Konrad Karwat już wrócił z USA

Do ostatniej chwili pod znakiem zapytania była organizacja Arnold Sports Festival w USA. Ostatecznie impreza się odbyła, jednak bez udziału publiczności. O kulisach zawodów "w cieniu koronawirusa" opowiedział nam strongman Konrad Karwat, który wczoraj, 10 marca, przyleciał ze Stanów Zjednoczonych.

Wspomina, że gdy w ubiegłym tygodniu wylądował na lotnisku w Chicago ciągle jeszcze nie było wiadomo, czy zawody się odbędą. Nawet Arnold Schwarzenegger, który od początku organizuje zmagania siłaczy, publikował w mediach społecznościowych filmy, w których mówił, że organizacja imprezy stoi pod dużym znakiem zapytania. Ostatecznie zawody się odbyły, jednak bez udziału publiczności.

W klasyfikacji głównej, w której startował Karwat rywalizowało około 50 siłaczy z całego świata. Strongman relacjonuje, że do finału wchodził z bardzo mocnej pozycji, z dużym zapasem punktowym do swoich rywali. Jego ambicje na podium zniweczyły konkurencje finałowe, w których nie czuje się mocny. Było to wyciskanie jedną ręką hantla o wadze 107 kg i ciągnięcie sań ważących 600 kg.

Mimo tych trudności, strongman zajął wysokie 5. miejsce, choć w jego przypadku był to spadek w porównaniu do roku ubiegłego, kiedy był na tych zawodach 4. Za naszym pośrednictwem dziękuję wszystkim mieszkańcom Łowicza i regionu, którzy go wspierali - na messengera otrzymał około 400 wiadomości z gratulacjami.

Konrad Karwat wspomina, że pod koniec ubiegłego roku dostał zaproszenie na rozgrywane w czerwcu zawody w Wuhan. Dlatego z niepokojem obserwuje to, co się dzieje na świecie, gdyż miał nadzieję pojechać do Chin. Przyznaje jednak, że poziom paniki związanej z koronawirusem w Polsce jest dużo większy niż w Stanach Zjednoczonych.

[WIDEO]2921[/WIDEO]