11 grudnia Zespół Śpiewaczy Ksinzoki z Łowicza na zaproszenie Ministerstwa Kultury i Rozwoju Wsi kolędował na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, w podcieniach Narodowego Instytutu Kultury i Tradycji Wsi.
Miejsce jest zespołowi doskonale znane, bo też po tutaj miał on swoje początki. Wtedy jednak w tym miejscu funkcjonowała Centralna Biblioteka Rolnicza, kierowana do 2015 roku przez Ryszarda Miazka (1945-2020), który miał szczególny sentyment do łowickiego folkloru, ponieważ pochodził on z Kocierzewa. Znajomość z nim zaowocowała w późniejszych latach zapraszaniem zespołu również do Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego w Warszawie, w którym pełnił funkcję kierownika Działu Naukowo-Oświatowego.
Wracając do tegorocznego Adwentu, zespół pojechał do Warszawy z składzie 20-osobowym (wraz z kapelą), towarzyszyło mu też dwoje dzieci - Stefania i Stanisław Piętowie, które od listopada przychodziły wraz z rodzicami na cotygodniowe próby, aby - korzystając ze śpiewnika Ksinzoków - nauczyć się śpiewania kolęd gwarą. Jak się okazało - dzieciom to się bardzo spodobało.
- Było nam bardzo miło śpiewać z nimi, ponieważ chętnie przychodziły na próby i były bardzo pozytywnie nastawione do tego, podobnie jak ich rodzice - powiedziała nam Joanna Bolimowska, kierownik zespołu Śpiewaczego Ksinzoki. Występ w stolicy nie był łatwym przedsięwzięciem, ponieważ trwał od godz. 14, a zakończył się po 17 i w tym czasie śpiewacy wraz z kapelą mieli kilka "wejść" i za każdym razem śpiewali od 4 do 5 kolęd - na dworze, w podcieniach Narodowego Instytutu Kultury i Tradycji Wsi. W czasie ich występów wiał mroźny wiatr, a śnieg padał im prosto w oczy.
W podcieniach i wewnątrz w holu trwał też kiermasz bożonarodzeniowy, który odwiedzało wiele osób.
W przerwach między wejściami organizatorzy opiekowali się nimi najlepiej jak potrafili. W pomieszczeniach Instytutu na piętrze przygotowane było przyjęcie - również z gorącymi daniami i napojami, które pomagały się rozgrzać.
Zainteresowanie występem było bardzo ogromne, ponieważ Krakowskim Przedmieściem niemal cały czas przetaczają się tłumy mieszkańców Warszawy i turystów, a jeszcze więcej było ich po zmroku. Co ciekawe, zdarzali się cudzoziemcy, którzy słysząc muzykę graną na żywo tańczyli - widocznie nie wiedzieli, że to kolędy. - A może dlatego tańczyli i bawili się, bo było im zimno - zastanawia się Joanna Bolimowska. Przyznaje, że wyjazd był bardzo udany i bez wątpienia był wspaniałą promocją Łowicza.
1 1
Jedna Starym kocem się okryła be.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lowiczanin.info. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz