Beata Jeziorowska, polonistka z Pijarskiego LO, uczestniczyła w marcu w Światowym Kongresie Edukacyjnym środowisk pijarskich. Uczestniczyło w nim 220 osób, w tym 9 z Polski. Takie kongresy odbywają się co 6 lat, poprzedni zorganizowany był w Chile. Gromadzą przedstawicieli szkół i środowisk pijarskich z całego świata: Europy, Ameryki Południowej, Afryki, Indii.
Pozwala to zobaczyć skalę działalności pijarów w świecie, jest okazją do wymiany doświadczeń. Co nie oznacza, że sama ta wymiana jest łatwą drogą do zapożyczania pomysłów, nawet jeśli chodzi o doświadczenia w jednaj konkretnej dziedzinie. – Doświadczenia my możemy wymienić – mówi Beata Jeziorowska – ale np. w sprawie pracy z emigrantami, nasze doświadczenia są zupełnie inne od doświadczeń np. z Afryki. My, przyjmując np. dziecko z Ukrainy, mamy do czynienia z jednak zadbanym, choć z początku zagubionym dzieckiem, ale dysponującym wszystkimi dokumentami, także potwierdzającymi jego drogę edukacyjną. W Afryce, emigranci trafiają do sąsiedniego kraju często bez żadnych dokumentów i bez żadnego pomysłu na to, co dalej. Więc jest to też dla nas lekcja pokory: zobaczyć jakie na świecie są problemy, często dużo większe niż u nas.
Spotkanie miało służyć wzajemnej inspiracji i ustaleniu celu: po co środowiska pijarskie angażują się w pracę w szkołach i dokąd w tej pracy zmierzają.
Mają problem, by usłyszeć siebie
Wystąpienia na kongresie dotyczyły przede wszystkim tożsamości osoby. - Najprościej rzecz ujmując teza jest taka, że dzisiejszy młody człowiek bardzo często nie umie i nie ma warunków na to, by w takim głośnym, zaśmieconym technologią świecie usłyszeć siebie, zdefiniować swoje marzenia, poznać swoje słabe i mocne strony - mówi Beata Jeziorowska. - Bardzo szybko narzuca mu się gotowe formy, a to nie są jego formy, tylko oczekiwania szkoły, rodziców, środowiska, mediów. I mediów społecznościowych, które odgrywają wielką rolę.
Dzisiejszy młody człowiek bardzo często nie umie i nie ma warunków na to, by w głośnym, zaśmieconym technologią świecie usłyszeć siebie, zdefiniować swoje marzenia, poznać swoje słabe i mocne strony
W tej sytuacji szkoła powinna być tą przestrzenią, która uwalnia, zwalnia tempo. Nie ma ona kumulować kolejnych presji, lecz przeciwnie, na tyle wyciszyć tego młodego człowieka, by on mógł usłyszeć siebie, zdefiniować to miejsce, w którym jest. – A oni bardzo często tego nie wiedzą - ocenia doświadczona nauczycielka z Pijarskiego LO. I ta infantylność dzisiejszego świata: że 30-latkowie zachowują się jak osoby o 10 lat młodsze… Szkoła i parafie pijarskie muszą się do tego jakoś odnieść i być przestrzenią, która umożliwia usłyszenie siebie - jest przekonana.
Gdy zauważamy, że przecież to właśnie szkoła w dość powszechnym odbiorze kojarzy się z miejscem, w którym nie ma przestrzeni wolności, Beata Jeziorowska odpowiada, że oczywiście, w szkole od systemowości nie uciekniemy, nie da się w niej żyć jak w jakiejś takiej radosnej komunie, bez żadnych zasad. Ale jest przekonana, że to właśnie szkoła powinna stworzyć przestrzeń dla indywidualności. Bo narzucanie wymagań, presja oczekiwań były od zawsze, ale mniejsze było tempo i intensywność tego narzucania. Teraz potrzeba zaistnienia w Internecie, plus tempo naszego życia, wymagania rodziców, by dziecko uczęszczało na wiele dodatkowych zajęć a potem studiowało na kilku kierunkach - powodują kryzysy i depresje.
Narzucanie wymagań, presja oczekiwań były od zawsze, ale mniejsze było tempo i intensywność tego narzucania.
O tym dużo mówiono na kongresie w Budapeszcie: że wchodzi w świat pokolenie dużo słabsze emocjonalnie, mocno pogubione, na dodatek pozbawione wsparcia ze strony starszego pokolenia, które już samo ma kryzysy.
Pedagogika bliskości
Szkoła nie może tego ignorować, stąd sporo mówiono tam o pedagogice czułości i bliskości, o uważności, o tym, że ważne jest bycie razem, nie tylko przekazywanie wiedzy.
Także na nowo definiuje się już ewangelizację: jako nie tylko głoszenie Dobrej Nowiny, przekazywanie informacji o niej, ale też świadczenie, bycie obok, towarzyszenie ze świadectwem wiary w tych trudnych kryzysach. Chodzi o to, by widzieć człowieka dzisiejszego, zranionego, w momencie zastoju - i być przy nim, świadcząc o Chrystusie.
Nie na wszystko były odpowiedzi
- My w naszych środowiskach widzimy, że jest potrzeba zwolnić tempo, zatrzymać się, przedefiniować metody - mówi nauczycielka. Dostrzega bowiem wyraźnie, że metody nauczania oparte na dużej samodzielności młodych ludzi, bazujące na założeniu, że on sam docieka, czyta, rozpoznaje jakiś teren w jakiejś dziedzinie wiedzy - że te metody teraz nie działają od razu, że początkowe towarzyszenie uczniowi musi być dużo dłuższe niż dawniej, nie starczy ta pierwsza iskra, impuls.
Przy czym, zaznacza Jeziorowska: - Też nie wiem czy to jest dobre. W ogóle nie na wszystko były odpowiedzi, raczej zakreślano zakres zadań, jakie przed nami stoją.
W ramach kongresu prowadzono warsztaty. Były poświęcone problemom migracji, rodziny, zdrowiu mentalnemu: jak chronić dzieci, ale też jak otoczyć opieką rodziców i jak nauczyciel - bo już wszystkie te grupy potrzebują pomocy. - Kongres zgromadził środowiska pijarskie, ale te warsztaty przydałyby się każdemu - ocenia polonistka.
Teatr tak. Ale dla wielu to pieśń przyszłości
Problemy dotyczące kontaktu z mediami społecznościowymi, natłoku informacji, nie wydają się na razie dotyczyć krajów afrykańskich czy Indii. – W tym momencie oni mają większe problemy – mówi Beata Jeziorowska. - Możemy się z uwagą i szacunkiem posłuchać, ale nie wszystkim się wymienimy. Nasze perspektywy są jednak diametralnie różne. Gdy my mówiliśmy o naszych problemach to oni się uśmiechali. To jest jednak inny świat...
Każda prowincja pijarska obecna na kongresie prezentowała swoje narzędzia edukacyjne. Polacy mówili o roli teatru w szkole. Czytelnicy NŁ wiedzą, jak często w pijarskiej szkole w Łowiczu, tak w podstawówce, jak potem w liceum, są przygotowywane spektakle teatralne, że Łowicz gości co roku na jesieni Przegląd Teatrów Pijarskich. Było się więc czym dzielić.
- To jest bardzo otwierające oczy doświadczenie i dobrze jest czasami zmienić perspektywę, zobaczyć jak to wygląda gdzie indziej, zobaczyć tych ludzi, którzy przyjeżdżają z różnym bagażem doświadczeń - mówi Beata Jeziorowska o kongresie. - Niektórzy mówią: Tak, macie świetny teatr, ale dla nas to jest pieśń przyszłości, zajmiemy się tym kiedyś, mamy inne problemy. Ale to „kiedyś” jest też dające nadzieję, oni wiedzą, że jest do czego sięgać.
Niektórzy chcą sięgać szybko: Węgrzy obiecywali, że odwiedzą Polskę, Słowacy też zaczęli się zastanawiać czy nie przyjadą na przegląd teatralny. Dla nauczycieli, księży i wolontariuszy z krajów Afryki to na razie nie jest propozycja realna. Ale impuls został dany. Podobnie jak Europejczykom na pewno przydaje się lekcja pokory
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz