Burza wokół zaproszenia na wyjazd z Głowna do Warszawy

Gdy Jacek Skwierczyński, na co dzień dyrektor Miejskiego Zakładu Komunalnego w Głownie, zamieścił na facebookowej grupie Głowno - nasze miasto wpis zapraszający na darmowy wyjazd do Warszawy w dniu 4 czerwca, nie sądził prawdopodobnie, że wywoła nim taką burzę. Sęk w tym, że zaprosił na "spacer", tymczasem wyjazd jest na demonstrację organizowaną przez Donalda Tuska i jego Platformę Obywatelską. Ten manewr wielu internautom się nie spodobał.

Treść posta, zamieszczonego przez Skwierczyńskiego we wtorek 16 maja o 19.45 była krótka: "Organizujemy spacer po Warszawie. Autokar bezpłatny. Wyjazd 4 czerwca z Pl. Wolności w Głownie. Powrót wieczorem. Zapraszam!".

Na post zareagowała m.in.  Dominika Jóźwiak. "Jest opcja pojechania i wrócenia autokarem za darmo tak po prostu? Auto mi nawaliło, a mam sprawę w stolicy tego dnia i chętnie bym skorzystała z Pana hojnego darmowego transportu" - napisała. 

Odesłał ją do pomocy społecznej

Jacek Skwierczyński najwidoczniej odczytał jej wpis jako kpinę kogoś, kto od razu się domyślił, że chodzi o wyjazd na demonstrację polityczną i kto tej idei nie darzy sympatią. I nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy, odpowiadając w sposób bardzo niegrzeczny: "To wyjazd dla ludzi myślących i zaangażowanych. Pani polecam mechanika samochodowego lub pomoc społeczną."

Dominika Jóźwiak odpowiedziała: "chyba się Pan nieco zagalopował, ja kulturalnie z pytaniem o zwyczajny transport jeśli by się znalazło miejsce przy okazji wyjazdu, szkoda by autokar jechał na kilka pustych miejscach, a mi by Pan bardzo pomógł w ten sposób, a zostaje zmieszana z błotem nazywając mnie osobą niemyślącą i niegodną zabrania mnie tym autokarem? pomoc drugiej osobie po prostu, gdy potrzebuje bez korzyści kłopotliwa, abstrakcyjna sytuacja

Myślenie? Co ma mechanik do pomocy społecznej? Do mechanika terminy są na miesiąc do przodu, raczej pomoc społeczna nie ma uprawnień do przyspieszania terminów u mechaników lecz mogę się mylić zapewne Pan jest osobą myśląca, ale najwyraźniej nie na moim poziomie intelektualnym.

Nie pozdrawiam, proszę nawet nie odpowiadać na ten komentarz, jestem po prostu zażenowana odpowiedzią

Ps."transport znalazłam! Osoba, która śledzi ten post zauważyła mój komentarz i się odezwała z chęcią pomocy."

To przywołało dyrektora do porządku, potrafił przeprosić: "Jednak odpowiem. Niewłaściwie zrozumiałem Pani wpis. Przepraszam."

Trzeba grać w otwarte karty

To bynajmniej nie zakończyło wymiany zdań na temat wyjazdu. przeciwnie. W dyskusji pod postem wzięło udział kilkanaście osób. Zasadniczym zarzutem formułowanym było to, że autor wpisu nie zaprasza wprost na demonstrację, tylko pisze o spacerze po Warszawie. Inny użytkownik grupy, Konrad Prośniak, napisał: "Może lepiej zagrać w otwarte karty. Bronić demokracji i sprawiedliwości w takim stylu raczej się nie da. (...) Jest różnica pomiędzy zaproszeniem na spacer a zaproszeniem do wzięcia udziału w manifestacji politycznej i moim skromnym zdaniem należałoby podać jakieś sprostowanie w tej kwestii. Każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii, tylko róbmy to w sposób przejrzysty".

Dyrektor Skwierczyński przyznał więc, że na wyjazd zapraszają Donald Tusk i Rafał Trzaskowski.  Nieco później zamieścił kolejny post ze zdjęciem z Rafałem Trzaskowskim, napisał, że spotkał się z nim wczoraj, post umieścił bardzo późnym wieczorem.

Za co autobus?

W innych wpisach padały ostre sformułowania z obu stron. Faktem jest jednak, że Jacek Skwierczyński nie odpowiedział na zadane mu przez kogoś pytanie kto płaci za autobus który ludzi z Głowna ma do Warszawy zawieźć i przywieźć z powrotem. 

Zapytaliśmy więc go o to my. Odpowiedział, że koszt wynajmu pokryty zostanie ze składek członkowskich płaconych przez członków PO, on do nich należy i tego nie ukrywa. Ale - zaznaczył stanowczo - nie łączy w żaden sposób swojej pracy zawodowej w MZK w Głownie, gdzie wszystkich obywateli traktuje tak samo - ze swoją aktywnością społeczno-polityczną podejmowaną poza godzinami pracy, aktywnością, do której ma prawo. Zapytany dlaczego pisał o "spacerze", czy była to może forma żartu, odparł, że była to "pewna forma komunikacji". - Nie ukrywałem celu wyjazdu, nie naciągałem - mówi. 

Jest też zadowolony z odzewu, nie wyklucza nawet, że będzie potrzebny drugi autobus.