W teorii system ratownictwa medycznego ma zapewniać mieszkańcom szybką i profesjonalną pomoc w sytuacjach zagrożenia życia. W praktyce jednak, w powiecie łowickim coraz częściej to strażacy - nie ratownicy medyczni - jako pierwsi docierają do poszkodowanych. Brak dostępnych karetek i przeciążenie zespołów sprawiają, że każda interwencja staje się wyścigiem z czasem, a bezpieczeństwo mieszkańców zależy od szczęścia i zaangażowania lokalnych służb.
Sytuacja w powiecie łowickim
W powiecie łowickim funkcjonują zaledwie trzy Zespoły Ratownictwa Medycznego – dwa stacjonujące w Łowiczu i jeden w Zdunach. Ich lokalizacja oraz charakter zostały określone w Wojewódzkim Planie Działania Ratownictwa Medycznego opracowanym przez wojewodę i realizowanym przez Wojewódzką Stację Ratownictwa Medycznego. Dokument ten nie przewiduje obecnie ani rozbudowy sieci zespołów, ani relokacji czy likwidacji istniejących punktów. Choć formalnie system wydaje się stabilny, w praktyce coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których jego wydolność okazuje się niewystarczająca.
Brak dostępnych karetek w krytycznych momentach sprawia, że rolę pierwszej pomocy coraz częściej przejmują strażacy. Tylko w sierpniu doszło do kilku interwencji, które unaoczniły skalę problemu. 9 sierpnia nad rzeką Bzurą w Łowiczu kobieta doznała poważnej kontuzji nogi podczas spaceru z psem. Na miejsce jako pierwsi dotarli strażacy z PSP Łowicz, którzy zabezpieczyli kończynę i przenieśli poszkodowaną w bezpieczne miejsce. Karetka pojawiła się dopiero po około 20 minutach.
Dzień wcześniej, 8 sierpnia, w Różycach (gmina Kocierzew Południowy) strażacy musieli interweniować przy mężczyźnie w stanie krytycznym. Wszystkie zespoły ratownictwa medycznego były w tym czasie zajęte. Druhowie z OSP Kocierzew Południowy, wspierani przez jednostki z OSP Wicie i JRG Łowicz, prowadzili akcję reanimacyjną. Mimo godzinnej walki o życie, lekarz stwierdził zgon mężczyzny.
Z kolei 7 sierpnia w Placencji strażacy z JRG Łowicz udzielili pomocy 93-letniej kobiecie z objawami duszności. Dzięki ich szybkiej reakcji udało się bezpiecznie przetransportować pacjentkę do szpitala, choć i w tym przypadku czas oczekiwania na karetkę był niepokojąco długi.
Strażacy podliczają ile to było razy
Jak podaje w odpowiedzi na nasze pytania rzecznik powiatowej komendy Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu Tomasz Lędzion, od początku stycznia do 15 września tego roku strażacy odnotowali ze swej strony aż 23 przypadki tzw. "izolowanych zdarzeń ratownictwa medycznego". W jednym przypadku była to sytuacja, w której strażacy sami zauważyli sytuację wymagającą interwencji, w jednym powiadomiła ich zgłaszająca się osobiście do stanowiska kierowania osoba postronna, w trzech przypadkach zajęte były wszystkie karetki w naszym rejonie, wezwana w związku z tym została karetka z ościennego powiatu, niemniej oceniono, że szybciej na miejsce dojedzie straż, dwukrotnie też doszło do oceny, że straż będzie w stanie udzielić pomocy szybciej niż doleci LPR.
Jednak najwięcej, bo aż 16 razy, dysponowano strażaków, gdyż brak było dostępnej karetki. I nie zmienia w tej ocenie wiele fakt, że były to zdarzenia raczej mniejszego ciężaru gatunkowego
Do tego trzeba doliczyć aż 54 interwencje strażaków polegające na pomocy dla ratowników medycznych. Jak podał nam wspomniany rzecznik PSP w Łowiczu Tomasz Lędzion, najczęściej (52 przypadki) była to pomoc w transporcie chorego do karetki, w jednym przypadku strażacy pomagali ratownikom, którzy już byli obecni na miejscu zdarzenia, w jednym otwierali drzwi do mieszkania osoby potrzebującej pomocy. Wszystko, przypomnijmy, w okresie od 1 stycznia do 15 września tego roku.
Jak mówi nam anonimowo jeden ze strażaków zawodowych, którego znamy, nie wszystkie wezwania wydają się im uzasadnione. - Przybywa takich sytuacji, w których decydować zdaje się myślenie, że jak nas będzie dwóch czy trzech więcej, to będzie sytuacja bardziej komfortowa. Zbyt łatwo wzywa się nas do sytuacji, gdy ktoś się przewrócił i nie może się podnieść.
Czy ratownicy interweniują częściej niż w sąsiednich powiatach?
Obciążenie zespołów ratownictwa medycznego w powiecie łowickim jest jednak wysokie. W 2024 roku dwa zespoły z Łowicza zlokalizowane przy ul. Katarzynów 17 i jeden ze Zdun pod adresem 101A wyjeżdżały do pacjentów 3.341 razy. Przy populacji wynoszącej 74.254 mieszkańców daje to średnio jedną interwencję na około 22 osoby. Dla porównania, w powiecie zgierskim – gdzie działa osiem zespołów – odnotowano 9.806 interwencji przy liczbie ludności wynoszącej 166.190, co przekłada się na jedną interwencję na około 17 mieszkańców. Obciążenie wyjazdami jest tam więc większe niż w Łowickiem.
Zbyt łatwo wzywa się nas do sytuacji, gdy ktoś się przewrócił i nie może się podnieść
Liczbowo więcej zgłoszeń obsłużono w Zgierzu (tam 4 zespoły mieszczą się przy ul. Parzęczewskiej 35 i po jednym w Ozorkowie przy ul. Kościuszki 3, w Aleksandrowie Łódzkim przy ul. Piotrkowskiej 46, w Głownie przy ul. Krasickiej 51 i w Strykowie przy ul. Targowej 19) i mimo, że w tamtym powiecie zespołów ratowniczych jest więcej (3 w porównaniu do 8), to i tak w przeliczeniu ilości zgłoszeń na jeden zespół ratownictwa medycznego, zespoły z Łowicza i Zdun są mniej obciążone – średnio ponad 1.113 wyjazdów rocznie na zespół, wobec około 1.226 w Zgierzu. Ale na pewno przy podobnym, wysokim poziomie zapotrzebowania nie tylko powiat zgierski ale i łowicki funkcjonują na granicy wydolności systemu.
U nas jest pod pewnym względem gorzej: trzy zespoły muszą zabezpieczyć cały teren powiatu – około tysiąc kilometrów kwadratowych – bez żadnej rezerwy systemowej. W przypadku równoczesnych zgłoszeń nie ma możliwości rotacji ani wsparcia, co prowadzi do sytuacji, w których o życiu pacjentów decydują minuty, a pierwszą pomoc zapewniają strażacy.
W niektórych powiatach mają łatwiej, są i takie, w których jest trudniej
Co ciekawe, statystyki z całego naszego regionu - północno-wschodniej części województwa łódzkiego - pokazują wyraźne różnice w obciążeniu zespołów ratownictwa medycznego. Porównajmy:
- W powiecie skierniewickim cztery zespoły - dwa zlokalizowane przy ul. Kozietulskiego 30 i po jednym w Głuchowie przy al. Klonowej 16 oraz w Lipcach Reymontowskich przy ul. Nowickiej 39, wyjeżdżały do pacjentów łącznie 4.315 razy. Przy populacji wynoszącej 44.486 mieszkańców oznacza to średnio jedną interwencję na około 10 osób.
- W powiecie kutnowskim, gdzie również funkcjonują cztery zespoły - dwa w Kutnie przy ul. Sienkiewicza 24 i po jednym w Krośniewicach przy ul. Poznańskiej 18/20, a także w Żychlinie przy ul. 1 Maja 25, odnotowano 4.997 wyjazdów przy liczbie ludności 90.128, co przekłada się na jedną interwencję na 18 mieszkańców.
- Najmniejsze obciążenie odnotowano w powiecie rawskim, gdzie dwa zespoły ratownictwa medycznego zlokalizowane w Rawie Mazowieckiej przy ul. Słowackiego 46 i w Białej Rawskiej przy ul. Mickiewicza 25 interweniowały 1.579 razy, obsługując populację 45.925 osób – średnio jedna interwencja przypadała tam na 30 mieszkańców.
- Przypomnijmy: w powiecie zgierskim jest średnio jedna interwencja na 17 mieszkańców, w łowickim 1 interwencja na 22 mieszkańców.
Konstatacja, że u nas nie jest jeszcze najgorzej, że są powiaty, w których ratownicy są bardziej obciążeni, nie jest pocieszeniem. Niemniej: ukazuje jaka jest prawda.
0 0
przeszkoleni w udzielaniu KPO, więc są wzywani. Proste. I niech na ten fakt nie narzekają, bo w większych miastach PSP była wzywana np. do pękniętej żarówki (zgłaszająca twierdziła, że z uszkodzonej żarówki wydobywa się ozon i z tego powodu źle się czuje).
0 0
Trzeba wszystko przekazać świętej ukraine
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu lowiczanin.info. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz