8 września do Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych w Domaniewicach przybywały co roku rzesze pielgrzymów. Niektórzy pielgrzymowali pieszo, inni przyjeżdżali autobusami, których wiele parkowało nieopodal domaniewickiego sanktuarium.

W tym roku parafia apelowała, by  nie organizować dużych pielgrzymek ze względów epidemicznych. Dlatego też i frekwencja na głównej mszy świętej celebrowanej na placu przy sanktuarium była niższa niż w latach ubiegłych, ale to nie znaczy, że była bardzo niska. Plac był zapełniony mniej więcej w połowie.

W święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny odbywa się w Domaniewicach odpust połączony z dożynkami. W tym roku w Domaniewicach nie było biskupa, mszę św. współcelebrował proboszcz parafii św. Ducha w Łowiczu, ks. Władysław Moczarski. Mszy świętych tego dnia wyznaczonych zostało kilka, by był mniejszy tłok na placu i w sanktuarium. Odprawione zostały o godz. 8.00, 10.00 i  suma o godz. 12.00.

Ponadto msza św. o godz. 18.00 będzie sprawowana w sanktuarium z transmisją na plac apelowy. Na każdej mszy świętej było święcone ziarno do zasiewu.

Przed mszą kilka słów do rolników i wiernych powiedział wójt gminy Domaniewice Paweł Kwiatkowski. - Dziś domaniewickie święto. Pewnie nie tak wyobrażaliście sobie ten dzień. Zawsze były tłumy pielgrzymów i gości, było kilkanaście wieńców, kosze z darami naszej ziemi i pachnące bochny chleba. Mamy to wszystko i dziś, ale w mniejszej ilości – mówił wójt Kwiatkowski.

- Wydawało się, że wirus jest gdzieś obok, że nas nie dotyczy. Niestety nie. Mogliśmy się o tym przekonać, gdy wirus zaatakował nasz urząd – mówił, nawiązując do tego, że przed kilkoma tygodniami w Urzędzie Gminy w Domaniewicach stwierdzone zostało ognisko wirusa. Wójt Kwiatkowski tez zresztą przebywał na kwarantannie, zakończył ją przed kilkoma dniami.

W tym roku mniejsza była też otoczka odpustu. Zdecydowanie mniej było straganów, dmuchańców i temu podobnych atrakcji. Mniejsze też było zainteresowanie nimi.