Wielkimi krokami zbliża się 10., jubileuszowa odsłona Marszu Dla Życia i Rodziny. Przemarsz ulicami miasta będzie miał miejsce 1 czerwca. Tegoroczny marsz przeprowadzany jest pod hasłem "Przyszłość dzieci w naszych rękach".
O idei marszu, a także o przygotowaniach do wcielenia w życie tej inicjatywy rozmawialiśmy z Katarzyną Sawicką, jedną z jego współorganizatorek. Przybliża nam ona jak przebiegać będzie to wydarzenie. Rozpocznie się ono Mszą Św. w kościele oo. pijarów o 12.30. Za oprawę muzyczną w jej trakcie odpowiadać będzie schola "Natchnieni", działająca przy parafii p.w. św. Ducha w Łowiczu. Potem nastąpi przemarsz ulicami miasta.
Wyruszy on spod kościoła, następnie przejdzie obok Starego Rynku, by dalej iść ulicą 11 Listopada i Alejkami Sienkiewicza. Dalej uczestnicy marszu kroczyć będą częścią ul. Sikorskiego, by skręcić w ul. Kurkową i dalej ul. Stanisławskiego, przejść obok Nowego Rynku i finalnie dotrzeć do parku Błonie.
To właśnie tam całość zakończy się piknikiem rodzinnym, gdzie około 14.20 będą miały miejsce występy dzieci z łowickich przedszkoli i szkół podstawowych. - Mamy nadzieję, że przyjdzie na nie bardzo dużo osób. Wydarzenie to przypada w Dzień Dziecka, co jest bardzo wymowne - ocenia.
Warto również nadmienić, że podczas marszu będzie można wspomóc zbiórkę charytatywną. W tym roku organizatorzy Marszu Dla Życia i Rodziny włączyli się w pomoc dla 5-letniej Marceliny Muchy z Łowicza, która mierzy się z poważną chorobą neurologiczną.
Głosić wartości wbrew trendom
Katarzyna Sawicka podkreśla w rozmowie z NŁ, że podczas marszu manifestowane są przywiązanie do wartości rodzinnych oraz do poszanowania życia każdej osoby od narodzin aż do śmierci. Jak podkreśla: - Ma to być święto rodzin. Dostrzegamy, że na co dzień promowany jest styl życia, w którym realizacja swoich pasji jest ważniejsza niż posiadanie dzieci. Proponuje się, by słowa "mama" czy "tata" zamieniać na "rodzice" czy "opiekunowie". Tak jakby tamtych słów należało się wstydzić.
Dostrzegamy, że na co dzień promowany jest styl życia, w którym realizacja swoich pasji jest ważniejsza niż posiadanie dzieci.
- Rodzina jest dzisiaj opcją, a nie fundamentem - zauważa Katarzyna Sawicka. - Promowane jest podejście, że dzieci mogą przeszkadzać, a podjęcie roli wychowawczej będzie czymś trudnym.
- Dziecko ma być ważne dlatego, że jest i nie powinno się go kochać za coś. Należy dziecku wskazać wartości, które powinny przetrwać. Jeśli nie pokażemy ich dzieciom wbrew panującym trendom, to będą one dorastały w kłamstwie. To nie będzie już ten prawdziwy świat, o który walczymy tym marszem.
Dziecko ma być ważne dlatego, że jest i nie powinno się go kochać za coś.
Przedstawicielka Komitetu Organizacyjnego marszu dodaje, że tą inicjatywą, chce on promować rodzinę w jej tradycyjnym rozumieniu: - Wiadomo, że jest to mnóstwo poświęceń i wyrzeczeń, ale warto podjąć trud rodzicielstwa, po to, by mieć z tego satysfakcję. Dobrze wychowane dzieci to duża satysfakcja dla rodzica.
- Myślę, że osoby, które do tej pory uczestniczyły w marszu, rozumieją, że to bardzo ważne, by rodzina, w tradycyjnym znaczeniu się rozwijała. Promocja wartości rodzinnych we współczesnym świecie jest czymś trudnym. Zwykle mówi się o tym niewiele. Jako nauczyciel mogę powiedzieć, że powiedzenie "Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci", jest bardzo aktualne. Widzę, że to jak dzieci są ukształtowane przez dom rodzinny, widać wyraźnie w późniejszych latach, już w wieku nastoletnim. Wtedy zaczyna się zbierać owoce wychowania.
Inicjatywa zakrojona na szeroką skalę
W organizację i promocję Marszu Dla Życia i Rodziny włączyło się wiele instytucji i środowisk. Dzięki temu zaangażowaniu na przybyłych gości czekać będzie wiele atrakcji: dmuchane zjeżdżalnie, malowanie twarzy, zaplatanie warkoczyków, konkursy i zabawy z nagrodami oraz poczęstunek w postaci słodyczy i kuchni polowej. Podczas pikniku odwiedzający Błonie będą mogli zakupić gadżety w postaci zabawkowych wiatraków i trąbek.
Wydarzenie patronatem honorowym objęli: burmistrz Łowicza Mariusz Siewiera, starosta łowicki Marcin Kosiorek oraz biskup diecezji łowickiej Wojciech Osial.
Przygotowania na ostatniej prostej
- Przygotowania do marszu są już praktycznie na ukończeniu - przyznaje w rozmowie z nami Katarzyna Sawicka - Wszystko udało się zrobić pomyślnie. Zawsze zbiera się grupa osób chętnych, by pomóc. Jest na stałe kilkoro, jednak w tym roku dołączyły do naszego grona nowe osoby, które zgłosiły się same.
- Jest dużo osób, które chcą się zaangażować. Zależy nam na tym, by były to osoby młode i pełne chęci. Nowe osoby wniosły powiew świeżości w przygotowania do marszu i wiemy, że zostaną z nami na dłużej. Są to młode mamy z Łowicza, które rozumieją tę ideę. Komitet liczy obecnie 10 osób.
Katarzyna Sawicka dodaje również, że zanim marsz dojdzie do skutku, jego organizację poprzedza wiele spotkań. - Tych spotkań jest bardzo dużo. W ich trakcie dzielimy się obowiązkami i ustalamy kto czym się zajmuje. Na te obowiązki składają się: promowanie wydarzenia, zamawianie gadżetów, współpraca z przedszkolami i szkołami podstawowymi, parafiami, zapraszanie na spotkanie osób, które mogłyby nas wesprzeć. Głównie robimy to własnym sumptem.
Współorganizatorka dodaje także, że na kilka dni po zakończonym marszu ma miejsce jeszcze jedno spotkanie o charakterze nieformalnym, podczas którego dokonywana jest przez członków Komitetu Organizacyjnego analiza, zarówno tego, co udało się zrobić dobrze jak również tego, jakie elementy w organizacji wymagają jeszcze poprawy.
Marsz pełen radości
- Według mnie ludzie uczestniczący w marszu to przeważnie ludzie bardzo młodzi wraz ze swoimi dziećmi - mówi Sawicka. Czasem uczestniczą w nim babcie z wnukami, ale jest to raczej rzadkość. Osoby starsze częściej witają nas po drodze i ciepło nas pozdrawiają.
- Marsz spotyka się z miłym, pozytywnym odzewem - opiniuje współorganizatorka. - Zawsze miło jest patrzeć jak ulicami idzie tłum ludzi, który śpiewa, jest wesoły i kolorowy.
Pani Katarzyna ocenia, że liczba uczestników marszu jest co roku podobna. - W tamtym roku zauważyliśmy, że trochę tych osób przybyło, co budzi radość. Myślę, że są to osoby związane głównie ze środowiskami katolickimi, ale również szkołami.
- Nie spotkałam się z negatywnym odbiorem tej inicjatywy - przyznaje w rozmowie organizatorka - Zawsze, gdy pójdę z prośbą o wywieszenie plakatu, każdy jest chętny. Niektórzy mówią, że nie przyjdą na marsz, ale chętnie go rozpropagują. Być może ich zapatrywania są inne, ale też nie chcą temu marszowi przeciwdziałać ani zniechęcać do udziału w nim. Wiedzą, że nie jest to zła inicjatywa, nawet jeśli nie do końca się z nią utożsamiają. Myślę, że jest tak dlatego, że każdy wie jak ważna jest rodzina. Nigdy nie było sytuacji, by w trakcie marszu ktoś nas zaczepił w wulgarny sposób.
Jesteśmy grupą, która chce łączyć ludzi, niezależnie od ich zapatrywań na politykę. Mogą w nim uczestniczyć zarówno osoby wierzące jak i niewierzące. Rodzina zawsze powinna być na pierwszym miejscu.
- Marsz zawsze idzie ponad wszelkimi podziałami politycznymi - dodaje. Jesteśmy grupą, która chce łączyć ludzi, niezależnie od ich zapatrywań na politykę. Mogą w nim uczestniczyć zarówno osoby wierzące jak i niewierzące. Rodzina zawsze powinna być na pierwszym miejscu.
Świadectwo wymaga odwagi
- Podczas Marszu jest głośno, ale jest to hałas pełny radości - ocenia nasza rozmówczyni. - Zawsze podczas marszu czytane są refleksje i rozważania dotyczące rodziny i jej problemów we współczesnym świecie.
- Czasem zdarza się, że w czasie marszu jego uczestnicy wygłaszają tzw. świadectwo. W jego trakcie najczęściej osoba, która zabiera głos opowiada o tym z jakimi problemami mierzyła się w życiu jego rodzina i jak udało się tej rodzinie przezwyciężyć życiowe trudności. W zeszłym roku świadectwo wygłosiła młoda rodzina, której członkowie przyznali, że ich rodzina była bliska upadku. Jednak praca nad związkiem pozwoliła im przetrwać.
Takie świadectwo wymaga wielkiej odwagi. Rodziny mówią o swoim uzdrowieniu, które nie jest jednak cudem: jest uzdrowieniem przez pracę.
- To są rzeczy bardzo budujące, że w marszu uczestniczą ludzie, w których rodzinach nie zawsze jest "kolorowo". Trzeba jednak nieustannie podnosić się i iść dalej. Takie świadectwo wymaga wielkiej odwagi. Przyznanie się do swoich problemów i trudności przed innymi ludźmi na forum publicznym nie jest łatwe. Najbardziej zadziwiające w tym jest to, że przeważnie są to młodzi ludzie, co do których nie spodziewałabym się, że mają za sobą trudne przejścia w swoich rodzinach. Rodziny mówią o swoim uzdrowieniu, które nie jest jednak cudem: jest uzdrowieniem przez pracę.
- W marszu idziemy dalej nie tylko ulicami naszego miasta, ale przez codzienne życie. Musimy być świadkami, że miłość odpowiedzialność i wierność, to nie slogany, ale droga do prawdziwego szczęścia - podsumowuje Katarzyna Sawicka.
1 0
Zorganizuj swoją...