W miniony poniedziałek 1 maja strażacy przez kilka godzin interweniowali w Mysłakowie, gdzie na ulicy Słonecznej doszło do poważnego pożaru na dachu jednego z domów. Przypuszczenia kazały sądzić, że geneza pożaru tkwi w wadliwej instalacji fotowoltaicznej znajdującej się na tym budynku. Czy na pewno?
Na miejscu interweniowały 3 zastępy z PSP JRG Łowicz, OSP Mysłaków, OSP Nieborów, OSP Bednary oraz 2 zastępy z OSP w Łowiczu. Interwencja rozpoczęła się o godzinie 12:36 i trwała do późnych godzin wieczornych.
- Pożar okazał się bardzo trudny do ugaszenia, bo choć strażacy już po godzinie uporali się z płomieniami na dachu, które objęły panele fotowoltaiczne, to kolejne osiem spędzili na rozbieraniu konstrukcji dachu i wyszukiwaniu kolejnych zarzewi - przekazał nam jeden z sąsiadów. Pożar wybuchł w trudnym okresie dla właściciela domu, gdy ten jest w szczycie sezonu i częściej przebywa na polu, wśród warzyw, niż na posesji. Gdy płomienie pojawiły się na dachu domu także nie było go na miejscu.
Strażacy byli zmuszeni rozbierać poszycie dachu, aby dostać się do miejsc, w których tlił się ogień. Odkręcano blachodachówkę, pod którą dostały się płomienie lub która przez rozgrzanie ogniem spowodowała powstanie jego zarzewi w drewnianej konstrukcji dachu. Blachę zrzucano na podwórko, pogięta nie nadaje się do ponownego użycia.
W znacznym stopniu spłonęły górne partie krokwi i przybite do nich łaty. Wełna mineralna, która miała docieplić poddasze, w części stliła się i po wyjęciu także nie nadaje się do wykorzystania. Płyty kartonowo-gipsowe przybite od wewnątrz do krokwi na poddaszu w części trzeba było oderwać, w części zostały mocno zalane wodą. Przelewanie dachu wodą sprawiło, że cały dom został doszczętnie zalany.
Każdy jest zadowolony dopóki jest dobrze
Właściciel domu potwierdza, że nie było go na miejscu w chwili wybuchu pożaru, w ogóle nikogo w tym czasie w domu nie było. Może to szczęście w nieszczęściu? O tym, że się pali, powiadomili go sąsiedzi, najpierw jeden potem drugi. - Sąsiad wyjrzał i zauważył, że pali się fotowoltaika - opowiada poszkodowany. .
Instalację zakładał 3 lata temu, do tej pory problemów żadnych nie sprawiała. - Nic się nie działo, każdy jest zadowolony dopóki tak jest - ciągnie. A teraz ma spalony dach, zalane mieszkanie i w ręku dokument od strażaków poświadczający, że paliła się fotowoltaika. Nie ma powodu sądzić, by przyczyna była inna. - Z komina nie leciał dym - mówi - Dym pojawił się z początku przy fotowoltaice.
Ma spalony dach, zalane mieszkanie i w ręku dokument od strażaków poświadczający, że paliła się fotowoltaika. Nie ma powodu sądzić, by przyczyna była inna. - Z komina nie leciał dym - mówi - Dym pojawił się z początku przy fotowoltaice.
Dom nie jest nowy, ale był przebudowywany, legalnie, ze wszystkimi pozwoleniami, około 15 lat temu. Dziś przedstawia obraz ruiny. - Dach jest w 100% do wymiany - mówi właściciel. - wszystko na piętrze i niżej zalane.
Dom pomogli mu prowizorycznie zakryć znajomi, ale poszkodowany nie ma złudzeń: przy dużym deszczu plandeki nie zapewnią ochrony, bo rwą się o ostre elementy zniszczonej konstrukcji i poszycia dachu. Przystąpić natychmiast do odbudowy dachu nie można, bo trzeba czekać na likwidatora szkód z firmy ubezpieczeniowej. W długi weekend czekanie jest odpowiednio długie...
Dom był ubezpieczony, ale czy kwota odszkodowania umożliwi odbudowę całości? - wszystko trzeba zacząć od nowa - mówi właściciel w rozmowie z NŁ.
Przyczyna w kominie?
Innego zdania jest prezes OSP w Łowiczu Kazimierz Grocholewicz. Z przekazanej mu wiedzy wynikać ma, że bezpośrednią przyczyną wydarzeń w Mysłakowie nie było zwarcie, ani jakakolwiek wadliwość instalacji fotowoltaicznych. Przyczyną najprawdopodobniej był pożar sadzy w kominie; tak wynika - według niego - ze wstępnych ustaleń.
Grocholewicz przybliża nam całą kwestię: - Gdyby źródłem pożaru było zwarcie instalacji fotowoltaicznej, wtedy pożar miałby inny charakter. Ogień na panelach paliłby się na nich punktowo i z ich środka dopiero rozprzestrzeniał. W tym przypadku pożar "szedł od dołu", z poddasza, a ogień zajął panele od ich bocznej strony.
Jak stwierdza prezes OSP w Łowiczu, temperatura panująca na poddaszu mogła przekraczać nawet 300 °C, o czym świadczą stopione aluminiowe elementy instalacji.
Straż wstrzemięźliwa
O potwierdzenie tej wersji wydarzeń zapytaliśmy zastępcę komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu Rafała Garbacza. Ten zachowuje większą wstrzemięźliwość w osądach, nie dementując powyższej wersji, ani jej nie zaprzeczając. - Przyczyna jest jeszcze ustalana. Wolałbym powstrzymać się od wydawania opinii zanim opinię wygłosi biegły z zakresu pożarnictwa - mówi.
Warto w tym miejscu dodać, że w instalacjach fotowoltaicznych stosowane są bezpieczniki, w których zastosowanie ma podobna zasada co w przypadku tradycyjnych instalacji elektrycznych. - Dodatkowo, dla zwiększenia bezpieczeństwa w przypadku zwarcia w instalacji fotowoltaicznej powinna być zainstalowana na zewnątrz budynku instalacja przeciwpożarowa - uświadamia prezes Grocholewicz.
Zalecenia producenta są gwarancją bezpieczeństwa
Marcin Grocholewicz, który zawodowo zajmuje się montażem i sprzedażą instalacji fotowoltaicznych, zwraca uwagę na podstawowe przyczyny, które skutkują pożarem instalacji: - Do takich przyczyn należą w pierwszej kolejności błędy łączeniowe, do których możemy zaliczyć np. zbyt słabo dokręcone elementy. Kolejną z przyczyn jest używanie elementów niekompatybilnych, czyli nie pasujących do siebie, a także używanie komponentów o niskiej jakości i szeroko rozumiane niestosowanie się do wskazań producentów - mówi w rozmowie z nami.
- Przeważnie w instalacjach fotowoltaicznych montowany jest dodatkowo wyłącznie ochronnik, czyli urządzenie, które ma chronić przed wyładowaniami atmosferycznymi. Nie zapobiega ono jednak zwarciom w instalacji - wyjaśnia Marcin Grocholewicz. - W zapobieganiu zwarciom i pożarom istotny jest prawidłowy montaż, odpowiednie zabezpieczenie i wyizolowanie przewodów oraz użytkowanie instalacji zgodnie z zaleceniem producentów - kontynuuje.
- Obecnie trwa boom na fotowoltaikę. Jest to bezpieczne, o ile trzymamy się właściwych zaleceń - uzupełnia prezes OSP w Łowiczu.
Co jednak ma zrobić właściciel domu, by "trzymać się właściwych zaleceń"? Poza zleceniem prac wyspecjalizowanej firmie? - To nie była firma krzak - mówi właściciel spalonej posesji.
[ZT]299580[/ZT]
5 0
Wszystko trzeba wyjaśnić. Ale od kiedy pan prezes OSP i sprzedawca fotowoltaiki ustają przyczyny pożaru? Na jakiej podstawie twierdzi że był pożar sadzy w komie? Widział kiedyś pożar sadzy w kominie, widział w tym przypadku? To test latwe do sprawdzenia. Trochę zalecialo ratowaniem własnego tylka.
4 0
Bo synek pewnie był wykonawcą instalacji paneli i go broni
5 0
tak sadza sama się zapaliła..... pewnie wróbelek palił fajki i rozpalił sadzę w kominie. Panie Gro....nie masz pan wstydu takie głupoty gadasz
3 0
panie Gro... proszę wyjaśnić ludziom jak się ta sadza w kominie zapaliła, jeśli nie palono w piecu. Bo brakuje inicjatora pożaru. Praw fizyki nie da się zmienić ( tlen + materiał palny + inicjator= pożar) Biegły wszystko ustali a K . Kopania już zaciera ręce
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lowiczanin.info. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz