Do naszej redakcji dotarła smutna wiadomość – 14 maja 2025 roku zmarła Eugenia Łysio z Łaźnik w gminie Zduny. Miała 101 lat.
Msza św. żałobna zostanie odprawiona w poniedziałek 19 maja o godzinie 14.00, po czym nastąpi wyprowadzenie urny na miejscowy cmentarz. Wcześniej, między 12.30 a 13.30, urna będzie wystawiona w domu pogrzebowym w Zdunach, gdzie nastąpi ostatnie pożegnanie ze zmarłą.
Rodzina zwraca się z do uczestników pogrzebów z prośbą, by zamiast kwiatów złożyć datek na tacę, który zostanie przeznaczony na remont kościoła.
Eugenia Łysio była jedną z najstarszych mieszkanek gminy Zduny. Rok temu świętowała swoje setne urodziny. Wówczas odwiedziła ją delegacja z Urzędu Gminy, na czele z wójtem Krzysztofem Skowrońskim i kierownikiem USC.
[ZT]306908[/ZT]
Miała piękne, długie życie
Eugenia Łysio z domu Kaszewska urodziła się w Łaźnikach 13 stycznia 1923 roku, jako pierwsze dziecko Józefy i Konstantego, którzy w sumie doczekali pięciorga dzieci. Jako młoda dziewczyna skończyła szkołę rolniczą w Zduńskiej Dąbrowie. Wyszła za mąż mając 25 lat.
Jej mąż Jan Łysio, był od niej starszy 14 lat, on również był z Łaźnik, ale z innej części wsi. Związek małżeński zawarli 11 lipca 1949 roku i zamieszkali razem, w gospodarstwie Jana. Doczekali się syna Michała i córki Zuzanny. W kolejnym pokoleniu na świat przyszli ich wnukowie i prawnukowie.
Łysiowie uprawiali gospodarstwo liczące 13,2 ha. Trzymane było w nim wszystko - i krowy, i świnie. Jak twierdzi rodzina, Eugenia nigdy nie narzekała na pracę na roli i raczej ją lubiła. Pracowała dokąd syn z synową przejęli gospodarstwo, ale jeszcze później, w wieku 82 lat jechała do swojej córki kilka kilometrów na rowerze, aby pomagać jej na polu, na którym uprawione były pomidory.
Przez wiele lat Eugenia Łysio był aktywną działaczką w Kole Gospodyń Wiejskich, chętnie uczestniczyła w uroczystościach i okolicznościowych imprezach w Domu Kultury Gminy Zduny - do którego jeździła na rowerze. Umiała szyć na maszynie, znała haft ręczny tradycyjny, a także koralikowy. Jednak prace hafciarskie robiła tylko dla najbliższych.
Eugenia Łysio była wdową od 1984 roku. Mieszkała wraz z synem Michałem i synową Felicją - była pod ich opieką. Bardzo długo była aktywna, jednak około 3 miesiące przed setnymi urodzinami przewróciła się i choć nie doznała żadnego złamania i urazu - od tego momentu stan jej zdrowia się pogorszył na tyle, że wymaga już stałej opieki i pomocy przy codziennych czynnościach.
Miała problemy ze słuchem, ale za to wzrok - miała rewelacyjny. Wciąż mogła czytać bez okularów - i korzystała z tego.
Gdy - przy okazji setnych urodzin pani Eugenii - zapytaliśmy rodzinę jubilatki, co mogło sprawić, że dożyła 100 lat, trudno im było na to odpowiedzieć. Całe życie wraz z synem i synową pracowała, i razem z nimi siadała do stołu - jadła to, co oni. Kiedyś - wszystko, potem tylko dieta lekkostrawna. - Może to te wyjazdy do sanatorium - mówiła synowa, dodając, że na leczenie uzdrowiskowe wyjeżdżała 12 razy, począwszy od końca lat 80. Była m.in. w Kudowie, Busku, Ciechocinku i Połczynie. Lubiła te wyjazdy i widocznie jej pomagały. Chętnie jeździła też na wycieczki.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz