdyż kiedy jest przymrożony, pędy szczytowe zamierają i dochodzi do deformacji. Można więc wnioskować, że te osobniki, które są proste, mają taką swoją cechę osobniczą, że stosunkowo późno rozpoczynają wegetację, przez co unikają przymrozków. Te, którym się spieszyło zostają gdzieś w dole, dlatego że gdy co roku się deformują, to tracą zdolność do  szybkiego, prawdziwego wzrostu

 Przykład drugi: gniazdo

 Inny obszar: z mapy widać, że mamy tu do czynienia z gniazdami dębu sprzed ponad 20 lat, że była tu w 2019 roku zastosowana tzw. „rębnia uprzątająca” czyli likwidująca wszystko co rośnie między gniazdami, a w roku 2022 nastąpiło nowe sadzenie. Nie sadzono od razu po roku, by nie marnować sadzonek narażając je na atak chrząszcza o nazwie szeliniak sosnowy. Owad ten atakuje młode sadzonki sosny, a trafia w to miejsce, bo zwabia go zapach terpentyny ze świeżych pni po rębni. Natomiast po roku czasu, jak już to wszystko pozasycha, już nie ma tego zjawiska i bezpiecznie można sadzić nowe.

Naturalne zalesienie też się zdarza

Czasami zresztą czeka się dłużej z nasadzeniami z innych powodów, dlatego że sosna dosyć dobrze odnawia się w sposób naturalny: gdy sąsiadujące z terenem po wyrębie drzewa wysiewają nasiona, które rozsiewają się po całej powierzchni.

- Przy dobrych warunkach, zwłaszcza wilgotnościowych, mamy wtedy odnowiony las bez kosztów – opowiada leśniczy. - Wyższe są wprawdzie potem koszty pielęgnacji, bo tych sadzonek potrafi się na danym terenie rozsiać nawet 10-krotnie więcej niż przy planowym sadzeniu.  Ale jeśli uprawa jest zbyt gęsta to się pojawiają choroby grzybowe - stąd konieczność przerzedzania tak rozsianego lasu. Część tych sadzonek jest przez leśników celowo uszkadzana, po to żeby promować te najbardziej zdrowe.

 Przykład trzeci: stary las zacienia młody

 Jeszcze inne miejsce: bór mieszany świeży, bardzo podobne siedlisko, troszkę mniejsza powierzchnia, Drzewostan jest na ten moment w wieku 109 lat – i jest najwyższy czas by go wycinać, bo te drzewa tak wysoko urosły, że przeszkadzają innym, nawet tym w celowo tworzonych jakiś czas temu gniazdach bukowych.

- Im starszy drzewostan, tym  większe ryzyko, że coś się wydarzy. To jest normalne, tak samo jest z ludźmi. Jesteśmy młodzi, noga się zwichnie, zagoi, biegamy dalej… Ale z wiekiem jest coraz gorzej. 

- O, wszystkie te z brzegu zaczną za chwilę zamierać, z racji tego, że sosna je ogranicza - wskazuje leśniczy. - Cały problem polega na tym, żeby rozsądnie kształtować przestrzeń. Swoimi cięciami tę przestrzeń kreujemy. Buk jest gatunkiem, który lubi dosyć spore ocienienie i on sobie do pewnego momentu, w swej młodości, znakomicie radzi, ale potem przychodzi moment, kiedy potrzebuje słońca do wzrostu. W tym momencie powinniśmy odsłaniać te gniazda.

 Cięcie dla ochrony przed chorobą

 Wspominaliśmy o szkodnikach drzew. Często w pierwszej linii ataku na drzewa jest kornik ostrozębny. Gdy on już osłabi drzewo, to wtedy wchodzą na nie wszelkiego innego rodzaju szkodniki. I niekiedy starcza zaledwie jeden sezon, by całe drzewo obumarło.

To zaś powinno być dla leśników sygnałem do cięć kilku innych drzew w jego najbliższej bliskości, by choroba się nie rozprzestrzeniała.  Z tymi działaniami trzeba się spieszyć, bo im bardziej sucho i gorąco, tym procesy szybciej zachodzą.

- Im starszy drzewostan, tym  większe ryzyko, że coś się wydarzy. To jest normalne, tak samo jest z ludźmi. Jesteśmy młodzi, noga się zwichnie, zagoi, biegamy dalej… Ale z wiekiem jest coraz gorzej. Regeneracja jest nie ta sama.

 Grodzenie młodych lasów: konieczność, bo zwierząt przybyło

Duże szkody w lasach powodują także zwierzęta: sarny i łosie. Tych ostatnich jest na terenie nadleśnictwa, według szacunków, około 300 sztuk – zdaniem leśniczego trzy razy za dużo.

Dla ochrony przed zjadaniem młodych sadzonek czy pędów przez zwierzęta, młode lasy bukowe czy dębowe sadzi się obecnie bardzo często za ogrodzeniem. 20 lat temu gniazd w ogóle nie grodzono, bo zwierzyna nie powodowała tak dużych szkód. W ostatnim dziesięcioleciu jednak ilość zwierzyny tak wzrosła, a z nią presja na te uprawy, że są one albo nieudane, albo zniekształcone, w niektórych miejscach tylko co niektóre pojedyncze udało się leśnikom uratować.

- Niestety, widzimy, że to nie jest to czego oczekujemy - mówi leśniczy Szczurek. - Więc zaczęliśmy stosować ogrodzenia, bo się okazuje, że to jest chyba najskuteczniejszy sposób ochrony sadzonych drzew przed zwierzyną, a jednocześnie w rozłożeniu na kilka lat chyba najtańszy. Bo raz się ponosi koszty, natomiast później las szybko rośnie, zwierzyna, zwłaszcza sarna czy jeleń, mu nie szkodzi. Dla łosia ogrodzenie wysokości takiej, jakie spotykamy teraz w lasach, nie jest przeszkodą, on prrzez nie przeskoczy, na szczęście łoś nie jest zainteresowany za bardzo takimi gatunkami, woli sosnę i świerk.

 To nie bałagan, to nawóz

 Coś jeszcze w ostatnich latach zmienia się w lasach: wyglądaj na bardziej "zaśmiecone" - nie w sensie znajdywania w nich wyrzucanych śmieci, bo to oczywiste draństwo, ale w sensie ilości drobniejszych konarów, gałęzi, małych pni pozostawionych po przetrzebianiu lasu ze słabszych czy za ciasno rosnących drzew. 

Dawniej to drewno szybko znikało - zainteresowana nim była okoliczna ludność, szukająca materiału na opał. Obecnie coraz mniej ludzi pali w piecach, więc małowymiarowe drewno w nim zostaje - i się rozkłada. - Niektórzy mówią, że bałagan zostawiamy w lesie - komentuje Jan Szczurek - ale tutaj też jest analogia z rolnictwem: pole czy ogród także nawozimy różnymi rzeczami, które się muszą rozłożyć.

Ten rozkład postępuje z prędkością zależną od warunków wilgotnościowych: im będzie bardziej wilgotno, tym szybciej swoje zrobią grzyby, bo to one leśną materię rozkładają. - Po 5 latach już nie będzie tu wrażenia bałaganu, wyraźnego po wycince. Będą leżały gałęzie, ale wszystko będzie wyglądać bardziej naturalnie - przekonuje leśnik.

Bo las żyje. Wyręby służą temu, by żył lepiej.

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS

komentarz(2)

Naturalny leśnik Naturalny leśnik

2 0

Panie Janie, niech Pan już nie przesadza z tym zagrożeniem od zawalajacych się drzew.
Położone drzewa są świetnymi siedliskami dla wielu organizmów. Rysie też tego potrzebują.

16:23, 11.05.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AdamAdam

1 0

Pitu, pitu. A lasu mniej...

18:50, 11.05.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%