Kogokolwiek wybierzemy, będzie nowemu prezydentowi należny szacunek. Warto to chyba podkreślić przy tak napiętej atmosferze przed wyborczą niedzielą. "Wybory o wszystko" - pod takim hasłem wystąpili w Łowiczu w środę poseł KO Dariusz Joński i lokalni działacze partii tworzących obecną koalicję rządową. Istotnie, wygląda tak, jakby ta strona politycznego sporu walczyła o przeżycie: skala i natężenie ataku na Karola Nawrockiego są niespotykane w historii Polski po 1989 roku i świadczą o tym, jak bardzo obecna władza dąży do jej zmonopolizowania. Czy z korzyścią dla Polski?
Obóz władzy twierdzi, że tak, bo umożliwi to dobrą współpracę między prezydentem a rządem. Taki argument ma sens, szczególnie w niebezpiecznych czasach, w których przyszło nam żyć. Prezydent Trzaskowski z premierem Tuskiem nie będą mieć problemów z układaniem polityki tak jak chcą. Wybór Karola Nawrockiego sprawi, że ta współpraca będzie trudniejsza, co rządowi nie ułatwi życia. A wyzwania stoją przed nami poważne.
Ale z drugiej strony obóz władzy ma tak ogromną dziś przewagę w warszawskich elitach, w mediach i przede wszystkim w aparacie państwa, którą bez skrupułów wykorzystuje przeciwko konkurentowi (że przypomnieć choćby tylko pozbawienie głównej partii opozycyjnej wypłaty należnych jej funduszy, wbrew stanowisku Państwowej Komisji Wyborczej, Sądu Najwyższego i Rzecznika Praw Obywatelskich), że druga strona nie bez racji obawia się, iż wybór Trzaskowskiego doprowadzi do trwałego zniekształcenia mechanizmów naszej demokracji. Że już nigdy nie da się doprowadzić do realnej zmiany - a przecież taki jest sens demokracji: pokojowa, realna zmiana władzy na taką, która wyborcom w danym momencie wydaje się lepszą.
Warto rozważyć wszystkie za i przeciw. A potem uszanować wybór.
Wojciech Waligórski
Redaktor Naczelny Nowego Łowiczanina