6 maja na DK 14 w pobliżu miejscowości Wyskoki pod Głownem osobowa skoda zderzyła się z łosiem, który nagle wtargnął na jezdnię. Zwierzę nie przeżyło, a samochód został uszkodzony. Na szczęście kierujący 66-letni mężczyzna nie odniósł poważniejszych obrażeń. Ale nie wszyscy takie szczęście mają.
Zdarzenie miało miejsce w rejonie, gdzie już wcześniej dochodziło do wypadków z udziałem dzikiej zwierzyny. Miał tam już też miejsce wypadek śmiertelny: w roku 2014 30-letni kierowca opla zginął po tym, jak jego samochód po zderzeniu z łosiem wjechał w drzewo. Przed kilkoma tygodniami publikowaliśmy na naszych łamach fotografię łosia przechodzącego w tamtym rejonie przez jezdnię.
A pod Łowiczem? W lutym 2019 roku na DK70 na trasie Łowicz - Skierniewice około 1 km przed węzłem autostradowym A2 "Skierniewice" niebieski seat zderzył się z łosiem. Samochodem jechało 4 mężczyzn. Kierowca - 32-letni mieszkaniec powiatu łowickiego nie przeżył, natomiast trzech innych poszkodowanych trafiło do szpitala.
Dzikich zwierząt natomiast w naszych lasach jest z roku na rok coraz więcej, w tym tych największych, spotkanie z którymi może być tragiczne: łosi. Leśniczy Nadleśnictwa Radziwiłłów Jan Szczurek w rozmowie z nami w artykule o sytuacji w lasach sprzed tygodnia mówił, że w jego ocenie na terenie tego nadleśnictwa żyje obecnie już aż około 300 łosi, trzykrotnie więcej niż byłoby właściwe dla tej powierzchni lasów.
Czy zdają sobie z tego sprawę mieszkańcy Łowicza i okolicy? Czy czują się bezpiecznie na lokalnych drogach i czy zachowują należytą ostrożność, zwłaszcza tam, gdzie dzikie zwierzęta mogą pojawić się znienacka?
Na te pytania odpowiedzieli nam mieszkańcy
- Uważam, zawsze zwalniam, kiedy przejeżdżam przez las czy przez jakąś wieś - mówi Jerzy Woliński z okolic Łowicza. - A to pies, a to kot może wybiec na drogę, jak jadę przez wieś. A w lesie, to wiadomo - sarna czy łoś mogą przebiec.
Dariusz Grabowski z Bolimowa, którego spotkaliśmy w Łowiczu, powiedział nam, że już raz doświadczył sytuacji, kiedy sarna wyskoczyła mu przed maskę samochodu. - Jechałem przez las i nagle zobaczyłem jakiś ciemny kształt - relacjonuje kierowca. - Na szczęście mam dobry refleks i zahamowałem w porę. Gdybym nie miał sprawnych hamulców, mógłby być wypadek.
Henryk Musidlak z Łowicza, jak zaznacza, jeździ ostrożnie i nigdy nie miał niebezpiecznej sytuacji z udziałem dzikiego zwierzęcia. - Często przejeżdżam przez lasy nieborowskie, ale na szczęście do tej pory nic mi nie wyskoczyło przed maskę. Mojemu szwagrowi, gdy jechał przez las w Zielkowicach, wyskoczyły dwie sarny. Hamował i żeby w nie nie uderzyć, wjechał do rowu. Od tamtej pory uważa na drodze.
- Jeżdżę zgodnie z przepisami - przyznaje Piotr Chruścielewski z Chąśna. - Kilka razy, ale to gdy jechałem przez wieś, przebiegł mi przed samochodem zając. Zdążyłem zahamować, zając uciekł.
Jan Traska z Łowicza mówi, że odkąd ma prawo jazdy, czyli od prawie 40 lat, nie miał nigdy wypadku z udziałem dzikiego zwierzęcia. - Ciągle słyszy się o tym, że sarna wpadła pod koła, że łoś zderzył się z samochodem. Trzeba uważać na drodze, a kiedy jedzie się przez las, to już w ogóle trzeba mieć oczy dookoła głowy.
Robert Feliksiak z okolic Zdun mówi, że do tej pory żadne dzikie zwierzę nie wpadło mu przed maskę. Mimo to, zawsze zwalnia, gdy jedzie przez las, a kiedy widzi znak informujący o dzikiej zwierzynie, zwraca uwagę na otoczenie jeszcze bardziej. W podobnym tonie wypowiada się Karol Grzyb z Łowicza. - Nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Trzeba zawsze zwolnić, bo i szkoda samochodu, i sarny.
Andrzej Okraska z okolic Łowicza przyznaje, że o wypadkach z udziałem zwierząt do tej pory tylko słyszał w radiu i czytał w lokalnej prasie. - Oby nigdy nic takiego mi się nie przydarzyło - dodaje. - Ta historia z łosiem pod Strykowem daje do myślenia. Nawet jak jest prosta droga, ale dookoła są lasy, to nigdy nie jadę szybko. Trzeba przewidywać, że może coś wyskoczyć. No i ważne, żeby samochód był sprawny. Jak hamulce nie działają jak powinny, to nic nie pomoże.
Janusz Lisiak uważa, że gdy dzikie zwierzę wyskoczy nagle z lasu, szanse na uniknięcie wypadku są niewielkie. - Co wtedy można zrobić? Nawet, gdy się jedzie przepisowo, to trudne. Można wciskać hamulec, ale inna sprawa, czy zdąży się zahamować na czas. Słyszałem od kolegi, który jeździ przez lasy za Bolimów, że najlepszy kierowca może spanikować, jak nagle coś mu wybiegnie. I nieważne, czy to zając czy łoś. Ostrożność nie zawsze wystarczy.
Tak, nawet ostrożność może nie wystarczyć, by uniknąć konfrontacji ze zwierzęciem, które nagle wtargnie z zarośli pod koła. Ale może pomóc, by gwałtowny manewr nie wyniósł nas na drzewo lub za duża szybkość nie podcięła łosiowi nóg - bo wtedy pół tony wpada przez przednią szybę do kabiny...
Jerzy Woliński, mieszkaniec okolic Łowicza
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz