Zamknij

Czerwonoarmiści strzelili im w głowę - o ekshumacji Niemców w Koźlu [CAŁY TEKST]

. 05:03, 30.09.2025 Aktualizacja: 05:33, 30.09.2025

Czerwonoarmiści strzelili im w głowę - o ekshumacji Niemców w Koźlu [CAŁY TEKST]

Tydzień temu informowaliśmy o ekshumacji przeprowadzonej na terenie gminy Stryków 31 żołnierzy Niemieckich z II wojny światowej. Poniżej prezentujemy cały, bardzo ciekawy artykuł na ten temat, który ukazał się w ostatnim wydaniu tygodnika Wieści z Głowna i Strykowa. Ciekawy, bo zdradza kilka interesujących faktów ze stycznia 1945 roku jak i prac prowadzonych w Koźlu, gdzie dokonano odkrycia.

Rosjanie strzelali im w głowę

– O mogile niemieckich żołnierzy wiedzieli u nas prawie wszyscy. Nikt jednak przez te lata nie miał chyba odwagi zmierzyć się z tym tematem, aż do teraz, gdy pojawili się archeolodzy i dokonali ekshumacji – powiedział nam Łukasz Tomczak, strażak z OSP Koźle pod Strykowem. Las, gdzie - jak się okazało - spoczęło w 1945 roku 31 niemieckich żołnierzy, położony jest kilkaset metrów od jego domu. Ekshumację przeprowadzono w weekend 13–14 września.

W okolicach 17 stycznia 1945 roku rejon Strykowa został zajęty przez Sowietów w trakcie natarcia na zachód, wyprowadzonego z przyczółków wiślanych. Od 12 stycznia wojsko sowieckie posuwało się bardzo szybko, biorąc pod uwagę realia wojny, ale Niemcy nie stawiali dużego oporu. 17 stycznia Sowieci wkroczyli do lewobrzeżnej Warszawy, a także do wielu miejscowości położonych dalej na zachód, w tym w naszym rejonie – np. do Łowicza, Strykowa, Głowna czy Zgierza.

W rejonie Koźla, jak zapisało się w pamięci starszych osób z miejscowości, miało dojść do potyczki. Sowieci jednak schwytali grupę maruderów, którym nie udało się przed nimi uciec. O ich pochodzeniu, z jakich byli oddziałów, formacji, czy byli to jedynie żołnierze, czy byli wśród nich oficerowie – nic nie było wiadomo.

Mroczne wspomnienia

Łukasz Tomczak opowiada, że w latach 90., gdy był uczniem szkoły podstawowej, zbierano wspomnienia starszych mieszkańców. – Była tam opowieść o tym, że jeden z miejscowych miał poskarżyć się radzieckiemu żołnierzowi, że nie ma butów. Ten kazał mu poczekać, przyprowadził niemieckiego żołnierza i zastrzelił go przy nim, po czym powiedział, aby sobie je ściągnął, że są jego – powiedział nam Tomczak.

Miejsce, gdzie spoczęli żołnierze Hitlera, było znane mieszkańcom, jednak szybko zapomniane. Ludzie po wojnie, tak jak w wielu miejscach, wrócili do normalnego życia i nie interesowali się pochówkiem. Między innymi z powodu spoczywających tam osób – to byli znienawidzeni w czasie wojny najeźdźcy, okupanci, represjonujący ludność polską.

Pochówek pozostał jednak w świadomości, a wiedza o nim była przekazywana jako niemal jedna z lokalnych legend. Wskazanie konkretnego miejsca stało się jednak po latach coraz trudniejsze.

Nie wszędzie stawiano krzyż

Maciej Wojtasik z Łodzi, jeden z uczestników ekshumacji w Koźlu, który pracuje przy podobnych działaniach od niemal 10 lat jako wolontariusz wspólnie z grupą poszukiwawczą, powiedział nam, że tak bywa w wielu miejscach w Polsce. – Inne doświadczenia mamy ze wschodu, z Podlasia, prawdopodobnie z powodu większej religijności ludzi. Miejsca pochówku żołnierzy niemieckich były tam oznaczane krzyżami, pamięć więc żyła dłużej, a nam po latach łatwiej jest trafić bezpośrednio w miejsce pochówku. W Koźlu było sporo kłopotów – powiedział.

Dalszy ciąg tekstu pod zdjęciem.

Odnalezione buty w mogile w Koźlu.

Mogiła na pagórku

O mogile w miejscowości poszukiwacze pochówków żołnierzy niemieckich wiedzieli od dawna, jednak nie była ona w żaden sposób zaznaczona na powierzchni ziemi. Pierwsze przymiarki do ekshumacji czyniono około 10 lat temu. Wówczas jednak okazało się, że kluczowym problemem jest ustalenie właściciela terenu. – W sytuacji każdej ekshumacji najważniejsza jest zgoda właściciela terenu. Nie mogliśmy jej wówczas uzyskać i musieliśmy odstąpić. Sytuacja zmieniła się w tym roku – powiedział nam. Prace sondażowe przeprowadzone przed właściwymi działaniami potwierdziły pochówek, co nadało sens inicjatywie.

– Mogiła była zlokalizowana na lekkim wzgórku, w sosnowym lesie i w sąsiedztwie gruntowej drogi. Dwudniowe prace okazały się kłopotliwe nie tylko z powodu niesprzyjającej pogody, ale też warunków terenowych – nad jamą grobową została narzucona warstwa odpadów, m.in. z cmentarza – opowiada. – Z regularnego obrysu mogiły wynika, że raczej została wykonana celowo pod pochówek, że nie było to – jak czasami się zdarza – wykorzystane wyrobisko piachu – zdradza nam Wojtasik. – Może to oznaczać, że trafili do niej żołnierze, których zebrano z różnych miejsc, gdzie zostali zabici, zwiezieni przez lokalną społeczność. Takie „sprzątanie” ruszyło na zajętych przez wojska radzieckie terenach na dobre około kwietnia 1945 roku, gdy ustąpiła zima – podkreślił.

Dalszy ciąg tekstu pod zdjęciem.

31 ciał

W czasie prac ujawniono wcześniejszy wkop wykonany bezpośrednio w mogiłę, który naruszył ułożenie anatomiczne znajdujących się w niej szczątków. Nie był to jednak raczej wkop służący rabunkowi, bo nie był zbyt głęboki i prawdopodobnie ktoś, kto go wykonał, szybko wycofał się z dalszych działań. Naruszenie mogiły miało jednak wpływ na prowadzenie prac – niemożliwe stało się wykonanie ekshumacji rozdzielnej, czyli wydobycie poszczególnych szczątków oddzielnie. Wykonano ekshumację zbiorową. Pewne jest jednak, że w jamie grobowej w Koźlu spoczęło 31 żołnierzy wojsk niemieckich.

Strzały w głowę, choć byli to jeńcy

Oględziny szczątków niemieckich żołnierzy ujawniły to, co się z nimi stało w 1945 roku. Maciej Wojtasik powiedział nam, że szczątki nosiły ślady postrzałów z broni palnej – ślady te ujawniono także na czaszkach. – Wskazuje to na fakt, że żołnierze ci zostali po schwytaniu zastrzeleni przez żołnierzy sowieckich, a jeśli byli wśród nich żołnierze, którzy stawili im opór w jakiejś potyczce i byli ranni, to zostali dobici strzałem w głowę, stwierdził, dodając: – Takie ślady często spotykamy w czasie ekshumacji.

Jak wyjaśnia, czerwonoarmiści w ten sposób raz, że brali odwet na Niemcach za lata wojny, a dwa – byli w trakcie dynamicznie rozwijającej się ofensywy, parli na zachód, a zajmowanie się jeńcami oznaczałoby delegowanie do ich pilnowania i transportu żołnierzy, co osłabiałoby oddziały frontowe. Poza tym na tyłach frontu trzeba byłoby zorganizować obozy jenieckie dla tysięcy schwytanych żołnierzy. Rosjanie wybrali więc zbrodnię na zbrodniarzach.

Czy wieść dotrze do rodzin?

W czasie eksploracji jamy grobowej udało się wydobyć 10 nieśmiertelników żołnierskich – czyli owalnych metalowych blaszek, na których wybito imię i nazwisko żołnierza oraz formację, w której służył. Po ich konserwacji i odczytaniu nazwisk informacja o odnalezieniu szczątków konkretnych osób trafi do Niemiec, do Ludowego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi, który ma pieczę nad prowadzonymi w Polsce pracami ze strony niemieckiej. Jeśli w dokumentacji powojennej istnieje jakikolwiek ślad po poszukiwaniach tych żołnierzy czynionych przez rodziny, zostaną one powiadomione o ich odnalezieniu.

W jamie grobowej znaleziono też inne przedmioty: szczątki skórzanych etui na nieśmiertelniki, latarkę dynamo marki „SAJA”, fajkę, scyzoryk, skórzane obszycia szelek wojskowych oraz dużą ilość guzików od niemieckiego umundurowania i guzików bieliźnianych, a także buty – skórzane oficerki. Wojtasik powiedział nam, że to rzadkie znalezisko. W ekshumowanych mogiłach wojennych butów raczej się nie znajduje – i to nie dlatego, że uległy rozpadowi, ale dlatego, że był to przedmiot pożądany zarówno przez sowieckich wojaków, jak i ludność cywilną. Uwagę poszukiwaczy zwrócił jeden z nieśmiertelników należący do żołnierza Flak Abteilung 704 – został on wybity na nieregulaminowym krążku, znacznie większym i grubszym od klasycznego nieśmiertelnika.

Maciej Wojtasik powiedział nam, że szczątki spod Koźla, po przeprowadzeniu badań, trafią na zbiorowy cmentarz żołnierzy niemieckich w Siemianowicach Śląskich. Pochówki ekshumowanych szczątków odbywają się tam kilka razy w roku.

Dalszy ciąg tekstu pod zdjęciem.

Takich miejsc może być więcej

Prace prowadzone w Koźlu zwróciły uwagę lokalnej społeczności - mieszkańcy miejscowości odwiedzali to miejsce i na własne oczy mogli się przekonać, że od 1945 roku w lesie, który zdarzało się im odwiedzać, spoczywają zabici Niemcy. Poszukiwaczom pomogła też miejscowa jednostka OSP, doświetlając prowadzone prace późnym wieczorem posiadanym sprzętem i umożliwiając prowadzenie ekshumacji do późnych godzin wieczornych.

Jak powiedział nam Wojtasik, choć jest z Łodzi, nie kojarzy, aby ekshumacje niemieckich żołnierzy były prowadzone w rejonie Łowicza na większą skalę. Ostatnia, obejmująca szczątki trzech żołnierzy, miała miejsce kilka lat temu w rejonie Czatolina w gminie Łyszkowice. Nie oznacza to jednak, że takich mogił nie ma. Więc jeśli ktoś ma informacje na ten temat, jest w stanie wskazać miejsce – możliwe, że najwyższy czas to zrobić.

Osoby, które znają lokalizację pochówków z okresu II wojny światowej, które nigdy nie zostały ekshumowane, mogą w tej sprawie kontaktować się z redakcją „Nowego Łowiczanina”. My ze swojej strony deklarujemy, że przekażemy te informacje do prowadzących ekshumacje i chętnie opiszemy historię związaną z tymi miejscami.

[ZT]237367[/ZT]

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%