Pisze Radosław Tafliński
Gdy 24 lutego wojska rosyjskie zaatakowały cele w całej Ukrainie, rozpoczęła się pełnoskalowa wojna. Przed jej wybuchem praktycznie nikt nie wierzył, że może do tego dojść. Tylko nieliczni uważali, że jeśli już, to Rosjanie mogą próbować zająć całkowicie obwody Doniecki i Ługański (były tam separatystyczne republiki faktycznie kontrolowane przez Rosję). Podczas swoich podróży do Ukrainy poznałem wiele osób, mam tam sporo przyjaciół. Co dzieje się z nimi po 15 dniach od wybuchu wojny. Część z nich wypowiadała się na łamach Nowego Łowiczanina o tym czy wybuchnie wojna z Rosją. Dziś pytam ich ponownie: co się z nimi dzieje i co myślą o rozwoju sytuacji. Poczytajcie!
Lwów - to największe miasto Ukrainy, które do tej pory nie doświadczyło ataków ze strony Rosji. W mieście jest prąd, woda, ogrzewanie, działają telefony i internet. Pierwszego dnia po wybuchu wojny były bardzo duże kolejki do sklepów, trudno było kupić coś do jedzenia czy leki. Teraz sytuacja trochę się poprawiła choć ceny praktycznie wszystkiego ciągle rosną. Są problemy z zakupem świeżego pieczywa, bardzo trudno jest dostać mąkę, cukier, konserwy, makaron, kaszę czy ryż. Duże supermarkety są czynne całą dobę, natomiast małe sklepy spożywcze są albo zamknięte albo pracują przez kilka godzin na dobę. Oprócz tych sklepów są czynne jeszcze apteki. Do Lwowa przybyło wiele uchodźców z terenów objętych walkami. Szacuje się, że w mieście więcej jest uchodźców niż mieszkańców. Część z nich próbuje tu przeczekać wojnę, większość jednak po krótkim odpoczynku udaje się do Polski. Bary i restauracje są zamknięte - wydaje jedynie posiłki uchodźcom. We Lwowie od 22 do 6 rano jest godzina policyjna. W sobotę 5 marca po raz ostatni w mieście zawyły syreny. Jednak miasto przygotowuje się do obrony, zabezpieczane są zabytki i dzieła sztuki. Podobna sytuacja panuje w większości miast zachodniej Ukrainy, gdzie nie ma jeszcze działań wojennych.
Co robią moi znajomi:
Irena Korzema - w tym roku skończy 80 lat. Mieszka w samym centrum Lwowa. Mówi, że urodziła się w wojnę i w wojnę może umrzeć. Przeżyła już swoje.... Żartuje, że jak wyłączą prąd i ogrzewanie to będzie mogła oświetlać i ogrzewać mieszkanie kilkunastoma zniczami które jeszcze latem zawieźliśmy z moim kolegą i nie zdążyliśmy ich zapalić na Cmentarzu Łyczakowskim. Podczas alarmów bombowych nie schodzi do schronu - jest to dla niej zbyt trudne. Zresztą teraz jest chora - kilka dni temu dopadł ją Covid ale jak mówi najgorsze ma już za sobą (jeśli chodzi o chorobę bo jakie będą dalsze jej i Lwowa losy tego nie jest wstanie przewidzieć). Nie zamierza wyjeżdżać ze Lwowa.
Rusłan - sprzedawca pamiątek na pchlim targu we Lwowie. 55 lat, człowiek światowy, który pracował w kilku krajach Europy i który biegle mówi 5 językami obcymi. Rusłan ma za sobą służbę wojskową odbytą jeszcze za czasów Związku Radzieckiego. Służył w elitarnej jednostce powietrzno-desantowej. Zgłosił się na ochotnika do wojska ale powiedziano mu, że na razie nie potrzebują nowych żołnierzy. Jak będzie taka potrzeba to się do niego odezwą. Rusłan mieszka w domku jednorodzinnym na ulicy Łyczakowskiej. Zaraz po wybuchu wojny wprowadził się do niego syn z żoną i dzieckiem - oni mieszkali w wieżowcu na obrzeżach Lwowa i obawiali się, że w razie nalotów czy ostrzału są duże szanse, że ich blok może zostać zniszczony. Teraz jego synowa i wnuczka są w Rzeszowie. Syn pracuje w polskiej firmie z branży IT. Firma ta umożliwiła ewakuację rodzin swoich pracowników do Polski. Rusłan nawet gdyby mógł to i tak nie zamierzałby wyjeżdżać z Ukrainy. Opiekuje się domem i 87-letnią matką. Cieszy się, że Ukraina dostaje duże wsparcie wojskowe od NATO a przede wszystkim od Polski. Uważa, że gdyby nie ta pomoc to Kijów byłby już zdobyty! Chciałby aby NATO wsparło ukraińskie lotnictwo. To według niego klucz do zwycięstwa. Miał rodzinę w Charkowie, który jest ciągle oblegany i równany z ziemią. Udało im się cudem z tego miasta uciec i przez Polskę dotarli do swej rodziny w Hamburgu w Niemczech. W Charkowie mieli piękne mieszkanie w centrum miasta, 2 dobre samochody i domek letniskowy na obrzeżach. To wszystko zostało już zniszczone. Stracili dorobek swego życia wart ok 0,5 mln dolarów. Ale udało im się ocalić to co jest najważniejsze czyli życie! Rusłan obawia się, że jak sytuacja nie zmieni się to we Lwowie za kilkanaście dni zacznie brakować jedzenia. Już teraz w wielu jeszcze działających sklepach brakuje wielu towarów. Wie, że wiele zakładów albo wstrzymało produkcję albo produkuje znacznie mniej niż za czasów pokoju.
Tatiana - technolog w Lwowskiej filii firmy Alles mającej swoją siedzibę w Głownie. Po wybuchu wojny była bardzo przygnębiona. W piątek nie poszła do pracy i wyjechała do rodzinnego domu na wsi pod Lwowem. Po weekendzie wróciła do miasta i rozpoczęła pracę. W zakładzie nie ma pełnej obsady ale próbuje zorganizować szwaczkom pracę. Przez pracę chce choć na chwilę zapomnieć o wojnie. Serce jej pęka gdy widzi w telewizji lub w internecie jak niszczone są Ukraińskie miasta i wsie.
Lyubomyr Yanushevych - pasjonat fotografii i broni. Posiada w swoich zbiorach ponad 1500 aparatów fotograficznych radzieckiej produkcji. Mówi, że to największa tego typu kolekcja na świecie. Ma duży sentyment do Związku Radzieckiego, ma wielu znajomych i przyjaciół wśród Rosjan. Zaraz po wybuchu wojny przeczyścił swoją broń i trzyma ją przy łóżku. Gdy zajdzie taka potrzeba stanie w obronie ojczyzny. Ma jednak nadzieję, że nie będzie musiał strzelać do dzieci swoich rosyjskich przyjaciół.
Iwano-Frankowsk - dawny Stanisławów, miasto obwodowe położone ok. 130 km na południe od Lwowa. Sytuacja tu jest podobna jak we Lwowie. Pierwszego dnia wojny lotnisko w Iwano-Frankowsku zostało ostrzelane rakietami. Zapewne to sprawiło, że sporo ludzi wyjechało z miasta. Zostali głównie mężczyźni którzy próbują przygotować miasto do obrony. Przez kolejne dni miasto nie było przedmiotem ataków.
Uliana Mokrinczuk - 22 lata, niedawno skończyła studia dziennikarskie w Iwano-Frankowsku. Pierwszego dnia wojny rano obudziły ją odgłosy syren i wybuchy. Była bardzo wystraszona. Mieszkała niedaleko lotniska. Szybko podjęła decyzje o wyjeździe do rodzinnego domu na wsi pod Kołomyją (lotnisko w Kołomyji też zostało ostrzelane rakietami). Rodzice chcą aby wyjechała do Polski. Uliana jednak chce pozostać w rodzinnej wsi. Tu na razie jest spokojnie i trudno uwierzyć w to co można zobaczyć w TV czy internecie.
Aleksandra - aktorka Teatru Dramatycznego w Mukaczewie, matka dwójki dzieci. Po ataku na Iwano-Frankowsk spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechała z dziećmi i matką do znajomych na wieś położoną w Karpatach. Po kilku dniach wróciła do miasta. Początkowo nie zamierzała wyjeżdżać z Ukrainy. Teraz chce ewakuować matkę z dwójką swoich dzieci (córka 6 lat i syn 1,5 roku). Zwróciła się do mnie z zapytaniem czy nie pomógł bym jej przewieść jej bliskich z granicy ukraińsko-węgierskiej do Francji do Lyonu. Tam ma rodzinę. Zasugerowałem jej ewakuację do Polski. Jej rodzina mogła by u mnie jakiś czas pobyć a potem podjęć decyzję co robić dalej. Okazuję się, że matka Aleksandry ostatnio zaczęła mieć problemy z sercem i obawia się trudów dłuższych podróży. Gdyby front działań wojennych zbliżał się do Iwano-Frankowska Aleksandra pewnie podejmie decyzję o wyjeździe do Polski a potem może do Francji.
Natalia Zelmanovych - zaraz po ataku na Iwano-Frankowsk wraz z 5-letnim synem wyjechała do Polski. Jechała czym się dało, najczęściej okazjami. Po kilku godzinach podróży dotarła do najbliższego przejścia granicznego z Polską w Krościenku (najbardziej na południe wysunięte przejście graniczne z Ukrainą - powiat Bieszczadzki - niecałe 10 km od Ustrzyk Dolnych). Tak przekroczenie granicy opisuje Natalia:
„Mieliśmy szczęście. Dość szybko dotarliśmy w pobliże granicy z Polską. Byliśmy za Samborem. Była kolejka na 9 km. Słyszałam, że na innych przejściach kolejki miały po 30-40 km długości. Ukraińska policja zabrała nas i podwiozła prawie do samej granicy. Dalej nie dało się już jechać samochodem. Było mnóstwo aut i ludzi z bagażami. Ostatnie 2 km pokonaliśmy piechotą. Znowu dopisało nam szczęście, bo na przejściu uruchomili pas dla pieszych (wcześniej tylko pojazdem silnikowym można było przekroczyć granicę). Po kilku godzinach byliśmy w Polsce. Tu poczuliśmy się bezpiecznie.” Obecnie Natalia mieszka u swej rodziny w Nowym Sączu.
Lena - studentka, 18 lat - zaraz po ataku rakietowym na Iwano-Frankowsk spakowała rzeczy i przez Polskę wyjechała do rodziny na Węgrzech.
Rahuli Vlasidze - reżyser filmowy, rzeźbiarz, pisarz. Ma 66 lat. Pochodzi z Gruzji - tam mieszka jego żona i dzieci. On swoją przyszłość nadal wiąże z Ukrainą. Tu chce się realizować artystycznie. Wie co to wojna bo w 2008 roku jego Ojczyzna - Gruzja została zaatakowana przez Rosję. Tamta wojna trwała tylko 5 dni ale jej skutki są widoczne do dziś. Nie zamierza wyjeżdżać z Iwano-Frankowska. Mimo, że nie jest Ukraińcem to gdyby zaszła potrzeba bronienia miasta w którym mieszka nie zawaha się tego zrobić.
Valya Boyko - mieszka w Kamieńcu Podolskim. Miasto nie było atakowane przez Rosjan ale niepokój wśród mieszkańców jest bardzo duży. Ludzie obawiają się, że Rosja może otworzyć kolejny front walk i uderzy z Naddniestrza czyli kontrolowanej przez siebie części Mołdawii. A do granicy z tym krajem jest tylko 50 km. W Kamieńcu jest dużo uchodźców. Brakuje już miejsc gdzie mogli by oni przenocować czy zamieszkać. Nie można kupić łóżek, śpiworów czy materacy. Większość uchodźców docelowo kieruje się do Polski. Może to trochę dziwić bo do Rumunii jest tylko 100 km, na Słowację i Węgry ponad 200 a do granicy z Polską ponad 350.
Na Ukrainie sytuacja jest trudna ale ludzie nadal wieżą w odparcie agresji Rosjan. Im dłużej będzie trwał konflikt tym większa szansa na zwycięstwo. Wielu Ukraińców upatruje szansy dla swego kraju w tym, że w obliczu dużych strat armii rosyjskiej na Ukrainie w Rosji zostanie obalony Putin. Kobiety z dziećmi starają się wyjeżdżać z miast na wieś. Kto ma rodzinę czy znajomych w Polsce wyjeżdża do nas.Wielu z nich mówi o wdzięczności dla Polski i Polaków za to co dla nich robią. Doceniają polskie wsparcie i pomoc. Niektórzy nie spodziewali się tak dużej pomocy od Polski. Tym bardziej że nasza wspólna historia na przestrzeni wieków często nie była łatwa.
У ловичанина в Україні є друзі: що вони кажуть про війну?
Коли 24 лютого російські війська атакували цілі по всій Україні, почалася повномасштабна війна. До того, як вона охопила країну, практично ніхто не вірив, що це станеться. Лише одиниці вірили, що росіяни можуть спробувати повністю захопити Донецьку та Луганську області (там знаходяться сепаратистські республіки, фактично контрольовані Росією). Під час своїх подорожей до України я познайомився з багатьма людьми і маю там багато друзів. Що з ними відбувається після 15 днів війни. Деякі з них розповідали на сторінках Nowy Łowiczanin про те, чи почнеться війна з Росією. Сьогодні я їх знову запитую, що з ними відбувається і що вони думають про подальшу ситуацію. Читайте далі!
Львів – найбільше місто України, яке досі не зазнало жодних атак з боку Росії. У місті є світло, вода, опалення, зв’язок та інтернет. У перший день після початку війни у магазинах були дуже великі черги, було важко купити продукти чи ліки. Зараз ситуація трохи покращилася, хоча ціни практично на все ще ростуть. Є проблеми з покупкою свіжого хліба, дуже важко дістати борошно, цукор, консерви, макарони, крупу чи рис. Великі супермаркети працюють 24 години на добу, а маленькі продуктові магазини зачинені або працюють кілька годин на добу. Крім цих магазинів, працюють і аптеки. До Львова прибуло багато біженців із регіонів, які постраждали внаслідок бойових дій. Підраховано, що зараз у місті знаходиться більше біженців, аніж мешканців. Деякі з них намагаються тут перечекати війну, але більшість, після невеликого відпочинку, їдуть до Польщі. Бари та ресторани закриті – тут подають їжу лише біженцям. З 22 до 6 ранку у Львові діє комендантська година. У суботу, 5 березня, у місті в останній раз завили сирени. Проте місто готується до самооборони, пам’ятники та твори мистецтва знаходяться під охороною. Схожа ситуація і в більшості міст Західної України, де ще немає бойових дій.
Чим займаються мої друзі:
Ірена Корзема – цього року їй виповниться 80. Живе в самому центрі Львова. Каже, що народилася під час війни і може загинути на війні. Вона її вже пережила... Жартує, що якщо вимкнуть електрику і опалення, то зможе освітлити і обігріти квартиру десятком свічок, які ми принесли з подругою влітку і не встигли запалити їх на Личаківському цвинтарі. Під час вибухів вона не спускається в укриття – це їй дуже важко. Так чи інакше, зараз вона хвора –кілька днів тому захворіла на ковід, але, як вона каже, найстрашніше вже минуло (мала на увазі хворобу, бо якою буде доля її та Львова - передбачити неможливо). Вона не збирається залишати Львів.
Руслан - продавець сувенірів на блошиному ринку у Львові. Йому 55 років, працював в кількох європейських країнах і вільно володіє 5 іноземними мовами. Руслан проходив військову службу за часів Радянського Союзу. Служив в елітному десантному підрозділі. Він пішов добровольцем в армію, але йому сказали, що їм поки що не потрібні нові солдати. За необхідності вони зв’яжуться з ним. Руслан живе в одноквартирному будинку на вулиці Личаковській. Одразу після початку війни сюди переїхали його син, дружина та дитина – вони жили в хмарочосі на околиці Львова і боялися, що в разі авіанальотів чи обстрілів є велика ймовірність, що їхній квартал може бути знищеним. Зараз у Жешуві живуть його невістка та онука. Син працює в польській IT-компанії. Ця компанія дала змогу евакуювати родини своїх співробітників до Польщі. Навіть якби Руслан міг, він би все одно не поїхав з України. Він доглядає за будинком та своєю 87-річною матір'ю. Він радий, що Україна отримує велику військову підтримку від НАТО, і насамперед від Польщі. Він вважає, що якби не ця допомога, Київ був би вже завойований! Він хотів би, щоб НАТО підтримувало українську авіацію. Він вважає, що це ключ до перемоги. У нього була родина в Харкові, який постійно обстрілюють і намаються зрівняти із землею. Їм дивом вдалося втекти з цього міста і через Польщу вони дісталися до родини в Гамбург в Німеччині. У Харкові у них була гарна квартира в центрі міста, 2 хороші машини та котедж за містом. Це все було знищено. Вони втратили свої життєві здобутки на суму близько 0,5 мільйона доларів. Але їм вдалося врятувати найголовніше – життя! Руслан побоюється, що якщо ситуація не зміниться, у Львові закінчаться харчі через десяток днів. Вже зараз у багатьох магазинах, які досі працюють, бракує великої кількості товарів. Він знає, що багато заводів або припинили виробництво, або виробляють набагато менше, ніж у мирний час.
Тетяна - технолог львівської філії компанії Alles зі штаб-квартирою у м. Гловно. З першого дня війни вона була дуже пригнічена. У п’ятницю вона не вийшла на роботу і поїхала до рідної хати в село під Львовом. Після вихідних вона повернулася до міста і почала працювати. Завод укомплектований не повністю, але намагається організувати роботу швачок. Працюючи, вона хоче хоч на певний час забути про війну. Її серце розривається, коли вона бачить, як знищуються українські міста та села по телевізору чи в Інтернеті.
Любомир Янушевич - захоплюється фотографією та зброєю. У його колекції понад 1500 фотоапаратів радянського виробництва. Він каже, що це найбільша колекція такого типу у світі. Він дуже цікавиться Радянським Союзом, має багато знайомих і друзів серед росіян. Відразу після того, як почалася війна, він почистив рушницю і тримає її біля ліжка. Коли виникне потреба, він захищатиме Батьківщину. Однак він сподівається, що не доведеться розстрілювати дітей своїх російських друзів.
Івано-Франківськ – колишній Станіславів, районне місто, розташоване приблизно за 130 км на південь від Львова. Тут ситуація схожа на львівську. У перший день війни аеропорт Івано-Франківська був обстріляний ракетами. Ймовірно, через це багато людей залишили місто. Більшість людей, що залишилися, намагаються підготувати місто до оборони. Протягом наступних кількох днів на місто не нападали.
Уляна Мокринчук –22 роки, нещодавно закінчила факультет журналістики в Івано-Франківську. Вранці у перший день війни її розбудили сирени та вибухи. Вона дуже злякалася. Вона жила біля аеропорту. Вона швидко вирішила поїхати на дачу в селі поблизу Коломиї (аеропорт у Коломиї також був обстріляний ракетами). Батьки хочуть, щоб вона поїхала до Польщі. Уляна, однак, хоче залишитися в рідному селі. Поки що тихо і важко повірити в те, що показують по телевізору чи в Інтернеті.
Олександра - актриса Мукачевого драматичного театру, мати двох дітей. Після нападу на Івано-Франківськ вона зібрала найнеобхідніше і поїхала з дітьми та мамою до друзів у село в Карпатах. Через кілька днів вона повернулася до міста. Спочатку вона не збиралася залишати Україну. Тепер вона хоче евакуювати маму з двома дітьми (доньці 6 років і сину 1,5 роки). Вона запитала мене, чи допоможу я їй перевезти родичів з українсько-угорського кордону до Франції до Ліона. У неї там живе родина. Я запропонував її евакуювати до Польщі. Її сім’я могла залишитись у мене на деякий час, а потім вирішити, що робити далі. Виявляється, нещодавно у мами Олександри почалися проблеми з серцем і тепер вона боїться, що можуть виникнути ускладнення під час тривалих подорожей. Якби фронт війни підійшов до Івано-Франківська, Олександра, ймовірно, поїхала б до Польщі, а потім, можливо, до Франції.
Наталія Зельманович – одразу після обстрілу у Івано-Франківську вона разом з 5-річним сином виїхала до Польщі. Вона добиралась на чому могла, найчастіше це були попутки. Після кількох годин подорожі вона доїхала до найближчого прикордонного пункту з Польщею в Крощенку (найпівденніший прикордонний пункт з Україною – Бещадський район – менше 10 км від Устшиків Дольних). Ось як Наталя описує перетин кордону:
«Нам пощастило. До польського кордону ми дісталися досить швидко. Ми були за Самбором. Черга була 9 км. Я чула, що на інших пунктах черги були довжиною 30-40 км. Українська поліція підібрала нас і відвезла майже до кордону. Далі вже не можна було їхати машиною. Була купа машин і людей з багажем. Останні 2 км ми подолали пішки. Нам знову пощастило, бо на кордоні відкрили пішохідну смугу (раніше кордон можна було перетинати лише автотранспортом). Через кілька годин ми були в Польщі. Ми почувалися тут у безпеці». Зараз Наталія з родиною проживає в Новому Сончі.
Олена - студентка, 18 років, одразу після ракетного обстрілу Івано-Франківська, зібрала речі і поїхала через Польщу до родини в Угорщині.
Рахулі Власідзе - кінорежисер, скульптор, письменник. Йому 66 років. Він родом із Грузії – там живуть його дружина та діти. Він досі пов’язує своє майбутнє з Україною. Тут він хоче реалізовувати себе художньо. Він знає, що таке війна, тому що в 2008 році на його батьківщину – Грузію напала Росія. Ця війна тривала лише 5 днів, але її наслідки помітні й сьогодні. Він не збирається залишати Івано-Франківськ. Хоч він і не українець, але якщо виникне потреба захищати місто, в якому він живе, він не забариться це зробити.
Валя Бойко - проживає в Кам'янці-Подільському. Місто не зазнало нападу росіян, але тривога серед мешканців велика. Люди бояться, що Росія може відкрити ще один фронт для бойових дій і що вона завдасть удару з Придністров’я, контрольованої нею частини Молдови. А до кордону з цією країною всього 50 км. У Кам’янці багато біженців. Більше немає місць, де вони могли б зупинитися чи залишитися. Не можна купити ліжка, спальні мішки чи матраци. Більшість біженців їде до Польщі. Це може бути трохи дивно, адже до Румунії всього 100 км, до Словаччини та Угорщини понад 200 км, а до кордону з Польщею – понад 350 км.
Ситуація в Україні складна, але люди все ще вірять в опір російській агресії. Чим довше триває конфлікт, тим більше шансів на перемогу. Багато українців бачать можливість для своєї країни в тому, що Путін буде повалений в умовах великих втрат російської армії в Україні. Жінки з дітьми намагаються виїхати з міст у село. Хто має родину чи друзів у Польщі, їде до нас, багато хто говорить про вдячність Польщі та полякам за те, що вони для них роблять. Вони цінують підтримку та допомогу Польщі. Деякі не очікували такої великої допомоги від Польщі. Тим більше, що наша спільна історія протягом століть часто була нелегкою.
Радослав Тафлінський
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lowiczanin.info. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz