Odwiedziliśmy wczoraj Wysokienice nieopodal Skierniewic. Pytaliśmy pielgrzymujące osoby jak wygląda "pielgrzymka od kuchni".
- Jestem z parafii św. Wawrzyńca w Sochaczewie - mówi w rozmowie z nami Agata. - Pokonując na samym początku trasę z Sochaczewa do Łowicza mamy w stopach prawie 30 km więcej. Do tej pory przeszliśmy ponad 70 km.
- Idę każdego dnia z inną intencją. Mam ich bardzo wiele, również od osób z rodziny i od znajomych. Dni na szczęście jest sporo, więc idzie to "pomieścić". Widać to szczególnie podczas modlitwy różańcowej, gdy wypisujemy te intencje na kartkach i czytamy przed każdą tajemnicą.
Agata z Sochaczewa wypowiada się również w temacie atmosfery panującej podczas wspólnego pielgrzymowania. - Po dzisiejszym dniu mamy trochę inne odczucia. Wiadomo, że oficjalnie pielgrzymka na charakter pokutny. Przy wielu aspektach pielgrzymowania stawiamy właśnie na tę pokutę. Osobiście jestem częścią grupy muzycznej, więc przykładam rękę do tego, by śpiewając przy dźwiękach gitary, było również wesoło. To najbardziej praktyczne w trakcie drogi.
[FOTORELACJA]12189[/FOTORELACJA]
Agata dodaje, że na pielgrzymce piękne jest to, że pątnicy szukają wyważenia pomiędzy radosnymi pieśniami i okazywaniem entuzjazmu oraz momentów, w których przychodzi czas na modlitwę. - Osią całego dnia jest program duchowy, który realizujemy poprzez różaniec, koronkę czy godzinki jak również konferencje, które są tym trzonem naszych "rekolekcji w drodze". Gdy przychodzi czas na modlitwę panuje cisza i skupienie. Dbamy o powagę modlitwy. Czwartek był wyjątkowym dniem, ponieważ po raz pierwszy szedł z nami Najświętszy Sakrament. Kapłani w pierwszej grupie wymieniali się przy niesieniu monstrancji. Na wielu twarzach widać było wzruszenie, gdy klękaliśmy przy wyniesieniu monstrancji z postoju, a pielgrzymi klęcząc, czekali aż kapłan z monstrancją pójdzie pierwszy, aby pójść za Chrystusem w dalszą drogę,.
Nie ma, że boli
Dla naszego portalu wypowiada się również 60-letnia Agata Korzybska. - Nawet przez chwilę nie narzekałam, że bolą mnie nogi. Idę pierwszy raz po długiej, 15-letniej przerwie. Z roku na rok odkładałam pójście na pielgrzymkę, aż w końcu postanowiłam, że udam się w drogę w 60. roku życia. Nie wiadomo czy udałoby mi się to w wieku lat 70.
- Podczas pielgrzymki przypomniały mi się wszystkie piękne chwile. Od zawsze bardzo lubiłam atmosferę pielgrzymowania. Zawsze lubiłam bycie w grupie, wspólną pomoc i serdeczność. Myślę, że każdy, jeśli tylko ma silne postanowienia, nie ma innej możliwości, by nie dać rady. Każdy znajdzie w sobie tyle siły ile będzie mu potrzeba, aby dojść do samej Częstochowy pod sam obraz Matki Bożej. Bardzo często jest tak, że sił starcza nam na tyle, na ile sobie założymy. Wytrwałość jest tutaj kluczowa.
Wraz z panią Agatą pielgrzymuje jej znajoma Małgorzata Piorun - Idę po raz pierwszy z namowy mojej koleżanki. Powiedziałam sobie, że dam radę, więc muszę dać radę. Moje intencje dotyczą dobra moich dzieci i wnuków. Agata ciągle mówiła, że nie ma towarzyszki na pielgrzymkę. W którymś momencie spontanicznie rzuciłam, że wyruszę z nią w drogę. Skoro dałam słowo, to wiadomo, że muszę iść.
[ZT]329001[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz