To już nie jest nisza, to jest niemal popkultura - powiedziała jedna z osób oczekujących dziś w nocy w foyer Filharmonii Narodowej w Warszawie na ogłoszenie wyników XIX Konkursu Chopinowskiego. Czas mijał, foyer się wypełniało, TVP Kultura i radiowa Dwójka prowadziły programy na żywo z udziałem dziennikarzy muzycznych, sięgając też za kulisy konkursu, a jury obradowało.
Z jedenastki zakwalifikowanej do etapu finałowego jurorzy musieli wskazań zwycięzcę i laureatów II i III nagrody. Mieli z pewnością świadomość, jak wielu ludzi śledzi teraz transmisje i czeka na ich decyzje - widzieli wszak tłumy stojące dzień w dzień pod Filharmonią od rana, w kilkusetosobowych kolejkach z nadzieją na zdobycie kilku - bo tylko tyle było - wejściówek, bo o zwykłych biletach dawno już można było zapomnieć.
Konkurs Chopinowski odmienił na te trzy tygodnie Warszawę, odmienił też życie codzienne setek tysięcy jeśli nie milionów ludzi w Polsce. Niewielu słuchających "z doskoku", w wolnej chwili lub poświęcających na transmisje swoje wieczory potrafiło wymówić nazwiska uczestników, szczególnie tych z Azji, częściej w rozmowach mówiono: "ta młoda Chinka" czy "ta Japonka" czy "ten Gruzin" - ale emocje były autentyczne.
Nie tylko w Polsce: w sali FN pełno było obcokrajowców, kibicujących młodym pianistom, przeplatali się oni z dziennikarzami mediów, nie tylko wyłącznie muzycznych, choć te oczywiście dominowały. Tak: Konkurs Chopinowski to wydarzenie światowe.
Gdy jury obradowało, emocje rosły. Przypomnijmy, że jury konkursu było w tym roku zobowiązane uwzględniać oceny danego pianisty z każdego etapu, nawet z pierwszego (10%) przez II (20%) i trzeci (35%) aż do finałowego (35%).
Kilka minut po północy, na antenie TVP Kultura podano nieoficjalną informację, że z grona 11 finalistów jury upatruje zwycięzcy w czterech osobach, reprezentujących trzy zupełnie odrębne style wykonawcze: od sterylnie, niemal chirurgicznie dokładnego, czystego, nienagannie brzmiącego po stylowy, klasycznie "chopinowski".
Słów krytyki pod adresem jury nie szczędziła w swej wypowiedzi dla TVP Kultura słynna przed laty, koncertująca do dziś pianistka, 97-letnia (!) Lidia Grychtołówna, wielokrotna członkini jury poprzednich konkursów. Uważała, że dyskusję między jurorami, dopuszczoną w ostatnim etapie oceny, przewodniczący jury (był nim Garrick Ohlsson, zwycięzca konkursu z roku 1970)) mógł ograniczyć do np. 1 minuty wypowiedzi dla jurora. Bez tego czas mijał, ludzie byli bardzo zaciekawieni, a jednocześnie coraz bardziej zmęczeni.
Istotnie, dziennikarze oczekujący na komunikat jury w korytarzach FN koczowali na posadzce, zmęczenia nie ukrywał nikt, ale też wszyscy podkreślali w wypowiedziach niezwykłą, pełną przyjaźni i szacunku dla każdego wykonawcy, atmosferę konkursu.
Była godzina 1.46 w nocy, gdy poinformowano, że wyniki zostaną ogłoszone o 2.00. Potem oczekiwanie jeszcze się wydłużyło, ostatecznie jury wyszło do zgromadzonych o godzinie 2.30.
Zaczęło się od bardzo dobrej wiadomości dla Polaków: nagrodę za najlepsze wykonanie mazurków przyznano Yehudzie Prokopowiczowi, a nagrodę za najlepsze wykonanie ballady - Adamowi Kałduńskiemu (warto zaznaczyć, że żaden z nich nie wszedł do ścisłego finału). Także piąta nagroda przypadła Polakowi, jedynemu w finale, Piotrowi Aleksewiczowi, który otrzymał ją ex-aequo z Vincentem Ong z Malezji.
A pierwsza trójka laureatów , wymieniona na końcu, to:
miejsce III - Zitong Wang (Chiny) - otrzymała także nagrodę za najlepsze wykonanie sonaty
miejsce II - Kevin Chen (Kanada)
miejsce I - Eric Lu (USA).
Komentarze po tej szalonej nocy ciągnąć się będą pewnie jeszcze długo. Gratulować można wszystkim uczestnikom konkursu.
[ZT]331611[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz