Poniżej przytaczamy obszerny fragment wspomnień śp. Edwarda Perzyny z Niedźwiady o początku II wojny światowej na Ziemi Łowickiej a szczególnie miejscowości, w której mieszkał. Tekst ukazał się we wrześniowym Kwartalniku Historycznym w 2009 roku.
II wojna światowa przyniosła wiele nieszczęść i ludzkich dramatów, ujawniła też zdolność mieszkańców wsi do samoorganizacji i niesienia sobie wzajemnej pomocy. Taki obraz wsi Niedźwiada pozostał w pamięci Edwarda Perzyny, który był wtedy małoletnim chłopcem.
Żywo pamiętam, jak w roku 1939 dorośli odczuwali jakiś niepokój. Rozmowy o wydarzeniach ze świata, czerpane z nielicznie czytanych gazet, prowadzone były jakby przyciszonym głosem. W szkole, do której uczęszczałem, odbył się capstrzyk. Pan Długołęcki ubrany w mundur oficerski objaśniał nam młodym, że Wojsko Polskie wkroczyło na Zaolzie. Wróciło ono do Polski. Powinniśmy się radować. Wieczorem zeszło się w domu kilku mężczyzn. Przysłuchiwałem się ich rozmowie. Mówili, że Czechosłowacja ma rozwinięty przemysł lotniczy, że przydałoby się to lotnictwo i że gdybyśmy byli razem, jak bracia Słowianie, nie wzbogaciłoby ono Niemców.
W marcu 1939 r. nastąpiła pierwsza mobilizacja. We wszystkich gospodarskich domach kwaterowało wojsko. Izba mogła pomieścić jedną drużynę (20 żołnierzy). Taka sytuacja trwała do żniw, kiedy wszystkich żołnierzy zwolniono do domu. W końcu sierpnia nastąpiła ponowna mobilizacja, ale w Niedźwiadzie wojska już nie było.
Ze wsi Niedźwiada na wojnę powołano 11. mężczyzn. Ich nazwiska zostały wymienione w kronice pisanej przez Piotra Perzynę. Jeden z nich, Franciszek Płuska poległ na polu chwały. Jego kartę powołania przyjęto z największą rozpaczą, jakby w przewidywaniu najgorszego. Powołani przeczuwali, że będzie to wojna inna niż pierwsza światowa i nie wróżyli sobie szybkiego powrotu do domu.
1 września padły bomby za drogą Klewków - Złaków, na polach Piotra Wojdy i Piotra Perzyny. U pierwszego było to już blisko domu, z miejsca, skąd dopiero co odeszły krowy zapędzone do obory przez dwóch jego synów. Matka Piotra Perzyny została przysypana ziemią wyrzuconą po wybuchu bomby, ale nie poniosła większych obrażeń. Widzieliśmy płonący Łowicz. Paliły się kościoły, szpital, gimnazjum, stacja paliw, dworzec kolejowy i poczta. Sparaliżowany został wszelki ruch. Pociągi stały na torach tam, gdzie zastały zbombardowane.
Wieczorem przyjechał do sołtysa posłaniec od wójta Jana Fabijańskiego. Był nim Wincenty Urbanek z Ruszkowa pod Maurzycami. Przekazał polecenie - wszyscy mężczyźni zdolni do noszenia broni mają obowiązek wyjechać, najlepiej rowerami na wschód Polski. Uciekać mieli przed okrutnym wrogiem, który nie szczędzi mężczyzn.
Pamiętam tę grupę, która uciekała z moim ojcem. W jej skład wchodził: Piotr Perzyna, Jan Cichoń, Franciszek Rutkowski, Stanisław i Józef Fałowscy, Franciszek Wojda i Tadeusz Wachowski. Od grupy w czasie bombardowania odłączyli się J. Cichoń i F. Rutkowski. Nie mogąc później odnaleźć swoich, udali się za Bug, gdzie zostali pobici przez Ukraińców. Ledwo co uratowali swoje rowery.
Pozostała piątka mężczyzn z tej grupy została ostrzeżona przez kowala, aby nie jechali za Bug. Prosił ich, by o tym ostrzeżeniu nikomu nie mówili. Sam był Ukraińcem, bał się swoich współziomków. Musieli zaczekać na wycofanie się wojsk sowieckich. Dopiero, gdy weszli tam Niemcy, mogli wracać do domu. Wcześniej Piotr Perzyna zgłosił się w Jabłonnie do swej jednostki wojskowej, ale odmówiono mu wcielenia do wojska. Zatrzymali się gdzieś koło Chełma. Młócili tam w piątkę cepami zboże u jakiejś kobiety, której mąż poszedł na wojnę. Sześć dni w tygodniu dostawali jeść. W niedzielę, ponieważ nie młócili, jedzenia już nie otrzymali. Pod koniec października powrócili wszyscy do wsi.
Gdy tylko rozpoczęła się wojna, ludzie nocą zakopywali wszystko, co uważali za najdroższe, w tym świąteczne ubrania i zboże. Nad zasypanymi dołami stawiano sterty ze słomy, by zatrzeć ślady. Tak podpowiadało doświadczenie z lat I wojny. Wszystko to, co było wówczas zgromadzone w schronach, było wówczas rozkradzione. Do przechowania zboża przydatne okazały się piwnice sklepione w budynkach. Bardzo często na tym zbożu spało po kilka rodzin.
Poniedziałek rano - wyglądamy z piwnicy. Jest już wojsko niemieckie. Przyszli od zachodu. Zachowują się spokojnie. Gdy chcą się czegoś napić, nakazują, by ktoś zrobił to przed nimi. Widziałem, jak Jan Łukawski - kowal, ubrany w oficerskie spodnie i buty (taka wtedy panowała moda) niefortunnie poprosił niemieckiego żołnierza, aby mu pozwolił spojrzeć przez lornetkę. Prawdopodobnie zostało to przez Niemców zapamiętane.
Po tygodniu, znów w poniedziałek, pojawili się polscy żołnierze. Jest już wieczór. Panuje radość nie do opisania. Ludzie wynoszą przed domy bańki z mlekiem. Ustawiają stoły, na nich kładą chleb, ser, masło - wszystko to, co mają do jedzenia. Na placu przed domami Łukawskiego Józefa i Stanisława - zatrzymują się żołnierze z zaprzęgiem armatnim. Podziwiamy rosłość koni oraz wielkość armat. Są też zaprzęgi konne z wozami, na których spoczywa zdobycz na Niemcach. Żołnierze mówią, że to wszystko „betka”. Na drodze głównej Kutno - Łowicz, w pobliżu studni stoją zniszczone czołgi i samochody pancerne. Już nie będą służyć Niemcom. Ubolewają jednak: „Szkoda, że trzeba było je zniszczyć. Gdyby ktoś z naszych umiał się nimi posługiwać, przydałyby się”.
Robi się noc, ale nie idziemy spać. Patrzymy na łuny pożarów trawiące Łowicz. Docierają do nas stamtąd okrzyki toczących się walk. Słyszymy wyraźnie: Urraa…! Na ulicach miasta trwa walka na bagnety.
Niedługo cieszyliśmy się obecnością polskiego wojska. Po tygodniu znów pojawili się Niemcy. Poszukują Jan Łukawskiego, tego od lornetki, ale go nie znajdują. Zabierają Konstantego Skowrońskiego i Józefa Łukawskiego. Być może było tych osób więcej, zapamiętałem tylko te nazwiska. Prowadzą też Olaczka z Marianki. Właściwie to go nie prowadzą, ale wloką. On płacze, klęka modli się, a Niemcy stawiają go na nogi i dalej pędzą.
Mężczyzn pędzą do Świeryża II. Ustawiają ich w szczycie stodoły Jana Flisa (pierwsze zabudowania w Świeryżu II od strony Niedźwiady). Podjechał motocykl, z którego wysiadł niemiecki oficer i zabrał żołnierzy gotowych do rozstrzelania mężczyzn. Później dowiedzieliśmy się, że Świeryż i Niedźwiada były pierwszymi wsiami, w których nie doszło do egzekucji. W innych wioskach (ostatnią były Retki) rozstrzelano napotkanych mężczyzn, a więc polecenie wójta opuszczenia wsi było zasadne.
W czasie przemieszczania się frontu niektórzy ludzie wiązali za wozami krowy i jechali do wsi bardziej oddalonych od miasta i torów kolejowych, np. do Wyborowa, Przemysłowa czy Złakowa. Tak wyjechała rodzina Józefa Perzyny, który udał się do swego szwagra w Złakowie. Tam właśnie został zastrzelony ich 14-letni syn Jan. Schował się przed strzałami do kanału. Gdy strzały ucichły - wyszedł. Trafiła go jakaś zabłąkana kula, a może dostrzegł go snajper.
Wszystkie te wydarzenia oddziaływały nie tylko na wyobraźnię dzieci, ale i dorosłych. Państwo polskie upadło. Nikt nie wiedział, jak długo potrwa okupacja niemiecka. Dorośli bardziej niż kiedykolwiek odczuwali potrzebę zorganizowanego działania. Tymczasem zgodnie z zarządzeniami okupanta zawiesiły swą pracę wszystkie organizacje. Kobiety z koła gospodyń porozumiały się między sobą i podjęły działalność w Czerwonym Krzyżu, co było dozwolone. Nosiły do szpitala żywność i bandaże. Bandaże były z lnianych koszul, które po wypraniu i wyługowaniu, cięły na podłużne pasy. Już przed wojną zachęcała do takiego przygotowania się na wypadek wojny pani Wiktoria Dzierżkowa z Szymanowic, znana w powiecie działaczka ruchu kobiecego i ludowego. Mówiła, że „może być tak, że bliżej będzie do chłopskiej chałupy niż do szpitala”.
Legalnie działająca Rada Główna Opiekuńcza ze swoimi oddziałami terenowymi była wspierana przez gminę, sołtysów i mieszkańców wsi. Niesiono pomoc, zwłaszcza wysiedlonym i prześladowanym. Wysiedleni oraz rodziny tych, którzy nie wrócili z wojny w 1939 r. otoczeni byli pomocą zorganizowaną przez wójta - Jana Fabijańskiego i sołtysów w postaci przydziału większej liczby kartek żywnościowych.
W tej organizacji z dużym zaangażowaniem działał nauczyciel naszej wsi pan Józef Kuczyński. Wspierali go niemal wszyscy mieszkańcy. Oficjalnie opiekowano się ludźmi biednymi. Faktycznie jednak zajmowano się ludźmi, których trzeba było chronić i znaleźć im jakiś kąt do zamieszkania. Czasem wyrabiano im nielegalnie kenkartę, zaopatrywano w żywność, pomagano znaleźć pracę.
Po zakończeniu kampanii wrześniowej Niemcy zaprowadzili własne porządki. Ogłosili, że wszyscy mają zgłosić się do pracy tam, gdzie pracowali przed wojną. Na terenach przyłączonych do Rzeszy trwały wysiedlenia. Do Niedźwiady trafiły rodziny z pow. kutnowskiego, a nawet z województw bydgoskiego i poznańskiego.
Niemcy mianowali kontrolerów gminnych do ściągania kontyngentów. Nadali im uprawnienia do rekwirowania żywności i urządzeń do jej wytwarzania. W gminie Zduny takim kontrolerem był niejaki Orlikowski, popularnie zwany „Dziobolem” - bardzo gorliwy w ściąganiu od rolników zboża, trzody i mleka. Gdy tylko uznał, że jakiś rolnik ma czegoś w nadmiarze - natychmiast rekwirował. Pilnował na przykład, by samochód przyjeżdżający po kury był w pełni załadowany. Każda gospodyni miała przynieść kurę i odpowiednią ilość jaj. „Dziobol” siał prawdziwy postrach.
Reakcją na jego działalność był system wzajemnego powiadamiania, że jedzie lub zbliża się do wsi. Wszyscy skrzętnie chowali to, co mogłoby go interesować. Z biegiem czasu wypracowano też system „podziemnego” chowu. Nawet świnie hodowane na własny użytek miały chlewy w stodołach tak urządzone, żeby ich nie można było łatwo odkryć. „Dziobol” był ogromnym służbistą. Pomału jednak dał się przekupić i obłaskawić. Nie wpłynęło to na zmniejszenie kontyngentów, ale osłabł znacznie terror.
Wynaleziono też system dwutorowego chowu. W czasie spisu i kolczykowania zwierząt, kontroler udostępniał narzędzie do kolczykowania zwierząt osobie, którą wskazywał sołtys. Kolczykowano więc nie tylko zwierzęta ujęte w spisie i znajdujące się w oficjalnej oborze, ale i te pochowane w innych pomieszczeniach. Jeżeli chodzi o kolczyki, to rolnicy wpadli na pomysł przekładania ich od tucznika, który poszedł na ubój. W ten sposób wydłużał się okres tuczu, dzięki czemu ludzie mieli mięso dla siebie.
Edward Perzyna
Ukrainiec bał 21:05, 04.09.2025
się Ukraińców, wstrząsające. Jak wiadomo hieroje riezali swoich ziomków, którzy pomagali Polakom.
Olek21:07, 04.09.2025
Cenne wspomnienia ale jakże okrutne dla mieszkańców . Trwała wojna, jedni walczyli, ginęli, inni wysługiwali się Niemcom, donosili, zdradzali. Ponad 5 lat wojennej udręki i zniszczeń tak w ludziach jak i dobrach materialnych. Teraz ludzie nawet nie chcą wczytać się w te okropieństwa jakie przyniosła wojna..
To23:36, 04.09.2025
może trzeba napisać kto się dopuszczał tych okropieństw. Takie bajanie, że jedni walczyli, ginęli, a inni donosili - tak jakby wszyscy byli winni. Ktoś tą wojnę rozpoczął, ktoś napadł na Polskę, ktoś mordował. Czyżby poprawność obecnej władzy zabraniała używać słowa NIEMCY ?.
A To05:50, 05.09.2025
do szkoły nie chodził i historii nie zna? Wstrząsające.
6 220 609 000 00023:56, 04.09.2025
Niemcy muszą Polsce wypłacić
6 220 609 000 000 złotych zadośćuczynienia.
Tusk, kanclerz Niemiec i Szefowa MSZ Niemiec niech POKAŻĄ dokument opublikowany
w Monitorze Polskim a w nim artykuł z którego wynika, że sprawa zadośćuczynienia za morderstwa i grabieże narodu Polskiego zostały już ZAŁATWIONE.
To podstawowe pytanie należy spadkobiercom Niemieckich morderców zadawać przy każdej okazji.
.23:58, 04.09.2025
1 września 1939 roku NIEMCY napadły na Polskę
Wystąpie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej dra Karola Nawrockiego:
https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta-rp/wystapienia/prezydent-rp-westerplatte,106105
.23:59, 04.09.2025
"Bo dobre jest tylko to bogactwo, które nie jest grzechem. A bogactwo, które jest zbudowane, owszem, i na ciężkiej pracy kolejnych generacji niemieckich, i zbudowane jest na wsparciu Niemiec po roku 1945, jest także zbudowane na złamaniu Dekalogu, który mówi:
„Nie zabijaj” i „Nie kradnij”.
A jak zabiłeś i ukradłeś, to musisz winę wyznać, musisz przeprosić i musisz zadośćuczynić.
Dla naszej wspólnej przyszłości, dla bezpieczeństwa naszych sojuszy czekamy na reparacje od państwa niemieckiego."
/Z WYSTĄPIENIA 01.09.2025 PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ DRA KAROLA NAWROCKIEGO NA WESTERPLATTE/
Jak mawiał05:55, 05.09.2025
czcigodny Kurski, były prezio tvp - "Ciemny lud to kupi". Nie tylko kupi, ale i powieli metodą kopiuj - wklej, bo własnego zdania nie ma.
?06:02, 05.09.2025
Folksdojcz?
???09:31, 05.09.2025
Zryty beret propagandą, czy onuca Jarka?
Wpisz w Google 06:47, 05.09.2025
Wstydliwy rodowód popleczników Platformy Obywatelskiej
https://www.skarbowcy.pl/blaster/extarticle.php?show=article&article_id=11300
Bez Google09:37, 05.09.2025
Wielce czcigodny były naczelnik państwa Kaczyński Jarosław, gdy zakładał partię PC zwrócił się do niemieckich chadeków z prośbą o pomoc, również finansową. Po namyśle, helmutowscy chadecy kazali czcigodnemu Jarosławowi spadać na drzewo, a na swoją najukochańszą duszeńkę nominowali obywatela Tuska. Czyżby Donald był przystojniejszy?
A11:08, 05.09.2025
co - przywrócili ci sbecki przywileje i jesteś w formie.
Buhahaha12:51, 05.09.2025
Najpierw nauka poprawnej pisowni, później komentarze.
Historia kołem09:59, 05.09.2025
się toczy. Wtedy sanacyjny obóz pogardzał Czechosłowacją i nagle granica z Niemcami się wydłużyła, dziś nasi Umiłowani Przywódcy z PO-PiSu gardzą Białorusią. Jak będzie z długością granicy Polski z Rosją, to się okaże. Wtedy minister Beck był dumny jak paw, że Polska zbrojnie postraszyła Litwę i w porozumieniu z Niemcami najechała Czechosłowację, dziś PO-PiSowy duopol zapisał Polskę do koalicji chętnych do wojny, a minister Kamysz puchnie z dumy, gdy opowiada jak to Polska u boku yankesów najechała suwerenne kraje Irak i Afganistan. Cytując jednego z polityków - "...mentalność już nawet nie wasala, ale lokaja...". Wtedy było "Silni Zwarci Gotowi", dziś podobnie. Wtedy tzw. Zachód wypiął się na Polskę, a teraz oby nie zostały po nas guziki.
Masz10:15, 05.09.2025
w rękawie więcej takich bredni - to dawaj. Pośmiejemy się wspólnie. Gigant analizy historyczno-politycznej. Nawet nie zauważył kto rządzi Polską - PO z PiS ?.
No mój12:49, 05.09.2025
świecie, a to propagandysta pisowski nie dostrzegł, że na co dzień PO-PiSowy tandem pięknie się różni, a jak trzeba zgiąć się wpół i ogłosić sługami, to pieją jednym głosem? To gdzie osoba maturę robiła? Na tajnych kompletach? Co za różnica, kto z tego duopolu rządzi, skoro jedni i drudzy, to lewacy, tyle że jedna klika przypięła sobie łatkę katolików. Ma osoba jeszcze jakieś sugestie, to pośmiejemy się wspólnie z oduraczenia osoby.
No twój 14:38, 05.09.2025
świecie - jedziesz dalej, dobrze cie idzie, jeszcze chwile i będziesz Napoleonem. Ale wieczorem koniecznie zażyj tabletki - jak lekarz kazał.
Jak widać18:10, 05.09.2025
berecik się zagrzał. Także najpierw nauka poprawnej pisowni, dopiero komentarze.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lowiczanin.info. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Tomasz Bartos [email protected]