W tegorocznej inscenizacji opery „Straszny Dwór” wystawianej w Nieborowie po raz pierwszy oprócz solistów pojawili się także tancerze. Wśród nich znalazła się Martyna Kuś-Rudnicka – absolwentka Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu, a wcześniej wieloletnia tancerka w Dziecięco-Młodzieżowym Zespole Ludowym Koderki.
– W tym roku okazało się, że do „Strasznego Dworu” potrzebnych jest więcej osób niż zazwyczaj. Mazur finałowy to duże przedsięwzięcie choreograficzne, dlatego potrzebni byli tancerze – mówi Kuś-Rudnicka.
Z Łowicza do projektu zaangażowano ośmioro tancerzy: Antoninę Kaźmierczak, Marię Kotlarską, Dagmarę Kowalczyk, Wiktorię Kuś, Martynę Kuś-Rudnicką, Gabrielę Rutkowską, Gabriela Siekierę i Katarzynę Zabost. Do zespołu dołączyły również cztery uczennice warszawskiej szkoły baletowej oraz czterech tancerzy z zespołu Warszawianka – łącznie 16 osób.
W kwietniu do Łowicza przyjechał choreograf Zbigniew Czapski, który stworzył choreografię do opery. Przez kilka miesięcy – od wiosny do lata – tancerze spotykali się na intensywnych weekendowych próbach w budynku dawnego gimnazjum przy Alejach Sienkiewicza. Każda próba trwała od 4 do 6 godzin.
– Wszyscy mieliśmy doświadczenie z tańcami ludowymi, ale mazur narodowy to zupełnie inna forma niż ten, który tańczymy w zespołach – wyjaśnia Kuś-Rudnicka. – Taniec ludowy tańczy się „przy ziemi”, nisko. Tu musieliśmy znaleźć złoty środek. Tego właśnie się uczyliśmy.
W sierpniu tancerze pojechali na tygodniowe próby do Warszawy. Pracowali codziennie od 10:00 do 19:00, już wspólnie z solistami. Próby miały na celu połączenie wszystkich elementów inscenizacji w spójną całość. – Wtedy wszystko zaczęło nabierać realnych kształtów – wspomina Kuś-Rudnicka. – W niedzielę przed premierą byliśmy już w Nieborowie. Tam odbywały się ostatnie próby, w tym generalna, już w kostiumach.
Podczas jednej z prób reżyserka spektaklu Lidia Sokalska, zaproponowała tancerzom udział także w innych scenach niż tylko finałowy mazur. W efekcie pojawili się również w pierwszym i drugim akcie, wykonując proste zadania aktorskie.
– Cieszyłam się, że mogłam nie tylko zatańczyć, ale też zaistnieć aktorsko, mimo że nie miałam kwestii mówionych – mówi tancerka z Łowicza. – Dzięki szkole aktorskiej łatwiej było mi wejść w rolę. Starałam się też wspierać młodsze dziewczyny, podpowiadać im, jak się poruszać, jak zachować na scenie.
Premierowy pokaz w Nieborowie okazał się dużym sukcesem. Według organizatorów spektakl obejrzało aż 5,5 tysiąca widzów.
[ZT]329990[/ZT]
– Będąc na scenie, nie widać było tej publiczności przez światła reflektorów – przyznaje Kuś-Rudnicka. – Ale emocje były ogromne. Mimo ekscytacji starałam się zachować profesjonalizm i jak najlepiej odegrać swoją rolę.
Artystka podkreśla, że udział w operze był dla niej niezwykłym doświadczeniem. – Udało się połączyć tancerzy z Łowicza i Warszawy w taki sposób, że nie było widać różnic. Wszyscy pracowaliśmy na wspólny sukces – mówi. – Sama opera jest bardzo aktualna – wpisuje się w to, co dzieje się obecnie w Polsce, zarówno politycznie, jak i gospodarczo.
1 0
Jeszcze raz dziękujemy za wspaniałe widowisko i wszystkie pozytywne emocje.