W czwartek 8 maja, przed Sądem Rejonowym w Brzezinach odbyła się pierwsza rozprawa w sprawie Zbigniewa C., pełniącego obowiązki komendanta komisariatu policji w Głownie. Sprawa dotyczy zdarzenia z 10 lutego, kiedy to w miejscowości Kołacin funkcjonariusze drogówki zatrzymali go za przekroczenie prędkości o 54 km/h w obszarze zabudowanym.
Mężczyzna poruszał się z prędkością 104 km/h, podczas gdy dozwolona prędkość wynosiła 50 km/h. Zatrzymano mu prawo jazdy, jednak nie ukarano mandatem — Zbigniew C. powołał się bowiem na stan wyższej konieczności. Wniosek o ukaranie funkcjonariusza złożyła Komenda Powiatowa Policji w Tomaszowie Mazowieckim.
Rozprawie przewodniczyła sędzia Marzena Cywińska. Na wniosek obwinionego sąd częściowo wyłączył jawność postępowania. Ze względu na ważny interes społeczny dziennikarzom umożliwiono jednak pozostanie na sali rozpraw — z zastrzeżeniem zakazu ujawniania pewnych informacji.
Przekroczył prędkość w stanie wyższej konieczności?
Zbigniew C. ma 43 lata, mieszka w Brzezinach, jest żonaty, ma dzieci i od lat pracuje w policji. Podczas rozprawy nie korzystał z pomocy adwokata. W trakcie składania wyjaśnień nie zaprzeczał, że naruszył przepisy. Potwierdził, że w dniu zdarzenia wracał do domu po zakończonej służbie. W trakcie jazdy otrzymał alarmujące powiadomienie z aplikacji monitorującej stan zdrowia jednego z członków rodziny. Z jego relacji wynika, że nie był w stanie skontaktować się z bliskimi telefonicznie, mimo wielokrotnych prób. Uznał, że sytuacja może stanowić zagrożenie życia i podjął decyzję o jak najszybszym dotarciu na miejsce.
Podczas wyjaśnień podkreślał, że w tej sytuacji nie skupiał się na kontrolowaniu prędkości, ponieważ był skoncentrowany na jak najszybszym dotarciu na miejsce. Podczas zatrzymania przez patrol w Kołacinie został poinformowany o skali przekroczenia. Jak relacjonował, policjanci przeprowadzili kontrolę w sposób szybki, z uwagi na przedstawione przez niego okoliczności. Po dotarciu na miejsce, jak stwierdził, potwierdził się stan zagrożenia życia, a jego interwencja miała istotne znaczenie w udzieleniu pomocy.
Zbigniew C. przyznał, że nie powiadomił służb medycznych, ponieważ nie miał pewności, czy osoba, której dotyczyło powiadomienie, znajduje się w domu i nie był pewien jej lokalizacji.
Podkreślił, że aplikacja monitorująca stan zdrowia nie przechowuje danych dłużej niż kilka dni, a on nie zrobił zrzutu ekranu, co mogłoby stanowić dowód. Na pytanie sądu, czy próbował uzyskać od lekarza potwierdzenie wystąpienia zagrożenia, odpowiedział, że nie podjął takich działań i nie wie, czy byłoby to możliwe.
Policjant z patrolu: nie negował pomiaru
W charakterze świadka przesłuchano policjanta z patrolu drogowego, który 10 lutego zatrzymał Zbigniewa C. Jak wyjaśnił, wspólnie z koleżanką z patrolu pełnili służbę w dwuosobowym składzie na drodze powiatowej, w wyznaczonym punkcie kontrolnym w miejscowości Kołacin. Działania były prowadzone w związku ze zgłoszeniami naniesionymi na Krajową Mapę Zagrożeń Bezpieczeństwa.
Do pomiaru prędkości użyto urządzenia TruCam. W godzinach przedpołudniowych zarejestrowali biały mercedes jadący z kierunku Głowna w stronę centrum Kołacina z prędkością powyżej 100 km/h. Po zatrzymaniu pojazdu policjant rozpoznał kierującego jako Zbigniewa C., byłego przełożonego.
Policjant zeznał, że kierowca nie kwestionował wyniku pomiaru i od razu poinformował o pilnej potrzebie dotarcia do bliskiego, którego życie miało być zagrożone. Świadek wskazał, że kontrola została przeprowadzona w trybie przyspieszonym, by nie opóźniać dalszej drogi kierowcy.
Na pytanie sądu, dlaczego nie zaproponowano eskortowania pojazdu w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia, świadek nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Gdyby osoba, której dotyczyło zagrożenie, była obecna w pojeździe, byłoby to — jego zdaniem — podstawą do podjęcia nadzwyczajnych działań, jak np. wspomniana eskorta.
Świadek zeznał, że rozpoznał kierowcę jako byłego przełożonego. Podkreślił, że w związku z tą relacją służbową zdecydował się sporządzić notatkę służbową i przekazać sprawę do dalszego rozpatrzenia, aby sprawa nie budziła kontrowersji. Podkreślił jednak, że kontrola wyglądałaby tak samo, nawet gdyby nie znał kierującego.
Zeznania rodziny
Kolejnymi osobami wezwanymi na świadka były matka i żona obwinionego. Sąd przesłuchiwał je głównie w kontekście sytuacji, która doprowadziła do zdarzenia, jednak z uwagi na częściowe wyłączenie jawności, szczegóły tych zeznań pozostają niejawne. Obie kobiety potwierdziły, że wydarzenia z 10 lutego miały charakter nagły i poważny. Żona Zbigniewa C., będąca nauczycielką, znajdowała się wówczas na radzie pedagogicznej, miała wyciszony telefon i zorientowała się o próbach kontaktu męża dopiero po zakończeniu spotkania.
Sąd szuka dowodów na stan wyższej konieczności
Sędzia Cywińska zapytała, czy możliwe jest uzyskanie zaświadczenia lekarskiego potwierdzającego, że 10 lutego rzeczywiście istniało zagrożenie życia lub zdrowia. Zobowiązała rodzinę do podjęcia próby zdobycia takiego dokumentu. Jeśli się to nie uda, sąd planuje samodzielnie zwrócić się do lekarza z odpowiednim zapytaniem.
Rozprawa została odroczona do czerwca.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz