Nowy dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Łowiczu przejmuje placówkę, która pod kierownictwem dyr. Urszuli Kapusty-Tymoshchuk zdołała poradzić sobie w arcytrudnych latach covidu, wojny na Ukrainie, zwiększonej inflacji i ogromnych podwyżek dla personelu medycznego. Ale najbliższe lata wcale nie będą łatwiejsze.
Głównie właśnie przez ustawę o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, która weszła w życie 1 lipca. W myśl jej zapisów szpitale są zobowiązane do kolejnego zwiększenia wynagrodzeń zatrudnionych pracowników.
Według szacunków Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych oraz Związku Powiatów Polskich, skala tych podwyżek może oznaczać konieczność wygospodarowania dodatkowych 18-19 miliardów złotych rocznie w skali całego sektora publicznego. Dla szpitali powiatowych może to oznaczać zagrożenie płynności finansowej – bo właśnie placówki powiatowe radzą sobie obecnie najtrudniej, nie są „oczkiem w głowie” władzy.
Jak to wygląda w Łowiczu?
Stosunkowo najlepiej finansowo stoją poradnie specjalistyczne istniejące w ramach ZOZ. Dyrektor Kapuście-Tymoshchuk udało się w trakcie 6 lat jej kadencji otworzyć trzy: urologiczną, onkologiczną i diabetologiczną, wcześniej już istniały chirurgiczna, ortopedyczna, poradnia K, kardiologiczna, geriatryczna i poradnia medycyny pracy. Poradnie prowadzone przez ZOZ najczęściej się bilansują, mają nadwyżki, są na plusie. Ale do innych ZOZ dokłada, taką jest np. poradnia kardiologiczna. Podobnie jest z geriatryczną.
Kwoty nadwyżek nie są duże, zależą od rozpisanych konkursów, ilości przyjętych pacjentów, od wyceny procedur.
I właśnie: tutaj natrafiamy na jedną z wielu raf, na których statek zwany ZOZ może się rozbić: wycena procedur AOS (Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej) miała nastąpić ponownie 1 lipca, po około roku od poprzedniej - a 14 lipca dyrektor nadal nie miała wiedzy jakie będą aneksy. Miała zapoznawać się z projektem, który dopiero otrzymała. – Nie wiemy na ile to nam pokryje koszty. Od 1 lipca wchodzi w życie ustawa podwyżkowa, obejmująca nie tylko personel medyczny, ale też administracyjny, z podziałem na różne grupy zawodowe, z uzależnieniem od kompetencji, kwalifikacji, specjalizacji - wskazuje.
Wycena procedur Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej miała nastąpić ponownie 1 lipca, po około roku od poprzedniej - a 14 lipca dyrektor nadal nie miała wiedzy jakie będą aneksy.
Ustawowe 14% podwyżki dyrektor Kapusta-Tymoshchuk ocenia jako podwyżkę znaczną.
Na pytanie jak to ZOZ udźwignie, dyrektorka odpowiada szczerze: - Nie jestem w stanie przewidzieć. Nie wiemy ile pieniędzy dostaniemy z NFZ-u. Dyrektorzy obarczani są odpowiedzialnością finansową za funkcjonowanie placówek, choć to nie oni są autorami tych ustaw.
Do 2020 roku organ założycielski szpitala, tj. w tym przypadku powiat, miał obowiązek pokrywania rocznych strat finansowych szpitala. Było tak od stworzenia sieci szpitali w roku 2017 do 2019. Teraz starostwo nie ma takiego obowiązku.
Zapytana czy jest w stanie trochę jeszcze odchudzić administrację, by zdołać udźwignąć podwyżki, dyrektorka odpowiada, że nie za bardzo. Już i tak część osób pracuje na umowach zleceniu, część ma poredukowane etaty, niektórzy przejdą na emeryturę i na ich miejsce nie będą przyjmowane nowe, ZOZ korzysta też ze stażystów z PUP – ale wielkiego pola manewru nie ma.
Oddziały – większy problem
Przychodnie to jedna gałąź działalności ZOZ, oddziały szpitalne – druga, w powszechnym odbiorze kluczowa.
Finansowo bilansuje się chirurgia, bilansuje się interna. Łącznie te dwa oddziały mają w skali połowy roku nadwyżkę ok. 1,5 miliona złotych. ZOZ zawdzięcza to podwyższonym stosunkowo niedawno wycenom procedur medycznych stosowanych na tych oddziałach. – Teraz czekamy na wycenę procedur rehabilitacji i ginekologii. Nowe wyceny miały być od 1 lipca. Np. na ginekologii uaktualnionej wyceny nie było od wielu lat. I znowu: miały być, ale gdy z dyrektorką rozmawialiśmy 14 lipca – nie było ich jeszcze.
Podobnie na rehabilitacji: tam koszt rehabilitacji ogólnoustrojowej, dziennego pobytu tam pacjenta, jest wyceniony nadal zaledwie na 100 zł (!). W rezultacie ZOZ dopłaca do funkcjonowania rehabilitacji w oddziale w Stanisławowie około 0,5 mln zł przez pół roku.
Do ginekologii dokłada się obecnie około miliona złotych w skali pół roku. I to mimo udanego połączenia w jedno oddziałów ginekologicznego, położniczego i neonatologicznego. – Po trzech latach mogę powiedzieć, że system działa sprawnie. To efekt dobrej organizacji, np. zapewnienia obecności drugiego lekarza lub kolejnej pielęgniarki w gotowości wtedy, gdy przewidujemy wzmożony ruch porodowy na oddziale. Takie sytuacje można wcześniej prognozować a wsparcie medyczne w trybie gotowości uruchamiane jest tylko wtedy, gdy rzeczywiście zachodzi taka potrzeba – opowiada pani dyrektor.
Wynik byłyby lepszy, gdyby w szpitalu rodziło się więcej dzieci – ale jest odwrotnie, porodów jest coraz mniej. W roku ubiegłym było w łowickim szpitalu 385 porodów, do końca czerwca tego roku - 135 porodów.
Marną pociechą jest to, że problem jest ogólnopolski i że np. w Głownie w tym czasie były 52 porody, w Kutnie 73.
Dyrektorka widzi, że wszędzie rodzi się mniej dzieci i ocenia twardo: - Malejąca liczba porodów to realne zagrożenie dla naszej przyszłości i suwerenności. Potencjał ludzki jest przecież fundamentem rozwoju każdego społeczeństwa.
Ten względny sukces, że panie jednak tu rodzą, dyrektorka Kapusta-Tymoshchuk przypisuje temu, że tu jest dobry personel. – Uważam, że ten oddział ma w sobie potencjał. Mamy doświadczoną kadrę, a jednocześnie młody zespół, lekarzy, którzy dużo wnoszą i chcą się rozwijać. Mamy 2 rezydentów i osobę, która będzie aplikować na kolejne miejsce rezydenckie, do tego młode położne. W tym miejscu zachęcam do śledzenia na Instagramie profilu "Początek w Łowiczu".
Dyrektorka widzi, że wszędzie rodzi się mniej dzieci i ocenia twardo: - Malejąca liczba porodów to realne zagrożenie dla naszej przyszłości i suwerenności. Potencjał ludzki jest przecież fundamentem rozwoju każdego społeczeństwa.
Dyrektorka zdradza, że w planach jest utworzenie przy szpitalu szkoły rodzenia. Zamierza na to pozyskać środki z budżetu obywatelskiego woj. łódzkiego, ale jeśli się nie uda, to i tak – podkreśla – zespół jest zdeterminowany, by taką placówkę stworzyć.
Kolejny oddział: pediatryczny. ZOZ dokłada do jego funkcjonowania ponad milion złotych na cały rok. Tutaj cechą charakterystyczną jest sezonowość zachorowań.
Oddział Intensywnej Terapii: tam też ZOZ dokłada. Powstała Agencja Oceny Technologii Medycznych, której zadaniem jest ocena kosztów procedur w tych oddziałach w całym kraju. ZOZ wysłał jej dane o swych kosztach za luty i marzec, a dopiero w lipcu spodziewa się zaakceptowania przez NFZ szacunków tej agencji co do kosztów na oddziałach i w ślad za tym nowej wyceny procedur. To oznacza czteromiesięczny poślizg, w czasie którego rosną ceny leków, usług itp. W tym przypadku sytuacja się ponawia: aktualizowane wyceny miały być od 1 lipca – a 14 lipca, gdy rozmawialiśmy, jeszcze ich nie było…
Podsumowując: strata ZOZ za rok 2024 wyniosła 3,7 miliona zł. Za pierwsze półrocze tego roku dyrektorka wyników jeszcze nie miała.
A jednak powiatowy znaczy: potrzebny
Dotychczasowa dyrektorka ocenia, że protest dyrektorów szpitali powiatowych, wyartykułowany pod koniec kwietnia tego roku, jest o dwa lata spóźniony. –Wielu liczyło na to, że ktoś realnie pomyśli nad sytuacją szpitali, tymczasem polityka państwa zmierza w kierunku centralizacji. Być może to rozwiązanie miałoby sens w stabilnych warunkach, ale żyjemy w czasach ogromnej niepewności. Właśnie wtedy szpitale powiatowe okazują się niezbędne. W sytuacji poważnego kryzysu duże szpitale mogą być przeciążone lub wręcz zagrożone. Przypomnijmy - szpital w Charkowie był jednym z pierwszych celów ataku. Podobnie było w czasie pandemii Covid-19: to właśnie szpitale powiatowe odegrały kluczową rolę, zapewniając dodatkowe łóżka i wsparcie systemu.
Dyrektorka sądzi, że świadomość roli szpitali powiatowych zaczyna jednak być w kręgach rządowych obecna. Tyle, że skala zapóźnień decyzyjnych jest ogromna: dyrektorka wskazuje na sytuację, jaka nie miała miejsca w Polsce od 1999 roku: że nadal nie jest zatwierdzony plan finansowy NFZ na 2025 rok!
Personel
Na oddziałach jest w miarę stabilnie, choć ogólnie w kraju brakuje anestezjologów, internistów, średnia wieku chirurgów jest powyżej 55 lat, zauważalna jest luka pokoleniowa między lekarzami młodymi, a tą starszą grupą. Deficyt lekarzy dotyczy więc grupy w wieku w wieku 35-45 lat.
Zapytana przez NŁ czy w tej sytuacji czuje się zmuszona zaakceptować każde żądanie płacowe, dyrektorka odpowiada:
- Wie Pan, patrzymy na to zdroworozsądkowo. Myślę, że nasz personel również tak do tego podchodzi. To nie jest tak, że mamy tutaj jakieś kosmiczne wynagrodzenia. Dyrekcja ma za zadanie utrzymywać pewien poziom płac. Lekarze też mają świadomość, że nie da się narzucać nierealnych stawek.
Przy czym, mimo powszechnej opinii, że wszyscy lekarze pracują teraz na kontraktach, co winduje ich bieżące dochody, dyrektorka zauważa, że jest grupa, która preferuje zatrudnienie na etacie – i że są w niej także lekarze młodzi.
Urszuli Kapuście-Tymoshchuk udało się przez te 6 lat stworzyć w Łowiczu atrakcyjne miejsca pracy dla młodych lekarzy. Udało jej się uzyskać 4 miejsca rezydenckie na ginekologii, 2 na Intensywnej Terapii, są też 4 takie miejsca na chirurgii i chyba wszystkie będą zapełnione do końca roku. Na pediatrii są 3 miejsca rezydenckie, są także na rehabilitacji.
To nie jest tak, że mamy tutaj jakieś kosmiczne wynagrodzenia. Dyrekcja ma za zadanie utrzymywać pewien poziom płac. Lekarze też mają świadomość, że nie da się narzucać nierealnych stawek.
Każdy rezydent ma swój program specjalizacji, ZOZ w Łowiczu wyraża zgodę na związane z tym wyjazdy lekarza rezydenta do placówek, w których ma przewidziane szkolenia specjalistyczne.
Niezależnie od tego dyrekcja stara się wiązać zakup danego sprzętu medycznego z fundowanym przez producenta szkoleniem dla lekarzy. Organizowanych jest też wiele innych szkoleń.
Dlatego dyrektorka uważa, że nie można teraz mówić o brakach kadrowych w szpitalu. Podkreśla też sens działań podejmowanych przez starostwo – w formie stypendiów dla studentów ostatnich lat medycyny, zgłaszających chęć podjęcia po studiach pracy w Łowiczu.
Czy dysponujemy w Łowiczu zgranym teamem? – pytamy.
- Myślę, że nad każdym zespołem trzeba pracować. Mamy w zespole bardzo wartościowych ludzi - uważa dotychczasowa dyrektor. - Udało się stworzyć bardzo dobry zespół i chciałabym, żeby ten zespół mógł się rozwijać. Myślę, że pacjenci też to dostrzegają – mówi.
Liczy też na to, że z biegiem czasu o lekarzy będzie łatwiej. Wskazuje, że o ile w latach 90. w całej Polsce na I rok przyjmowanych było sumarycznie 1000 lekarzy, to teraz na sam warszawski Uniwersytet Medyczny przyjęto 800.
Dyrektorka liczy na to, że osoby, które te studia skończą (wiadomo, że nie wszyscy) będą też chciały pracować w szpitalach powiatowych. Zresztą była taka koncepcja, by każdy lekarz po studiach przez rok musiał w powiatowym pracować, by poznać i docenić tę pracę. Dyrektor Kapusta-Tymoshchuk uważa, że byłoby to bardzo pożądane.
Bo szpital powiatowy to, wbrew pozorom, trudny poligon. Dyrektorka wymienia: ponad 33 tysiące osób przyjętych w opiece ambulatoryjnej, ponad 10 tysięcy hospitalizowanych, obłożenie na oddziałach ponad 70%. - Widać tę pracę – mówi.
Kłopoty lokalowe
Aktualnie prowadzone będą drobne prace remontowe na parterze, na chirurgii – ale na tym koniec. Za poprzedniej władzy miały być rozpisywane konkursy na remonty istniejących Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych i, po trzech miesiącach, na budowę nowych SOR-ów. SOR w Łowiczu jest na liście u wojewody łódzkiego, ZOZ przygotował dla niego Program Funkcjonalno-Użytkowy, zrobiono nawet projekt, jest zgoda na budowę - natomiast potem nastąpiła zmiana władzy i konkurs dotąd nie został przez ministerstwo ogłoszony.
Program Funkcjonalno-Użytkowy przygotowano także na przeniesienie oddziału rehabilitacji ze Stanisławowa do głównej siedziby, z jej rozbudową, i na rozbudowę chirurgii. Więc gdyby były w przyszłości ogłaszane konkursy dla szpitali powiatowych, ZOZ Łowicz jest gotów w nich startować.
Na razie jednak mają informację, że będą pieniądze, ale tylko na wymianę łóżek. – Cieszymy się i z tego, ale finalizujemy projekt o wartości ok. 3 mln złotych dotyczący poprawy warunków pracy w naszej placówce. Równocześnie dopinamy także projekt cyfryzacji ZOZ Łowicz, którego wartość to blisko 6 mln złotych. I to nie wszystko. Wciąż toczymy batalię o kolejne środki – zauważa przytomnie dyrektorka.
Rolowanie strat
Kapusta-Tymoshchuk ocenia , że jeszcze kilka lat temu udawało się szpitalowi funkcjonować nieźle: W 2020 roku strata wyniosła zaledwie 1,45 mln zł. Potem jednak weszła w życie ustawa podwyżkowa i wynagrodzenia zaczęły gwałtownie rosnąć. Od lipca 2021 obowiązują podwyżki realizowane poprzez wycenę procedur, ale te stawki nie są adekwatne do ponoszonych przez nas kosztów. Zaczęliśmy na tym bardzo dużo tracić – mówi dyrektorka.
Rodzi się pytanie na jakiej zasadzie w ogóle jeszcze szpital w takim razie może funkcjonować?
- Staramy się jak możemy i robimy wszystko, by utrzymać sytuację pod kontrolą. Mamy jednak nadzieję, że pojawi się jakieś realne wsparcie – nie ukrywa dyrektor. Bieżącą płynność finansową stara się utrzymać podpisując ugody z firmami dostarczającymi sprzęt czy medykamenty. Firmy to akceptują, bo wiedzą, że koniec końców zobowiązania SP ZOZ są zobowiązaniami starostwa, choć starostwo, co już wspomnieliśmy, nie jest już zobowiązane do każdorazowego niwelowania rocznego deficytu ZOZ, jak to było przed rokiem 2020.
Wniosek za wnioskiem
Dyrekcja ZOZ składa co i rusz wnioski na pozyskanie finansowania na to, co jest realnie do zdobycia na rynku dofinansowań, bo o takim można chyba mówić. Złożono m.in. wniosek do Urzędu Marszałkowskiego o pozyskanie pieniędzy na aparat do badania rezonansem magnetycznym, wniosek jest formalnie zaakceptowany. Drugi złożono na modernizację pracowni endoskopii plus doposażenie ambulatorium przychodni.
Złożono też wniosek o pieniądze z KPO, do 6 milionów złotych, na cyfryzację placówki, digitalizację dokumentacji medycznej i zabezpieczenie cyberbezpieczeństwa. Plus na inne, na te, które są dostępne dla szpitali powiatowych, bo nie wszystkie są. Udało się już pozyskać 3 mln zł na program poprawy warunków pracy, w ramach którego będzie m.in. wymieniana główna, wiekowa winda w szpitalu.
Tyle, że to są wszystko małe pocieszenia. Sytuacja, w której nie można się doczekać zaktualizowanych wycen procedur, a trzeba wypłacić ogromne podwyżki, w której są gotowe projekty na konieczne rozbudowy, ale nie ma zapowiadanych konkursów na finansowanie – przygniata każdego dyrektora. To nie jest stanowisko dla miękkich ludzi.
0 0
jeśli kiedyś zapadniesz_ czego nie życzę_ na przewlekłą chorobę to prywatny szpital poda chemię i będzie się tobą opiekował latami - już widzę jak to prywatnemu szpitalowi będzie się opłacało. Co innego gdybyś chciał sobie poprawić nos lub uszy - wtedy szpital prywatny przygarnie z otwartymi ramionami/ drzwiami.