Zamknij

Tragiczna historia pochodzącego z Łowicza księdza Stokowskiego

09:17, 25.12.2023
Skomentuj Ks. Tadeusz Stokowski. Żródło: Publiczna Szkoła Podstawowa w Watraszewie Ks. Tadeusz Stokowski. Żródło: Publiczna Szkoła Podstawowa w Watraszewie

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, 26 grudnia 2023 roku, w święto św. Szczepana przypada 100. rocznica urodzin ks. Tadeusza Stokowskiego, którego historia wstrząsnęła wielu z nas przed 33 laty. Ksiądz pełnił posługę w parafii pod Warką i w tajemniczych okolicznościach został zamordowany. Zginęła również jego gospodyni. Sprawców tej podwójnej zbrodni nigdy nie udało się ustalić.  W łowickiej katedrze w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, o godzinie 9.00 odprawiona zostanie Msza św. w jego intencji

Przypominamy nasz artykuł sprzed lat, w którym przybliżaliśmy historię tego kapłana – i jego śmieci.

Ks. Tadeusz Stokowski zamordowany został w sobotę 2 czerwca 1990 roku przez nieznanych do tej pory sprawców na swej plebanii w Michalczewie niedaleko Warki. Świętość jego życia każe dziś rodzinie i znajomym mówić o śmierci męczeńskiej – choć nie wiadomo, kto zabił i dlaczego. Poniżej przedstawiamy kompilację fragmentów publikowanych już gdzie indziej tekstów na temat tej tajemniczej tragedii.

Czytaj dalej tekst pod zdjęciem. 

Ks. Tadeusz Stokowski (1923-1990)

2 czerwca 1990 roku, jak co dzień, ksiądz Stokowski odprawił popołudniową mszę świętą, po czym krzątał się jeszcze wokół kościoła w związku z planowaną na jutrzejszą niedzielę wizytą księdza biskupa i uroczystościami bierzmowania. Około godziny 16.00 parafianie widzieli kręcącą się przy kościele czwórkę nieznanych osób: trzech mężczyzn i kobietę. Kilkanaście minut później do drzwi plebanii zapukał nieogolony, niechlujnie wyglądający mężczyzna, który chciał na osobności porozmawiać z księdzem (na plebanii było jeszcze kilka osób).

– Wszyscy są swoi, może pan mówić bez skrępowania. O co chodzi? – zapytał ksiądz.

– Jestem głodny. Czy mógłbym dostać coś do jedzenia?

Nie wiadomo, czy naprawdę był głodny, czy był to tylko wykręt. Dostał od gospodyni małą paczuszkę i wyszedł ...

Coś jednak zaniepokoiło księdza Stokowskiego w tej wizycie, bo po dwóch godzinach dzwoni do komisariatu w Warce i informuje o obecności w okolicy kościoła obcych, dziwnie zachowujących się osób. Kiedy godzinę później zjawia się policyjny radiowóz, próbuje całą rzecz zbagatelizować. Jakiś niepokój jednak pozostał.

To wydarzenie mogło mieć związek z niedawnym napadem na kościół. Sprawcy, po włamaniu się na teren plebanii w czasie, gdy ksiądz odmawiał nabożeństwo majowe, skradli ponad 3 miliony złotych (starych – przyp. red.) i kielich mszalny. Na kilka godzin przed włamaniem, też jakiś obcy prosił o kromkę chleba. Ksiądz Stokowski ogłaszał z ambony, iż wie, kto dopuścił się świętokradztwa. Zapowiadał, że jeśli sprawca sam nie zwróci skradzionych przedmiotów, będzie zmuszony powiadomić o tym policję ... Podobno rozmawiał na ten temat z rodziną sprawcy ...

Na kilka godzin przed włamaniem, też jakiś obcy prosił o kromkę chleba. Ksiądz Stokowski ogłaszał z ambony, iż wie, kto dopuścił się świętokradztwa. Zapowiadał, że jeśli sprawca sam nie zwróci skradzionych przedmiotów, będzie zmuszony powiadomić o tym policję ... Podobno rozmawiał na ten temat z rodziną sprawcy ...

Czy rzeczywiście znał nazwiska sprawców? (..) Jak zwykle w niedzielę, na pierwszą poranną mszę nie było tłumu. Przyszły przede wszystkim starsze kobiety i ci, którzy mieli jakieś plany na dalszą część dnia. Większość parafian o tej porze dopiero się budziła. Tych, którzy przyszli, zaskoczyły zamknięte drzwi kościoła i nieobecność księdza, który próbowałby chociaż wytłumaczyć tę niecodzienną sytuację. Co się stało? – zaczęli zastanawiać się parafianie, zgromadzeni przy wejściu do michalczewskiego kościoła.

Gdy jedna z kobiet odważyła się w końcu wejść na plebanię, znalazła leżącą na podłodze, martwą, 55-letnią gospodynię księdza. Dopiero po południu, przypadkowo właściwie, w stercie siana w stodole odkryto ciało kapłana. Przybyła ekipa oficerów z Komendy Głównej Policji ustaliła ponad wszelką wątpliwość, że tak on, jak i gospodyni zostali uduszeni wiskozowym sznurkiem.

Policja dysponowała portretem pamięciowym mężczyzny, który na kilka godzin przed włamaniem kręcił się po Michalczewie w czteroosobowym towarzystwie. Mimo to miesiące i lata mijały a sprawcy pozostawali – i pozostają do dziś nieznani. Śledztwo zawieszono.

Urodził się w ubogiej rodzinie

Ks. Tadeusz Stokowski urodził się w dzień św. Szczepana 1923 r. w Łowiczu, jako najmłodsze, czwarte dziecko w ubogiej rodzinie. Bieda i trudna sytuacja materialna rodziny spowodowały, że w chwili słabości matka zapytała: czy starczy środków na wychowanie jeszcze jednego dziecka? Wątpliwość ta została rozwiana w świątyni, gdzie we łzach prosiła Boga o przebaczenie tej myśli, a jako zadośćuczynienie ofiarowała Bogu to nienarodzone dziecko, nie myśląc, że może zostać księdzem.

Dzieciństwo młodego Tadzika nie należało do łatwych. Wśród rówieśników wyróżniał się gorącą wiarą, a także wytrwałością i ofiarnością, czego dawał dowody w modlitwie, służeniu do mszy świętej, a przede wszystkim w dziecięcych, pieszych pielgrzymkach do Matki Bożej Miedniewickiej.

Podczas okupacji hitlerowskiej, pomimo zwiększonej biedy, jego matka z narażeniem życia przechowywała w swoim mieszkaniu kobietę z Warszawy oraz ukrywającego się młodzieńca z Kutna. Na dodatek Tadzik sprowadza do domu porzuconego ośmioletniego chłopca. W czasie wojny uczęszcza na tajne nauczanie.

Ciężkie lata wojny i pierwszy nawrócony

W 1945 r. w jego rodzinnym domu zostało „zakwaterowanych" trzech żołnierzy radzieckich. Wśród nich był młody Gruzin, Lonia, wychowany według wzorów ideologii komunistycznej, wróg religii, Kościoła, chełpiący się przykładami wieszań i rozstrzeliwań „popów” w Rosji Radzieckiej. Ale właśnie ten Gruzin dzięki codziennej postawie, modlitwie i nauce Tadzika staje się najpilniejszym uczniem młodego, uczącego się na “popa” chłopca. Po raz pierwszy poznaje Boga, uczy się religii, już wie, że jest życie wieczne, poznaje to, czego nikt mu nigdy nie przekazał, nawet rodzice. Z frontu przysyła listy pełne wdzięczności, prosi o modlitwę. Ostatni list przysłał jego kolega z tymi słowami: „Lania umierał, dziękując Tadzikowi, że zaprowadził go do Boga”.

Po wojnie Tadeusz wstępuje do Seminarium Duchownego w Warszawie. Księdzem został dnia 17 grudnia 1950 r. w kościele Najświętszego Zbawiciela w Warszawie, a ręce na jego głowę nałożył prymas Stefan Wyszyński. Posługę duszpasterską rozpoczął jako wikariusz najpierw w Warce, gdzie został odkryty przez swoich przyszłych parafian, a potem w Warszawie. (...) Ks. Stefan kardynał Wyszyński, podziwiając wiarę, upór i wytrwałość ks. Stokowskiego, erygował wreszcie parafię Michalczew – i pierwszym proboszczem tej najmniejszej parafii dekanatu wareckiego został jej założyciel, ks. Tadeusz Stokowski.

Zaangażowany w dzieło Boże

- Pamiętam ks. Tadeusza od początku jego pobytu i posługi w naszej parafii jako młodego, pełnego energii i zapału, zaangażowanego w dzieło Boże kapłana. Jego posługa to nieustanna, wprost heroiczna modlitwa i praca. Teren, na którym stanęła pierwsza kaplica, zaliczał się do nieużytków, z rzadka porośniętych brzozami i krzewami, z dołami po wybranym piasku. Wszystkie prace prowadzone na terenie parafii były w rozumieniu ówczesnej władzy nielegalne. (...) Pomimo olbrzymich trudności prace budowlane i organizacyjne następowały kolejno po sobie. Powstawały podwójne, ziemne wały. w których środku miała kiedyś stanąć nowa świątynia, cmentarz, dzwonnica, na wałach stacje Drogi Krzyżowej, grota, wokół kapliczki i figury świętych. Rosły drzewa i krzewy, kwitły na wałach kwiaty. Władza też nie próżnowała, następowały kolejno: kontrole, przesłuchania, zatrzymania proboszcza w areszcie, kolegia karne, szykany i najścia.

Te szykany ze strony władz PRL każą też nawet i dziś nie odrzucać a priori tezy, że może morderstwo miało nie rabunkowy, lecz polityczny charakter – choć data: czerwiec 1990 czyni to przypuszczenie mniej prawdopodobnym. – Swoim pracowitym, wytrwałym, pełnym uporu życiem wprowadzał nas na drogi Boże – wspominał po kilku latach jeden z jego uczniów. Umiał wszczepić cudowny niepokój i tęsknotę, które przez pytania, poszukiwania i odpowiedzi wprowadzały nas na drogi metafizyki.

Oddany całkowicie Bogu i parafii, pracując bez wytchnienia, żył ubogo, poniżej średniej rodzin swoich parafian. Dużo inwestując, nie organizował ani nie wyznaczał składek pieniężnych. Swoim życiem, przykładem, pociągał za sobą ludzi z parafii i spoza niej, dzięki temu powstało wiele z niczego. Swoich parafian i sąsiadów prosił tylko o modlitwę i czynną fizyczną pomoc.

Co dziwne, ks. Stokowski liczył się z możliwością gwałtownej śmierci. Prosił, by w takim przypadku pochowano go na terenie kościelnym, przy pierwszej stacji Drogi Krzyżowej. Ten, kto go zamordował, zburzył też, tamtej właśnie nocy, własnoręcznie przez ks. Stokowskiego murowany Grób Pana Jezusa ...

Na podstawie relacji anonimowego ucznia oraz art. Pawła Mazowieckiego

(opr. ww)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lowiczanin.info. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%